Po ostatnim meczu Legii Warszawa w eliminacjach do Ligi Konferencji głównym tematem w mediach była nie forma zespołu i cenne zwycięstwo, a zachowanie ich trenera po ostatnim gwizdku. Tuż po meczu Goncalo Feio szedł w zaparte na konferencji prasowej tłumacząc, że w sumie nie ma za co przepraszać. Po kilku dniach (i zapewne kilku rozmowach) Portugalczyk zmienił swoje zdanie, czego dowiedzieliśmy się z oficjalnego komunikatu klubu.
Przypomijmy: po końcowym gwizdku meczu z Brøndby IF Goncalo Feio pokazał środkowe palce w kierunku trybuny gości. Do tego w kierunku ławki duńskiego zespołu krzyczał podobno „wracajcie do domu”. Podczas konferencji prasowej mówił natomiast, że pierwsze prowokacje (ze strony rywala) pojawiły się już podczas meczu w Danii, ale nikt o nich nie mówił. Cała konferencja odbiła się szerokim echem, a zachowanie trenera spotkało się z medialną krytyką.
Cała sytuacja wyglądała po prostu niesmacznie. Pokazane gesty nie powinny nigdy mieć miejsca. Tym bardziej że z perspektywy widza trudno było mówić o jakimkolwiek napięciu między klubami. Legia awansowała po dwumeczu z trudnym rywalem, ale zamiast mówić o dyspozycji sportowej, mówiło się o zachowaniu trenera. I to w sposób, w jaki żadna osoba w klubie na pewno nie chciała.
Opublikowane oświadczenie, wymuszone czy nie, było zwyczajnie potrzebne. Tak dla Feio, aby uspokoić sytuację wokół niego, jak i dla klubu, któremu zależy na dobrej opinii w Europie. Pozostaje mieć nadzieję, że podobne rzeczy nie będą miały mieć miejsca, a po kolejnych spotkaniach głównym tematem będą kwestie sportowe. Goncalo Feio i jego piłkarze mogą w jeden sposób „odgryzać” się na rywalach w europejskich pucharach. Pokonując ich na murawie.