Dramat Manchesteru United – Brighton wydziera zwycięstwo w końcówce

Brighton i Manchester United to zespoły, które mają coś do udowodnienia. Zarówno sobie, jak i własnym kibicom. Mewy chcą wrócić do europejskich pucharów po wydaniu astronomiczych kwot w letnim okienku transferowym. Nie mniejsze ambicje mają Czerwone Diabły, które po zajęciu fatalnej ósmej lokaty w poprzednim sezonie chcą wrócić na swoje miejsce i znów grać w Lidze Mistrzów. Dlatego na Amex Stadium stawką dla jednych i drugich były tylko i wyłącznie 3 punkty.

United pokazało coś, czego brakowało im od dawna

Oba kluby od początku rozgrywek stoją pod znakiem przebudowy. Brighton z nowym trenerem, odświeżoną kadrą i innym pomysłem na siebie niż za kadencji Roberto De Zerbiego. Jednak w Manchesterze mimo pozostania trenera na stanowisku również dzieją się ważne zmiany. Erik ten Hag w końcu może pracować z kadrą jaką od wielu miesięcy budował na Old Trafford. Poprzedni okres pracy Holendra stał pod znakiem kontuzji, więc gdy w końcu większość podstawowej jedenastki była gotowa do gry United zaczęło pokazywać zupełnie nową twarz. Tą, jaką ten Hag chciał od początku zaimplementować w Premier League.

REKLAMA

Po drużynie z Manchesteru w końcu widać pomysł na grę. Aktywny pressing i duży nacisk na intensywność w grze bez piłki to elementy, które nareszcie uległy poprawie. Z Casemiro wyglądającym fizycznie, Masonem Mountem aktywnie pracującym w odbiorze Kobbie Mainoo nie musi już wykonywać pracy za dwóch w środku pola. Jednak nie zatrzymało to Brighton, które wiedziało co zrobić z futbolówką. Ogromna kreatywność Joao Pedro czy Yankuby Minteha w połączeniu ze świetnym dryblingiem była wybuchową mieszanką. Ale przy pierwszej bramce udział brali ich bardziej doświadczeni koledzy – Kaoru Mitoma i Danny Welbeck. Trafienie Anglika sprawiło, że mecz zaczął nabierać większych rumieńców.

Druga połowa należała do Brighton

Druga połowa przyniosła jazdę bez trzymanki z jednego pola karnego do drugiego. Chwilę przed wyrównaniem Diallo, Brighton niemal podwyższyło prowadzenie. Drugiego trafienia gości pozbawił znajdujący się na spalonym Zirkzee, który dotykając piłkę na linii bramkowej zabrał bramkę Garnacho. A jak wiadomo – niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. W doliczonym czasie wynik ustalił błyszczący przez całe 90 minut Joao Pedro, dając swojemu zespołowi bezcenny komplet punktów. Niedosyt i poczucie straty czegoś, co było do wzięcia na wyciągnięcie ręki. Z tym poczuciem mogą pozostać po spotkaniu kibice United. Jednak chociaż ich drużyna przegrała, to na boisku w końcu pokazała coś, co pozwala z nadzieją patrzeć na przyszłość. W starciu na Amex Stadium Czerwone Diabły zmierzyły się z bardzo wymagającym rywalem. Ojcem sukcesu Brighton był Fabian Hurzeler. Zapamiętajcie to nazwisko.

Brighton – Manchester United 2:1 (Wellbecka 32′, Pedro 90+5′ – Diallo 60′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,636FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ