FC Barcelona rozgrywała dziś swój drugi mecz bez Roberta Lewandowskiego w związku z jego aktywną karą zawieszenia. Pierwszy taki pojedynek bez Polaka w składzie okazał się zwycięski – Duma Katalonii pokonała Atletico Madryt 1:0. Tym razem, pomimo znacznie niżej klasy rywala jakim było Getafe, arcynudny mecz na Camp Nou zakończył się takim samym rezultatem 1:0.
O wyniku zadecydowała różnica indywidualności
Nie wiem czy FC Barcelona zamierzała odhaczyć 3 pkt z Getafe i przejść do kolejnego meczu jak najmniejszym nakładem sił, ale tak to wyglądało przez większość rywalizacji na Camp Nou. Maszyna losująca Ousmane’a Dembele wypluła dziś niezbyt udany zestaw umiejętności. Francuz podawał niedokładnie albo nie w tempo. Jego dobór decyzji o wejściu w drybling bądź oddaniu strzału mógł dziś mocno irytować fanów Blaugrany. Generalnie rzecz biorąc Duma Katalonii w znacznej liczbie swoich poczynań ofensywnych była dziś przewidywalna i dość niechlujna.
Na szczęście dla Xaviego, mając w składzie tak wielu piłkarzy mogących zrobić różnicę w jednej chwili, w końcu jedna z akcji gospodarzy zakończyła się sukcesem. Przytomne podanie Christensena otworzyło przestrzeń dla Raphinhi, a Brazylijczyk posłał idealne dośrodkowanie które na bramkę w 35. minucie zamienił Pedri. Było to czwarte trafienie Hiszpana w tym sezonie LaLiga. Przez resztę meczu Duma Katalonii kontrolowała wynik, nie stwarzając jednocześnie zbyt wiele zagrożenia pod bramką Davida Sorii. Sporo niedokładnych przyjęć w szesnastce rywala zaliczył Ansu Fati – w takich momentach można było zatęsknić za Robertem Lewandowskim.
Chciałbym napisać o spotkaniu Barcelony z Getafe coś więcej, ale po prostu nie o czym. Można co najwyżej pochwalić Barcę za trzynaste czyste konto podczas trwającej kampanii ligowej, ale nic poza tym.