Dzwonek ostrzegawczy dla Rakowa. Wynik cieszy, ale ten początek…

Raków Częstochowa awansował do kolejnej rundy kwalifikacji Ligi Konferencji, ale styl, w jakim tego dokonał, pozostawia wiele do życzenia. Mecz rewanżowy ze słowacką Żiliną miał być formalnością po korzystnym wyniku pierwszego spotkania. Tymczasem wicemistrz Polski przez długie fragmenty prezentował się katastrofalnie, a sam awans zawdzięcza nie tyle własnej klasie, co błędom rywali i przebłyskom indywidualnym.

Katastrofalny początek i totalny chaos

Zespół Marka Papszuna od pierwszych minut wyglądał na zagubiony i kompletnie nieprzygotowany na agresywne podejście gospodarzy. Żilina odważnie ruszyła do przodu, stosując wysoki pressing, który kompletnie sparaliżował grę Rakowa. Piłkarze wicemistrza Polski razili niecelnymi podaniami, prostymi stratami i brakiem pomysłu na rozegranie akcji. Już w 13. minucie David Ďuriš pokonał Kacpra Trelowskiego, choć chwilę wcześniej gospodarze domagali się rzutu karnego po kontrowersyjnym zagraniu ręką w polu karnym.

REKLAMA

Słowacy mogli prowadzić wyżej, ale brakowało im skuteczności i odrobiny szczęścia. Raków przez pierwsze pół godziny wyglądał na drużynę bez energii i wiary, jakby nie do końca rozumiał, co dzieje się na boisku. Wszystko mogło się jeszcze bardziej skomplikować, ale wtedy z pomocą przyszła… niefrasobliwość bramkarza Żyliny. Lubomir Belko źle obliczył wyjście do piłki, co skrzętnie wykorzystał Patryk Makuch, doprowadzając do wyrównania. To był gol, który w tamtym momencie nie wynikał z lepszej gry Rakowa, lecz był prezentem od przeciwnika. Po 45 minutach Żilina mogła mieć ogromny niedosyt – była zespołem lepszym, a mimo to na przerwę schodziła tylko z remisem.

W drugiej połowie obraz gry uległ zmianie. Słowacy stracili intensywność, a Raków zaczął lepiej organizować się w defensywie i spokojniej budować ataki. Już w 51. minucie Jonatan Braut Brunes, po zamieszaniu w polu karnym i skutecznej dobitce, dał zespołowy z Częstochowy prowadzenie. Trener Pavol Staňo, który jeszcze w pierwszej połowie żywiołowo reagował na każde zagranie swojej drużyny, po stracie drugiego gola wyglądał na pogodzonego z wynikiem. Żilina nie miała już sił, by ponownie narzucić wysokie tempo i odwrócić losy spotkania. W takich okolicznościach Marek Papszun wpuścił na murawę rezerwowych, a wynik rywalizacji ustalił Lamine Diaby-Fadiga, dla którego był to trzeci kolejny występ z golem.

Wynik lepszy niż gra

Choć Raków awansował, styl gry, szczególnie w pierwszej połowie rewanżu, był daleki od oczekiwań. Brak kontroli, chaos i problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy pokazały, że polska drużyna musi znacząco poprawić swoją dyspozycję, jeśli chce marzyć o sukcesach w dalszych etapach europejskich rozgrywek. Zwycięstwo i awans cieszą, ale to także jasny sygnał ostrzegawczy: kolejne rywale nie będą tak wyrozumiali jak Żilina.

Żilina — Raków Częstochowa 1:3 (Ďuriš 13′ – Makuch 37′, Brunes 51′, Diaby-Fadiga 72′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,470FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ