Everton grał świetnie, ale na Tottenham nie wystarczyło. Koguty coraz bliżej czołówki

Everton ostatnią bramkę stracił jeszcze w listopadzie. Ostatnie 4 mecze to 4 zwycięstwa z czystym kontem. Dziś podopieczni Seana Dyche’a przyjeżdżali jednak na stadion jednej z najlepszej drużyn ligi w ofensywie – Tottenham Hotspur Stadium. Dla Kogutów celujących w zniwelowanie straty do czołówki był to bardzo wymagający test.

Gospodarze bardzo szybko ułożyli sobie to spotkanie

W 9. minucie rozwiązali już worek z bramkami, a kolejne trafienie dołożył Richarlison, który wykorzystał bardzo dobre dogranie w pole karne z prawej strony Brennana Johnsona. Minęło kolejne 9 minut, a Tottenham prowadził już 2:0. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego piłka spadła pod nogi Sona, a gdy Koreańczyk ma miejsce w polu karnym to bardzo rzadko się myli.

REKLAMA

Łatwe zwycięstwo Spurs? Nic z tych rzeczy. Mimo dwubramkowej straty Everton stawiał bardzo trudne warunki. Gdy podopieczni Dyche’a dobrze poukładali sobie pressing (aby być precyzyjnym – momentem zwrotnym była wymuszona zmiana Gueye’a, za którego wszedł Andre Gomes) to wrzucili rywali na karuzelę – i to taką, która kręciła się dość szybko. Zespół Postecoglou, zgodnie ze swoją filozofią, uparcie rozgrywał futbolówkę od własnej bramki, co prowadziło do licznych strat na swojej połowie. The Toffees tworzyli sporo okazji i przed przerwą mieli wiele szans, aby zdobyć kontaktową bramkę i wrócić do gry. Z perspektywy neutralnego widza mogliśmy jedynie żałować, że Everton przespał początek spotkania, bo widowisko byłoby jeszcze lepsze.

W drugiej połowie zespół Dyche’a kontynuował próby pogoni za rywalem

Tuż po przerwie udało im się nawet trafić do siatki, ale po analizie VAR zespół sędziowski dopatrzył się faulu Andre Gomesa przy odbiorze piłki. Everton nie miał aż tak dużej przewagi, jak w drugiej części pierwszej połowy, ale ciągle był druzyną stwarzającą więcej okazji i prowadzącą grę. W końcu w 82. minucie Andre Gomes dopadł do piłki wybitej przez rywali po rzucie rożnym i zdobył bramkę kontaktową. Przez końcowe minuty goście nieustannie atakowali, ale przez cały mecz w bramce Kogutów świetnie spisywał się Guglielmo Vicario. To już nie pierwszy kapitalny występ sprowadzonego latem Włocha, który swoimi interwencjami często maskuje problemy defensywy Tottenhamu.

Tottenham 2:1 Everton (9′ Richarlison, 18′ Son – 82′ Andre Gomes)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,732FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ