Przed meczem z Arabią Saudyjską przez polskie społeczeństwo przetoczyła się potężna dyskusja. Wynik meczu z Meksykiem sprawiał, że po raz pierwszy w XXI wieku nie zaczęliśmy Mundialu od klęski. Styl generował jednak potężną krytykę względem Czesława Michniewicza. W drugim spotkaniu grupowym bezbramkowy remis nie wystarczał. Marząc o fazie pucharowej, Polska musiała walczyć o zwycięstwo.
Od pierwszych minut oddaliśmy inicjatywę rywalom
To zawodnicy Arabii Saudyjskiej częściej utrzymywali się przy piłce. W pierwszym kwadransie oddali nawet groźny strzał, z którym poradził sobie Wojciech Szczęsny. Polacy starali się ruszać z akcjami po odbiorze futbolówki, ale takich prób nie oglądaliśmy zbyt wiele. Co ciekawe, częściej próbowaliśmy rozgrywać piłkę, ograniczając słynną już „lagę na Lewego”. Efekt był niestety bardzo słaby. Wizualnie, obserwowaliśmy bardzo przeciętne widowisko, ale wynik był kwestią otwartą.
Obie ekipy nie chciały zostawiać miejsca swoim przeciwnikom, co prowadziło do wielu starć i aż trzech żółtek kartek dla zawodników Michniewicza. Duży minus wypada zapisać na konto Matty’ego Casha, który najpierw załapał żółtko, a po chwili ryzykował kolejnym upomnieniem. Kompletnie nieodpowiedzialne ryzyko. Mimo że Arabom zdarzały się błędy w defensywie, rzadko próbowaliśmy je wykorzystywać. Czuć było sporą nerwowość, a statystyki wyglądały dramatycznie źle dla Polaków. Po 30 minutach Arkadiusz Milik miał 7 kontaktów z piłką. Cash 3/3 przegrane pojedynki. Najważniejsza statystyka nie ulegała jednak zmianie.
Polska ponownie czekała na swój moment
O ile z Meksykiem był nim rzut karny — zmarnowany przez Roberta Lewandowskiego, o tyle z Arabią Saudyjską zdołaliśmy wykorzystać tą jedną, wyczekiwaną okazję. Wojciech Szczęsny podał do Casha, który z pierwszej piłki dograł do Przemysława Frankowskiego. Zawodnik Lens rozegrał futbolówkę, wygrywając pojedynek z dwoma rywalami. Następnie swój udział w akcji zaliczyli Cash, Lewandowski i finalizujący sytuację Zieliński. Szybsza wymiana rozmontowała defensywę Arabii Saudyjskiej i dała nam upragnionego gola. Mając potężne problemy z wymianą kilku podań, nagle zrobiliśmy bardzo ładną i przede wszystkim udaną akcję.
Los mógł szybko zabrać nam chwilę radości. Po faulu Bielika na Al Shehrim arbiter zdecydował się odgwizdać jedenastkę. Słusznie? No cóż, to był typowy „miękki karny”, w którym sędzia podjął taką, a nie inną decyzję. Mógł zadecydować inaczej, ale wielkiego skandalu nie ma. Na całe szczęście, Wojciech Szczęsny zachował spokój, broniąc uderzenie Al Dawsariego. Do szatni schodziliśmy z wynikiem 1:0.
Arabia zgasła w drugiej połowie
Mogliśmy przypuszczać, że po zmianie stron rywal biało-czerwonych rzuci się, by odrabiać straty. Arabia Saudyjska miała jednak coraz większe trudności z kreowaniem akcji. Nie udawało im się to w pierwszej połowie, w drugiej pod tym względem byli wręcz bezradni. Ba! To Polacy zdołali uderzyć w poprzeczkę czy słupek i tak naprawdę jedynie pech sprawił, że prowadziliśmy „tylko” 1:0. Trafienie Zielińskiego, a przede wszystkim zmarnowany karny złamały naszego przeciwnika. To my kontrolowaliśmy resztę meczu, a trafienie Roberta Lewandowskiego z 82. minuty zamknęło ryzyko remisu.
Łzy napastnika Barcelony mogą być najlepszym podsumowaniem tego wydarzenia. Nie, to nie był piękny mecz. Po dwóch meczach Mundialu w Katarze mamy jednak 4 punkty i wciąż czyste konto. Teraz niech inni się martwią. Polska zrobiła swoje i możemy czekać na spotkanie z Argentyną. Pełni nadziei. Wczoraj krytykowani, dziś doprowadzili wielu Polaków do uronienia łez wzruszenia.