Francja rozczarowała, Szwajcaria z historycznym awansem do ćwierćfinału

To, co działo się podczas wczorajszych spotkań 1/8 Mistrzostw Europy, ciężko opisać słowami. 14 bramek w meczach Chorwacja – Hiszpania oraz Francja – Szwajcaria. Dogrywka w pierwszym i konkurs rzutów karnych w drugim z niesamowitych piłkarskich spektakli. W tym wszystkim brały udział piękne gole, niespodziewane zwroty akcji, wybuchy radości i rozpaczy. O rywalizacji Hiszpanów z Chorwatami przeczytacie tutaj, natomiast w tym tekście skupię się na scenach, które podsumowały ten nieprawdopodobny ciąg zdarzeń, a więc pojedynku mistrzów świata z Helwetami.

Nadmiar pewności siebie zgubił Francuzów

Wystawienie Clementa Lengleta na środku 3 osobowego bloku defensywnego w meczu takiej wagi? Nikt o zdrowych zmysłach nie pokusił by się o taką decyzję, a jednak doświadczony selekcjoner reprezentacji Francji, Didier Deschamps tak właśnie postąpił. Pytanie brzmi – dlaczego? Wydaje mi się, że przede wszystkim ze względu na podejście całej kadry francuskiej do spotkania ze Szwajcarami. Mistrzowie świata zlekceważyli przeciwnika, wychodząc w nieco eksperymentalnym ustawieniu i próbując przejść przez ten mecz do kolejnej fazy jak najmniejszym nakładem sił. Tyle że podopieczni Vladimira Petkovicia zupełnie na to nie pozwolili. Szwajcarzy od początku grali swoje, wychodząc wysoko na połowę Trójkolorowych i to szybko przyniosło skutek w postaci bramki Harisa Seferovicia. A przecież to zespół Kogutów chciałby wyjść na prowadzenie, żeby potem móc na spokojnie kontrolować przebieg spotkania i cierpliwie szukać kolejnego trafienia. Tymczasem Les Bleus grali zbyt wolno, zbyt czytelnie, aby ich atak pozycyjny przyniósł odpowiedź w postaci gola wyrównującego.

REKLAMA

Piłka potrafi być niesamowicie przewrotna. Francja szukała gola przez 57 minut i sama nie była w stanie go znaleźć. Drużynie Deschampsa pomógł rywal, który zamiast prowadzić 2:0 po rzucie karnym, stworzył doskonałą sytuację do kontrataku Francuzów. Ci zdynamizowali w ten sposób grę, przedostali się w pole karne Helwetów, a indywidualne umiejętności zrobiły swoje. Karim Benzema na 2 minuty zaczarował Arenę Narodową w Bukareszcie i ustrzelił w tym czasie dublet. Trójkolorowi trafili z piekła do nieba.

Z piekła do nieba i z powrotem

Jeśli ktoś narzekał na brak urodziwych goli, to do genialnej bramki Benzemy, na dokładkę dostał jeszcze strzał z dystansu Paula Pogby w 75′. Defensywny pomocnik Manchesteru rozgrywał spotkanie z wielką klasą. W ogóle całe Euro w jego wykonaniu to ucieleśnienie wielkiego talentu Francuza, który zdominował wiele statystyk. Po fenomenalnym uderzeniu Pogby wydawało się, że jest już po meczu.

Pragmatyczni i wyrachowani Francuzi chyba nigdy za kadencji Deschampsa nie mieli problemu z utrzymaniem dwubramkowego prowadzenia przez kwadrans. Tymczasem to co wydarzyło się w końcówce podstawowego czasu gry, było absolutnym zaprzeczeniem Francji jaką widzieliśmy w ostatnich latach. Dekoncentracja, brak odpowiedniej mobilizacji ze strony liderów, błędy w defensywie, strata piłki w środku pola – to wszystko sprawiło, że Szwajcarom podobnie jak Chorwatom w meczu z Hiszpanią, udało się doprowadzić do stanu 3:3. Trójkolorowi po golu na 3:1, głowami byli chyba już w ćwierćfinale i to ich zgubiło. Potem było już tylko gorzej – najpierw dogrywka w której nie znaleźli rozstrzygnięcia na swoją korzyść, a potem seria rzutów karnych zaprzepaszczona przez… Kyliana Mbappe. Tego Mbappe, który na poprzednim wielkim turnieju zachwycał każdego. Kylian swoimi dobrymi występami na Euro miał podwyższyć szanse na tegoroczną Złotą Piłkę, a zamiast tego zabrał swoją reprezentację do grobu. Cóż, można i tak.

Szwajcarski system chodził jak w zegarku

Można też zagrać tak, jak zrobili to Szwajcarzy. Otworzyć wynik meczu, następnie jak najdłużej uniemożliwiać rywalowi swobodne rozgrywanie akcji i zamykać przestrzeń. Szukać kolejnych szans na kontrataki i wykorzystywać słabe punkty. Okej, pewnych różnic personalnych nie dało się oszukać i Francuzi w końcu dopięli swego. Ale Szwajcarzy nie spanikowali, nie spuścili głów, zareagowali zgodnie z planem i przy odrobinie szczęścia zaskoczyli faworytów. Kiedy Gavranovic kierował piłkę do siatki Llorisa, miny Les Bleus i ich kibiców mocno zrzedły.

Murawę opuścili już liderzy francuskiej formacji – Karim Benzema i Antoine Griezmann. Zmiany zemściły się na Trójkolorowych w najgorszym możliwym momencie – serii rzutów karnych. Ewidentnie zabrakło wtedy Francuzom kogoś bardziej doświadczonego i pewnego na 11 metrze. Decyzja o umieszczeniu Mbappe na końcu pierwszej kolejki strzelców była fatalna. Przez całe spotkanie widać było, że młoda gwiazda PSG nie jest w najlepszej formie. Mimo to Deschamps na niego postawił. Pewnie gdyby Kylian wykorzystał swoją szansę, a Francuzi awansowali do 1/4, moglibyśmy chwalić trenera i zawodnika za dobrą współpracę i zaufanie. Ale tak się nie stało i to Szwajcarzy o znacznie mniejszym potencjale (przynajmniej na papierze) kadrowym, awansujący dopiero z 3 miejsca w grupie, skazywani na pożarcie, wyeliminowali aktualnych mistrzów świata już na etapie 1/8 finału. Tym samym z turniejem pożegnali się już m.in. Holendrzy, Portugalczycy, Francuzi i Chorwaci. Coś nieprawdopodobnego.

I jak tu nie kochać piłki?

Mamy 2021 rok, wielu z nas w czasie trwania sezonów ligowych narzekało na nadmiar meczów nudnych, opierających się głównie na realizowaniu założeń taktycznych. Wiele spotkań kończyło się bezbramkowymi remisami, a jeśli już ktoś zwyciężał to za sprawą skromnej zaliczki. To wszystko spowodowane było kontuzjami, przemęczeniem zawodników z racji na napięty terminarz, pandemią koronawirusa itd. Zdając sobie sprawę z owych realiów, nasze oczekiwania co do Euro 2020 rozgrywanego w 2021, nie były zbyt wygórowane. Spodziewaliśmy się wielu nudnych spotkań, w których zawodnicy nie będą chcieli nadmiernie przemęczać się po tak intensywnym sezonie klubowym. Jednymi słowy, przed fanami piłki nożnej jawił się scenariusz jednego z najmniej atrakcyjnych turniejów w historii.

Nic bardziej mylnego. To co mamy przyjemność obserwować w trakcie obecnych Mistrzostw Europy, jest totalnym zaprzeczeniem powyższej tezy. Po wczorajszych spotkaniach zaczęły pojawiać się coraz liczniejsze głosy, że mamy do czynienia z najlepszym Euro. A może w ogóle turniejem międzynarodowym w dziejach sportu. Piękne gole, niesamowite zwroty akcji, wzruszające historie, stadiony pełne kibiców, futbol cieszący oko i serce. Zupełnie tak, jakby sport który kochamy, chciał nam wynagrodzić długie oczekiwanie i trudne chwile okresu pandemii. To naprawdę wspaniałe uczucie, które sprawia, że mogę cieszyć się piłką jak dziecko. Chciałbym, żeby tak było zawsze.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ