Pod rządami Romana Abramowicza Chelsea była synonimem myślenia jedynie o teraźniejszości. U rosyjskiego biznesmena żaden trener nie utrzymywał swojej posady jedynie dzięki wcześniejszym osiągnięciom. Jeżeli zespół wpadał w kryzys Abramowicz nie zastanawiał się długo i zmieniał szkoleniowca. Wystarczy wspomnieć Roberto Di Matteo, który wyleciał z pracy pół roku po zdobyciu pierwszej w historii klubu Ligi Mistrzów. Po przejęciu sterów przez Todda Boehly’ego miało być inaczej. Amerykanin zapewniał, że klub będzie teraz budowany z myślą o przyszłości. Patrząc przez pryzmat transferów rzeczywiście tak jest. Jednak w kwestii trenerów wiele się nie zmieniło.
Chelsea szuka trenera na lata
Enzo Maresca jest piątym szkoleniowcem w ciągu dwóch i pół roku rządów Clearlake Capital. Zwolnienie Thomasa Tuchela można jeszcze zrozumieć, ponieważ był on zatrudniany jeszcze przez Abramowicza, a jak wiadomo każdy właściciel chce mieć w klubie „swoich” ludzi. Mimo to, kolejni trenerzy wybierani już przez Boehly’ego też długo na ławce trenerskiej The Blues nie wytrzymali. Graham Potter przychodził we wrześniu 2022 roku, podpisał kontrakt na pięć lat, a nie było go w klubie już po ośmiu miesiącach. Po byłym szkoleniowcu m.in. Brighton czy Swansea przyszedł Frank Lampard, jednak był on jedynie trenerem tymczasowym. Choć powierzenie mu pracy aż na dwa miesiące również pokazuje brak długofalowej wizji klubu.
Kolejnym szkoleniowcem, który na Stamoford Bridge zbuduje coś trwałego miał być Mauricio Pochettino. Tym razem klub podpisał kontrakt na dwa lata z opcją przedłużenia o rok. Jednak i tak Argentyńczyk nie przetrwał tyle. Został zwolniony już po jednym sezonie. I o ile końcówka jego pracy była dość dobra, tak patrząc całościowo kadencja Pochettino nie była udana, przez co można zrozumieć decyzję klubu o jego zwolnieniu i postawieniu na kogoś innego. W trakcie sezonu Argentyńczyk dostał spory kredyt zaufania, jednak właściciele uznali, że okres przedsezonowy to najlepszy moment na zmianę szkoleniowca. Jego miejsce zajął Enzo Maresca
Enzo Maresca nie był oczywistym wyborem
Postawienie na ówczesnego trenera Leicester wielu kibiców The Blues kwestionowało. Przed przyjściem na Stamford Bridge Włoch jako pierwszy trener seniorskiej drużyny prowadził Lisy jedynie przez jeden sezon na poziomie Championship oraz Parmę tylko w 14 meczach. Oczywiście przez rok był też asystentem Pepa Guardioli w Manchesterze City, gdzie na pewno sporo się nauczył. Niemniej jednak nie miał on żadnego doświadczenia w prowadzeniu tak dużego klubu jak Chelsea. Włoch został od razu wrzucony na głęboką wodę. Mimo to, jak dotąd radzi sobie na Stamford Bridge całkiem nieźle. Dla kibiców Chelsea Maresca wreszcie jest nadzieją na budowę czegoś trwałego w w długoletniej perspektywie.
Po 13 kolejkach Chelsea jest na trzecim miejscu w tabeli, jednak ma tyle samo punktów i dokładnie taki sam bilans bramkowy jak drugi Arsenal. Choć do pierwszego Liverpoolu traci aż dziewięć punktów, to jest to konsekwencją świetnej postawy The Reds, którzy jak dotąd stracili tylko pięć „oczek”. Średnia punktów na mecz ekipy The Blues obecnie to 1,92. Gdyby utrzymali takie tempo punktowania, na koniec sezonu śmiało mogą pokusić się o pierwszą czwórkę gwarantującą grę w Lidze Mistrzów. W porównaniu do poprzednich rozgrywek progres jest znaczący – w tych zdobywają średnio o 0,27 punktu więcej na spotkanie. Co więcej, na tym samym etapie minionej kampanii mieli aż dziewięć „oczek” mniej.
Enzo Maresca jest elastyczny
Chelsea postawiła na Enzo Marescę również z powodu stylu gry przez niego preferowanego. Jako uczeń Guardioli Maresca stawia na dominację i kontrolę meczu poprzez posiadanie piłki i wysoki pressing. Głównym zarzutem do Mauricio Pochettino było to, że nie potrafił wypracować w zespole schematów w ataku pozycyjnym. W pierwszej kolejności Maresca miał właśnie to poprawić. Niemniej jednak, rozpoczęcie pracy Włocha na Stamford Bridge pokazało, że jest on trenerem elastycznym, potrafi się dostosować i uwypuklić atuty swojego zespołu.
Chelsea na starcie w niewielkim stopniu przypominała jego Leicester. Oczywiście podobnie jak w poprzednim klubie Maresca w fazie posiadania piłki ustawiał zespół w formacji 3-2-5. Początkowo jeden z bocznych obrońców stawał się trzecim stoperem, natomiast drugi pełnił rolę drugiej „szóstki”. Z czasem jednak Włoch zaczął szukać innego rozwiązania. Chcąc mieć w środku pomocy więcej fizyczności w postaci Moisesa Caicedo i Romeo Lavii, na „dziesiątce” wystawiani byli boczni defensorzy Malo Gusto czy Marc Cucurella.
W ostatnich meczach Maresca zaczął próbować jeszcze inne rozwiązania. Przeciwko Leicester zmienił ustawienie w fazie posiadania piłki na 3-1-5-1. Enzo Fernandez oraz schodzący ze skrzydła Joao Felix ustawiali się w roli ofensywnych pomocników poruszających się między liniami, natomiast szerokość zapewniali drugi skrzydłowy Noni Madueke oraz Cucurella. Z kolei w ostatnim meczu z Aston Villą do składu wrócił już Lavia. Chcąc zmieścić Belga, Caicedo oraz Enzo, Maresca przesunął Ekwadorczyka na pozycję prawego obrońcy, który w fazie posiadania piłki przesuwał się do środka na pozycję środkowego pomocnika, a Argentyńczyk pełnił rolę „dziesiątki”. Z kolei Cucurella stawał się trzecim stoperem w rozegraniu.
Ciągły progres
Mimo, że Chelsea nie jest jeszcze zespołem gotowym do walki o najwyższe cele i Enzo Maresca ciągle szuka odpowiedniego zestawienia, tak trudno nie dostrzec, że zespół ten od początku sezonu harmonijnie się rozwija. Początkowo The Blues notowali sporo przeciętnych spotkań. I nie chodzi tylko o pierwszy mecz przegrany z Manchseterem City 0:2. Nawet niektóre zwycięstwa były nie do końca przekonujące. Mimo, że Chelsea wygrywała, to często nie miała tych meczów pod kontrolą i często oddawała inicjatywę rywalom. Za przykłady mogą tutaj służyć zwycięstwa z Wolves (6:2), gdzie pozwalali rywalom na zbyt wiele po stracie piłki czy z Bournemouth (1:0), kiedy mieli duże problemy z wyjściem spod pressingu rywali. Zresztą potwierdzają to też statystyki xG (goli oczekiwanych). W obu tych meczach – wedlug danych z Understat – to przeciwnik osiągnął wyższy wskaźnik.
W ostatnich meczach Chelsea jawi się jednak jako zdecydowanie bardziej dojrzała, lepiej kotrolująca spotkanie drużyna. Zarówno w meczu z Leicester (2:1) czy Aston Villą (3:0) byli zdecydowanie lepsi. Potrafili zepchnąć rywala do defensywy, a dzięki dobrej reakcji po stracie nie pozwalali rywalom na kontrataki. W ten sposób strzelili też dwa pierwsze gole przeciwko The Villans. Z kolei przeciwko Arsenalowi (1:1) czy Liverpoolowi (1:2) – a więc kandydatami do mistrzostwa – zagrali jak równy z równym. I choć Chelsea może jeszcze nie być na takim etapie rozwoju, jak te dwa zespoły, tak Enzo Maresca daje nadzieję, że na Stamford Bridge wreszcie zapanuje większa stabilizacja i w najbliższych sezonach jego zespół zbliży się do tego poziomu.