„Drużyna cieni” Bayernu. Genialna koncepcja, która… nie działa

Polityka transferowa Bayernu Monachium to temat, który od wielu lat generuje spore kontrowersje. Działacze klubu z Bawarii często chwalą się zdroworozsądkowym podejściem względem kontraktowania piłkarzy, unikając niepotrzebnych wydatków i starannie analizując każdego wydanego eurocenta. Kto decyduje o podjęciu ryzyka wydatku? Dyrektor sportowy – Hasan Salihamidzić, który bazuje na koncepcji nazywanej „drużyną cieni”. Ta, według słów samego zainteresowanego z 2020 roku, miała gwarantować perfekcyjne przygotowanie do każdej fazy rynku transferowego i minimalizować możliwość wpadek.

Wątek „drużyny cieni” został szeroko omówiony przez popularnego „Brazzo” na łamach m.in. „Kickera” oraz „Sport Bild” w październiku 2020 roku. W tamtym okresie Bayern Monachium był świeżo po wygraniu Ligi Mistrzów, ale jednocześnie zwlekał z kontraktowaniem nowych graczy. Kibice niecierpliwili się biernością Salihamidzicia, który postanowił zabrać głos opisując proces przeprowadzania transferów.

REKLAMA

Według jego słów, w klubie istniały dwie drużyny. Pierwsza, to oczywiście ta złożona z piłkarzy prowadzonych przez Hansiego Flicka. Druga, miała składać się z zawodników, którzy… mogliby dołączyć do klubu. Takich, którzy pasowali do taktyki, a także mieli odpowiedni charakter, by z miejsca odnaleźć się w zespole. Gotowych do bycia częścią wielkiego klubu, za jaki uważa się Bayern Monachium.

Przykładowo, jednym z nich był Dayot Upamecano z Lipska

Mimo, że środek obrony wydawał się wówczas mocno obsadzony, a Flick korzystał z usług Alaby, Boatenga czy Sule, Salihamidzić monitorował sytuację związaną z młodym Francuzem, będąc gotowym na ewentualne podjęcie działań. W momencie, w którym okazało się, że dalsza współpraca z Alabą jest niemożliwa i Austriak odejdzie do Realu Madryt, „Brazzo” zdecydował o zapłaceniu klauzuli odstępnego za Upamecano. Klub tracił jednego gracza, ale błyskawicznie zastępował go odpowiednikiem z „drużyny cieni” tak, by strata była jak najmniej odczuwalna. Formalności nie trwały długo w sporym stopniu dlatego, że Bayern już wcześniej był dogadany z piłkarzem i jego agentem. Miał rozpracowany temat, by móc natychmiastowo zareagować.

Zasadniczy problem był jednak dość banalny

Co z tego, że Bayern wpisał do swojej „drużyny cieni” Eduardo Camavingę, skoro tracąc Thiago nie był w stanie wykupić pomocnika Rennes? Tego typu zmiana wymagała większych nakładów finansowych i odwagi przy prowadzeniu negocjacji. Thiago odchodząc do Liverpoolu zostawił po sobie 22 miliony euro, co było zbyt niską kwotą, by skusić Camavingę. Ten został na kolejny sezon w lidze francuskiej (potem dołączył do Realu Madryt), a „Brazzo” wybrał opcję B, którą był Marc Roca (kosztował 9 milionów euro). Zamiast potencjalnego lidera zespołu, w Bayernie pojawił się gracz, który okazał się klasę słabszy.

Transfer byłego zawodnika Espanyolu przeprowadzono dopiero na początku października, gdy sezon ligowy już trwał. Salihamidzić zakładał, że nowy gracz szybko odnajdzie się w drużynie, bowiem jego atuty są zbliżone do tych prezentowanych wcześniej przez Thiago. Bayern jednego Hiszpana zastąpił drugim. Teoria nie przełożyła się jednak na praktykę. Roca musiał czekać aż do 19. kolejki, by dostać szansę występu w podstawowym składzie. Tak naprawdę do dziś nie przekonał, że jest piłkarzem na poziomie takiego zespołu jak Bayern. Staranna analiza członka „drużyny cieni” okazała się niewypałem.

Piłkarze, którzy odpowiadali dyrektorowi

Innym problemem było budowanie hierarchii wśród zawodników aspirujących do wzmocnienia składu. Przykładowo, 5 października 2020 roku, w klubie pojawił się niejaki Bouna Sarr. Dlaczego Bayern skusił się na usługi 28-letniego wówczas prawego obrońcy? Jak przyznał „Brazzo”, Senegalczyk przez jakiś czas był opcją numer jeden wśród kandydatów na tę pozycję. Szybko wyprzedził go jednak Sergino Dest i to właśnie Amerykanin przykuwał największą uwagę działaczy, a opcją rezerwową byli Riddle Baku oraz Max Aarons.

Gdy Dest zdecydował się na transfer do Barcelony, Bayern musiał działać szybko, więc na przestrzeni ledwie 4 dni wypracował transfer najłatwiejszego do ściągnięcia Sarra. Transfer, który z perspektywy czasu musimy uznać za nieprzemyślany, bowiem chyba nikt w klubie poza samym Salihamidziciem nie widział w nim sensu. To właśnie przy jego przeprowadzaniu, „Brazzo” zdradził w mediach koncepcję „drużyny cieni”. Można odnieść wrażenie, że sam wierzył, że Sarr to klasowy piłkarz, który sprowadzany jest po wcześniejszej analizie. Kibice zarzucali, że to zwykły, przeciętny grajek, dyrektor sportowy uważał, że Senegalczyk będzie wartościowym wzmocnieniem. Życie niezbyt pozytywnie zweryfikowało nadzieje.

Co z Haalandem?

W ostatnim czasie niemieckie media znów wspominają o koncepcji dyrektora sportowego. Wszystko za sprawą Roberta Lewandowskiego, który miałby opuścić Monachium. Jego odpowiednikiem w „drużynie cieni” jest Erling Haaland, ale czy cokolwiek to w tym momencie oznacza? Żeby dokonać tak hitowego transferu, trzeba poświęcić mnóstwo czasu i pieniędzy. Wiara, że Bayern jest zabezpieczony na utratę napastnika jest złudna, a żaden inny klub nie będzie blokował odejścia swojego snajpera, na wypadek, gdyby Bawarczycy akurat nabrali ochoty na transfer.

„Drużyna cieni” sprawdza się, gdy gracze mają klauzule odstępnego i nie wzbudzając większego zainteresowania na rynku transferowym. W przypadku Upamecano temat był prosty. Bayern znalazł się w potrzebie – zatrudnił zawodnika, który wcześniej uznany został za wartościowego następcę. W przypadku takiego Haalanda, mamy do czynienia za sporym przekłamywaniem rzeczywistości. Ciężko przygotować „cień” Roberta Lewandowskiego, nie wiedząc kiedy i czy w ogóle Polak opuści drużynę.

REKLAMA

Osobiście odnoszę wrażenie, że pomysł Salihamidzicia miał pokazać, że Bayern myśli na kilka kroków do przodu. Ma swoją drużynę, ale jednocześnie zastanawia się, jakich graczy należy sprowadzić w kolejnych okienkach. W futbolu pewnym problemów nie da się jednak przewidzieć i zaplanować. Czasem też, nadarza się okazja i warto szybko podejmować ryzyko, bez konieczności prowadzenia długofalowych obserwacji. Co więcej, Bayern w ostatnich sezonach poświęcał sporo czasu zawodnikom „drużyny cieni”, finalnie i tak dochodząc do punktu, w którym nie odważyli się płacić za transfer. Chęci działaczy były dobre, wykonanie dalekie od ideału.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,720FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ