Ekstraklasa przestała cenić polskich trenerów. Czy sami sobie nie utrudniamy życia?

Piast Gliwice zatrudnił Szweda Maxa Moldera. Cracovia postawiła na Słoweńca Lukę Elsnera. Górnik podpisał kontrakt ze Słowakiem Michalem Gasparikiem. Legia wybrała Rumuna Edwarda Iordanescu. Jeśli do startu sezonu Ekstraklasy nic się nie zmieni na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce będzie pracować ośmiu zagranicznych trenerów (Iordanescu, Elsner, Gasparik, Molder, Frederiksen, Carver, Sopić, Joao Henriques). Prawie połowa. Jak wyliczył portal Weszło – ostatni raz Ekstraklasa miała więcej zagranicznych trenerów w… 1929 roku.

Ekstraklasa zmieniła trend

Jeszcze niedawno wśród właścicieli polskich klubów zrobił się trend na zatrudnianie młodych polskich trenerów, którzy byli przedstawicielami nowej fali w tym zawodzie. Niecałe dwa lata temu – bo w listopadzie 2023 roku – pisaliśmy jak Ekstraklasa otwiera się na pokolenie młodych szkoleniowców. Tę modę zapoczątkowała Warta Poznań stawiając na Dawida Szulczka, który przetarł szlaki całej reszcie. Można śmiało postawić tezę, że gdyby nie dobra praca byłego już trenera Zielonych to Jagiellonia nie zdecydowałaby się na tak odważny krok, jakim było powierzenie zespołu walczącego o utrzymanie Adrianowi Siemieńcowi, który prowadził wówczas drużynę rezerw. Właściciel Rakowa, Michał Świerczewski nie bał się również wypromować Dawida Szwargę jako następcę Marka Papszuna. Prezes Cracovii, Mateusz Dróżdż był tak zauroczony młodym pokoleniem polskich trenerów, że wynalazł Dawida Kroczka, pracującego wcześniej na czwartym poziomie rozgrywkowym. Widzew z kolei postawił na Daniela Myśliwca.

REKLAMA

Do ligi przebijali się też inni przedstawiciele nowej fali polskiej myśli szkoleniowej, dzięki wywalczeniu awansu – Janusz Niedźwiedź z Widzewem Łódź, Mateusz Stolarski z Motorem Lublin oraz, choć już nieco starszy, Szymon Grabowski z Lechią Gdańsk. Modzie na młodych trenerów uległa też Legia Warszawa, zatrudniając Goncalo Feio – Portugalczyka, ale rozwijającego się w zawodzie w Polsce.

W ostatnich miesiącach widać jednak już zmianę trendu. Dawida Szulczka nie ma już w Ekstraklasie, ponieważ spadł z ligi z Wartą Poznań, a następnie objął 1-ligowy Ruch Chorzów. Dawid Szwarga również zszedł poziom niżej, ale z Arką Gdynia wywalczył awans i w przyszłym sezonie będzie w Ekstraklasie. Cierpliwość do Daniela Myśliwca, Dawida Kroczka i Goncalo Feio się wyczerpała. W przyszłym sezonie Ekstraklasy z trenerów młodego pokolenia zostaną Adrian Siemieniec, Mateusz Stolarski i Dawid Szwarga. Można też podciągnąć do tego grona Roberta Kolendowicza, który jest trochę starszy, ale kurs UEFA Pro robił w tym samym czasie, co Siemieniec i Szwarga.

Polska piłka potrzebuje sukcesu trenerskiego

Podczas, gdy następny sezon w Ekstraklasie rozpoczną trenerzy z Rumunii, Słowenii, Słowacji, Szwecji, Danii, Anglii, Chorwacji i Portugalii, my nie możemy się doczekać aż któryś z polskich trenerów dostanie szansę w europejskim klubie. Maciej Skorża pracuje w japońskim Urawa Red Diamonds, Czesław Michniewicz po przygodzie z reprezentacją Polski miał krótkie epizody w Arabii Saudyjskiej i Maroku, ale poza tym nie znajdziemy polskich trenerów pracujących za granicą, którzy wypromowali się w naszym kraju. Nawet Marek Papszun, który zrobił coś bezprecedensowego w skali globalnej – przebył z tym samym klubem drogę od trzeciego poziomu rozgrywkowego do mistrzostwa kraju – przez rok urlopu nie otrzymał wystarczająco satysfkacjonującej go oferty z zagranicy.

Wybicie się z Ekstraklasy do topowej ligi nie jest jednak dla trenera niemożliwe, o czym świadczy przypadek Kosty Runjaicia. Niemiec wykonał dobrą pracę w Pogoni Szczecin, a z Legią wyszedł z grupy Ligi Konferencji, co wystarczyło na objęcie Udinese. We włoskim klubie osiągnął wyniki bardzo zbliżone – pod kątem miejsca w tabeli oraz liczby punktów na koniec sezonu – do średniej klubowej z ostatniej dekady. We Włoszech mogą więc dojść do wniosku, że sprowadzenie wyróżniającego się trenera z Ekstraklasy wcale nie musi być dziwnym pomysłem. Hasło „polski trener” w Europie nie kojarzy się jednak zbyt dobrze, ponieważ nie mamy „succes story”. Od lat żaden szkoleniowiec z Polski nie przebił się na wyższy poziom. Z byłych piłkarzy grających w silnych europejskich ligach mało kto zdecydował się na zawód trenera, natomiast szkoleniowcom „bez nazwiska” bardzo ciężko przebić szklany sufit.

Czy kluby nie rzucają polskim trenerom kłód pod nogi?

Warto zadać sobie pytanie: czy polskie kluby nie przeszkadzają polskim trenerom w wypromowaniu się do europejskiego futbolu? Przed kilkoma laty było to o tyle trudne zadanie, że polskie zespoły praktycznie nie grały w Europie, więc zwrócenie na siebie uwagi zagranicznych klubów było wręcz niemożliwe. Po wprowadzeniu rozgrywek Ligi Konferencji polska piłka klubowa odżyła, jednak nadal nie zaowocowało to angażem polskiego trenera do silnej europejskiej ligi. Legia Warszawa i Lech Poznań, które mają największy potencjał i najczęściej grają w europejskich pucharach, jeśli już w ostatnich latach stawiali na polskich trenerów to z „własnego chowu”, którzy znają DNA klubu. Wyjątkiem byli Adam Nawałka w Lechu oraz Czesław Michniewicz w Legii – obaj ze względu na bardzo dobrą pracę w reprezentacji Polski (AN w pierwszej kadrze, CzM w zespole U-21). To kluby, które wolą sprowadzić trenera zagranicznego niż wziąć wyróżniającego się w Ekstraklasie polskiego szkoleniowca.

Tylko… czy pozostałe polskie kluby dają drużynom z największym potencjałem wystarczające opcje, aby wziąć czołowego polskiego trenera? W europejskich ligach obecnie więcej zagranicznych trenerów pracuje tylko w Premier League oraz lidze cypryjskiej.

Ciekawe są przypadki trenerów, którzy wywalczają awans do Ekstraklasy

Z uwagi na fakt, że na zapleczu pracują głównie polscy trenerzy to od wielu lat żaden zagraniczny szkoleniowiec nie wprowadził klubu na najwyższy poziom rozgrywkowy w Polsce. Po awansie do elity większość trenerów szybko wypada jednak z obiegu. Z 18 ostatnich menedżerów, którzy awansowali do ESA (nie licząc tych, którzy osiągnęli ten sukces w minionym sezonie) obecnie pracuje w niej tylko czterech – Mateusz Stolarski (Motor Lublin) i Rafał Górak (GKS Katowice) przetrwali pierwszy sezon w elicie. Marek Papszun nadal – z roczną przerwą – pracuje w Rakowie Częstochowa. Leszek Ojrzyński dostał natomiast angaż w Zagłębiu Lubin, ponieważ od dawna kręci się już na ekstraklasowej karuzeli trenerskiej, a numer do niego wykręcają prezesi, którzy zdają sobie sprawę, że ich klub jest zagrożony spadkiem.

Na poziomie Ekstraklasy – już po odejściu z klubu, z którym awansowali – szansę dostali jeszcze Piotr Tworek (w Śląsku Wrocław), Mariusz Lewandowski (w Radomiaku) oraz Kamil Kiereś i Janusz Niedźwiedź (w Stali Mielec). Ponad połowa (10 z 18) po awansie do elity nie otrzymała szansy w tej lidze w innym klubie. Właściciele ekstraklasowych klubów bardzo rzadko dają polskim trenerom okazję, aby udowodnić, że nauczyli się na błędach i nie udostępniają im odpowiednich warunków do rozwoju zapewniając czas na spokojną pracę.

REKLAMA

Jeśli uważamy, że polscy trenerzy są niedoceniani za granicą to najpierw musimy zacząć ich doceniać we własnym kraju. To pierwszy krok, aby któryś ze szkoleniowców przebił szklany sufit i podpisał kontrakt w silnej europejskiej lidze.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    109,215FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ