Dziś w nocy do Cavaliers i Thunder dołączyły kolejne drużyny, które zameldowały się w półfinale konferencji. Oprócz tego mogliśmy również obejrzeć dwa mecze, które dostarczyły emocji i niespodziewanych rozstrzygnięć.
Boston Celtics 120:89 Orlando Magic
Ta seria okazała się dla Celtics o wiele bardziej wymagająca, niż oczekiwano. Mistrzowie NBA zostali zmuszeni do rozegrania dodatkowego spotkania, ale ostatecznie mogą spokojnie czekać na rywala w półfinale konferencji. Kolejny genialny występ zaliczył Jayson Tatum (35 punktów, 8 zbiórek, 10 asyst), który w tym sezonie bezdyskusyjnie znajduje się w gronie pięciu najlepszych zawodników ligi.
Magic zasługują na wielkie pochwały — postawili drużynie Joe Mazzulli naprawdę trudne warunki i pokazali, że Celtics nie są nie do pokonania.
Indiana Pacers 119:118 Milwaukee Bucks
Kiedy prowadzisz siedmioma punktami na 40 sekund przed końcem meczu, nie możesz wypuścić takiej przewagi — chyba że nazywasz się Milwaukee Bucks. Dwie straty Gary’ego Trenta Jr. (który poza ostatnią minutą rozegrał świetny mecz, zdobywając 33 punkty), rzut za trzy Nembharda, akcja „dwa plus jeden” oraz game-winner Tyrese’a Haliburtona sprawiły, że to Pacers zameldowali się w finale konferencji.
To koniec marzeń Bucks o czymkolwiek w tych play-offach. Brak wyborów w drafcie i starzejący się skład zwiastują marazm wokół Giannisa Antetokounmpo — najlepszego gracza tegorocznej fazy posezonowej. Grek może latem opuścić Milwaukee po 11 latach, a nowa era klubu może rozpocząć się od nieobecności w play-offach przez kilka kolejnych sezonów.
Denver Nuggets 131:115 Los Angeles Clippers
To spotkanie miało tylko jednego bohatera. Jamal Murray „wylosował” dziś mecz na poziomie supergwiazdy (w czwartym meczu zdobył tylko 13 punktów przy skuteczności 5/17). Tym razem Kanadyjczyk zdobył 43 punkty, trafiając 65% rzutów z gry, w tym osiem trójek.
Clippers zagrali dobre spotkanie, ale nie potrafili znaleźć odpowiedzi na popis Murraya. Na uwagę zasługuje także Nikola Jokić, który zaliczył kolejne „ciche” triple-double (13 punktów, 10 zbiórek, 12 asyst). Nuggets prowadzą 3–2, ale nic nie jest przesądzone. Mecz numer sześć odbędzie się w Los Angeles, więc całkiem możliwe, że zobaczymy emocjonujący „game 7”.
New York Knicks 103:106 Detroit Pistons
11, 6, 2, 1, 3 — to różnice punktowe na koniec dotychczasowych meczów tej serii. O zwycięstwie decydują zaledwie ostatnie posiadania. To zdecydowanie najbardziej wyrównana rywalizacja tegorocznych play-offów, która dzięki waleczności Pistons potrwa jeszcze dłużej.
Cade Cunningham i spółka na dwie minuty przed końcem odskoczyli na 6 punktów i, mimo szalonych trójek Mikala Bridgesa i OG Anunoby’ego, zdołali dowieźć zwycięstwo do końca. Świetnie zagrali Cunningham (24 punkty, 8 zbiórek, 8 asyst) oraz Ausar Thompson (22 punkty, 7 zbiórek), dzięki czemu możemy nadal delektować się tą niesamowicie emocjonującą serią — i wciąż czekamy na pierwszą domową wygraną Pistons w play-offach od 17 lat.
Jedno jest pewne: ktokolwiek awansuje, postawi Bostonowi bardzo trudne warunki.