Szaleństwa i braku logiki w FC Barcelonie ciąg dalszy. Po tygodniu naznaczonym dotkliwymi porażkami z PSG i Realem Madryt oraz oficjalnym wystąpieniu Joana Laporty, doszło do specjalnie zwołanego posiedzenia w siedzibie klubu wraz z Xavim Hernandezem. Omówiona miała zostać przyszłość szkoleniowca Blaugrany, wobec którego pojawiało się coraz więcej głosów pozostawienia na stanowisku menedżera Blaugrany. Wygląda na to, że właśnie taką ścieżkę obrał zarząd Dumy Katalonii.
Podsumujmy. Pod koniec stycznia Xavi ogłosił, że opuści klub po sezonie. Hiszpan miał uważać, że nie daje wystarczająco zespołowi i taka decyzja będzie najlepsza. Od tamtej pory Barca zaliczyła serię 13 meczów bez porażki i wydawało się, że swoją deklaracją legenda Blaugrany zdjęła blokadę ze swoich piłkarzy. W tej narracji przeszkodziły jednak ostatnie mecze, które mimo wszystko nie były w wykonaniu Dumy Katalonii aż takie złe.
Pośród kandydatów do zastąpienia Xaviego Hernandeza pojawiali się m.in. Hansi Flick, Roberto De Zerbi, Thiago Motta czy Rafa Marquez. Najbardziej prawdopodobną opcją wydawał się być trener klubowych rezerw, ale nikt nie zapatrywał się na tę kandydaturę zbyt przychylnie. Aż tu nagle w ostatnim czasie zaczęła rozkręcać się narracja o pozostaniu dotychczasowego trenera na stanowisku. Dziś po rozmowach Joana Laporty z Xavim, podczas których prezydent Barcy miał przekonywać 44-latka o kontynuowaniu swojej pracy w stolicy Katalonii, ten miał przystać na propozycję i zgodzić się wypełnić kontrakt obowiązujący do czerwca 2025 roku.
Sytuacja co najmniej dziwaczna i pozostawiająca ogromne pole do dyskusji pośród fanów drużyny zdobywającej mistrzostwo Hiszpanii w zeszłym sezonie. Z drugiej strony w jakim innym „topowym” klubie miałoby się wydarzyć coś podobnego, jeśli nie w Barcelonie? Oficjalnego potwierdzenia tej decyzji możemy spodziewać się jutro w ramach kolejnego wystąpienia Joana Laporty, który ma wyjaśnić plany na najbliższą przyszłość Barcy.