Dlaczego zatrudnienie Rubena Amorima było błędem Manchesteru United?

Manchesterowi United nie udało się uratować tego sezonu wygraną w finale Ligi Europy, która dałaby im bilet do udziału w następnej edycji Ligi Mistrzów. W lidze pobijają natomiast wszelkie negatywne rekordy. Te rozgrywki zakończą z najniższym dorobkiem punktowym, najniższym miejscem w tabeli oraz najgorszym bilansem bramkowym w erze Premier League. Najpierw błędem okazało się zostawienie Erika ten Haga, a później – zatrudnienie jego następcy. Bo Ruben Amorim nie był trenerem, którego potrzebował Manchester United w momencie, gdy podpisywał z nim kontrakt.

Ruben Amorim ma być trenerem na lata

Dla Manchesteru United obecny sezon jest stracony. Gdyby była to gra, osoby decyzyjne najchętniej wczytałyby save z czerwca ubiegłego roku i po zdobyciu Pucharu Anglii zrobiłyby wszystko inaczej. Ale tak się nie da. W momencie, gdy zwalniano Erika ten Haga Czerwone Diabły zajmowały 14. miejsce w tabeli i traciły 6 punktów do piątego miejsca. Wówczas nie można było jeszcze spisać sezonu na straty. Gdy Ruben Amorim objął drużynę po tymczasowym okresie pracy Ruuda van Nistelrooya, wcześniej asystenta ten Haga, strata do piątego miejsca wynosiła 4 „oczka”, a do końca sezonu zostało 27 spotkań.

REKLAMA

To nie była sytuacja, z której nie dało się nie zrealizować zakładanego celu w postaci awansu do Ligi Mistrzów. Oczywiście, zespół był w rozsypce, natomiast ciągle posiadał jakościowych piłkarzy i latem dokonał całkiem niezłych wzmocnień. Potrzeba było tylko kogoś, kto szybko to posprząta. Podniesie morale zawodników i wyciągnie potencjał z tej drużyny. Krótki czas, w którym zespolem dowodził van Nistelrooy był sygnałem, że nie jest to niewykonalne.

Manchester United postanowił jednak w tamtym momencie zatrudnić trenera pod długofalową wizję

Menedżera, który nie ma doświadczenia w pracy w czołowych europejskich ligach oraz w tak wymagającym środowisku, jeśli chodzi o presję, relacje z mediami czy zarządzanie gwiazdami. Szkoleniowca posiadającego jasno sprecyzowaną filozofię, ustawienie oraz model gry i potrzebującego czasu, aby jego piłkarze zrozumieli pewne zachowania. Jednakże, przy grze w Lidze Europy mikrocykl zespołu zajmowały mecze, podróże i regeneracja, więc nie było czasu na rzecz, która była najbardziej potrzebna nowemu menedżerowi, czyli trening. Portugalski szkoleniowiec jest przywiązany do ustawienia z trójką obrońców i za żadne skarby nie chce tego zmienić – co musieli prześwietlić działacze Man United przy rozmowach z Amorimem – a kadra Czerwonych Diabłów w ostatnich okienkach transferowych była budowana pod wizję Erika ten Haga, stosującego inny model gry. 40-latkowi więc na starcie brakowało specjalistów od gry na poszczególnych pozycjach (wahadłowi, skrajni stoperzy, „półskrzydłowi”).

Ruben Amorim „wykonał wyjątkowo dobrą robotę”, czyli błąd Ratcliffe’a

Sir Jim Ratcliffe zachowywał cierpliwość i sprawiał wrażenie osoby rozumiejącej, że Ruben Amorim potrzebuje czasu. – Myślę, że w tych okolicznościach… Mam na myśli, że przybył w połowie sezonu, nie miał czasu na trenowanie swoich zawodników w sposób, w jaki chce grać, odziedziczył drużynę, na którą nie miał wpływu, zespół niekoniecznie jest zbudowany pod sposób, w jaki chce on grać w piłkę nożną, angielski nie jest jego naturalnym językiem, nigdy wcześniej nie prowadził zespołu w Premier League, zarządza największym klubem na świecie, to trudne miejsce, a on jest młodym facetem. Jeśli wziąć to wszystko pod uwagę, myślę, że wykonał wyjątkowo dobrą robotę – mówił w marcu dla Sky Sports. Wówczas Manchester United zajmował 15. miejsce w tabeli za okres pracy Rubena Amorima. Od tego czasu jest tylko gorzej.

Wracając do słów właściciela Manchesteru United, ma on rację – to rzeczywiście są czynniki, które usprawiedliwiają ciężkie początki Amorima. Niemniej jednak, ktoś zatrudnił trenera w polowie sezonu i wiedział, że nie będzie miał czasu na trenowanie. Wiedział też, że „zespół niekoniecznie jest zbudowany pod sposób, w jaki chce on grać w piłkę nożną”. Miał też świadomość, że „angielski nie jest jego naturalnym językiem” i „nigdy wcześniej nie prowadził zespolu w Premier League”. Gdybyśmy nie wiedzieli, że tym kimś był oczywiście Sir Jim Ratcliffe, to moglibyśmy pomyśleć, że szef grupy INEOS między wierszami próbował wbić szpilkę komuś, kto zatrudnił Rubena Amorima. Jeśli sprowadziłeś trenera, który przez kilkanaście miesięcy musi zmagać się z tyloma przeciwnościami losu i, mimo że klub rozgrywa najgorszy sezon w swojej nowożytnej historii, uważasz, że wykonuje „wyjątkowo dobrą robotę” to oznacza, że w procesie zmiany/rekrutacji trenera coś zrobiłeś źle.

(Nie)kontrolowany krok w tył

Strategia Manchesteru United przypomina wykonanie kontrolowanego kroku w tył, aby w przyszłości zrobić dwa lub trzy w przód. Klub nie był jednak w sytuacji, w której mógł sobie na to pozwolić. Był w miejscu, gdzie jeden krok w tył powodał runięcie w przepaść. Zrobił kontrolowany krok w tył, ale nie sprawdził terenu za swoimi plecami. Dla Manchesteru United ów przepaścią jest brak gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Czerwone Diabły znajdują się w sytuacji, w której desperacko potrzebują zastrzyku finansowego z tych rozgrywek. Nie trzeba mieć dostępu do raportów finansowych klubu, aby mieć świadomość, jak trudna jest ich sytuacja finansowa. Sir Jim Ratcliffe tnie koszty, jak tylko się da. Masowo zwalnia szeregowych pracowników, obcina wszelkie bonusy, kombinuje aby zmieścić się w narzuconych przez Premier League zasadach PSR, przykładowo oferując Bolognii za Joshuę Zirkzee wyższą sumę niż kwota klauzuli odstępnego, aby tylko móc rozłożyć płatność na raty.

Ruben Amorim był o jeden mecz od zapewnienia zespołowi Ligi Mistrzów, jednak w finale Ligi Europy przegrał z Tottenhamem. Manchester United od najlepszych europejskich zespołów dzielą jednak lata świetlne. W klubie musi naprawdę dojść do sporej rewolucji, aby Czerwone Diabły miały realne szanse na powrót do najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie.

Manchester United wykonał już kontrolowany krok w tył

Spadł w przepaść i teraz, aby się z niej wydostać potrzebuje pomocy, za którą musi zapłacić, a środki są bardzo ograniczone. Ruben Amorim przez ponad pół roku na Old Trafford zdążył sprawdzić którzy piłkarze pasują do jego pomysłu na futbol, z którymi będzie trzeba się pożegnać i jakie pozycje wymagają wzmocnień. W efekcie Manchester United po wydaniu prawie 150 mln euro na czysto minionego lata teraz potrzebuje podobnej kwoty, aby w ogóle doprowadzić kadrę do akceptowalnego stanu. Prawdopodobieństwo, że klub, który w ostatnich pięciu latach ma drugi najgorszy bilans transferowy netto w Premier League – a ów szastanie pieniędzmi przełożyło się na 16. pozycję w ligowej tabeli przed ostatnią kolejką sezonu – sprowadzi trenerowi idealnych zawodników do jego filozofii przy mocno ograniczonym polu manewru przez problemy finansowe, graniczą z cudem.

Potrzebny był inny typ trenera niż Ruben Amorim

Ruben Amorim potrzebuje dużego wsparcia finansowego, aby przemodelować zespół na swoją modłę. Dotychczasowe wyniki i sposób gry muszą jednak zapalić lampkę ostrzegawczą osobom decyzyjnym w klubie czy warto w ogóle iść tą drogą. 40-latek nie dał żadnej gwarancji, ani zbyt wielu argumentów, że z kadrą bardziej odpowiadającą jego wymaganiom drużyna zacznie notować wyniki na miarę ambicji zarządu. Wszelkie nadzieje budowane są bardziej na kibicowskim optymizmie i historii Portugalczyka w Sportingu, aniżeli na tym, co działo się na Old Trafford przez ostatnie pół roku. W klubie zawsze powinni być przygotowani na najczarniejszy scenariusz. W nim Ruben Amorim dostaje transfery, Manchester United jeszcze bardziej się zadłuża, zespół nie notuje oczekiwanego progresu, więc jedynym wyjściem z sytuacji pozostaje zwolnienie szkoleniowca. Wówczas z kolei nowy menedżer zastanie drogą kadrę zbudowaną pod wizję poprzednika i historia zatoczy koło. Znowu wszystko będzie trzeba zaczynać od nowa. Od zera.

REKLAMA

Manchester United mógłby uniknąć wielu dylematów, przed którymi teraz stoi, gdyby tylko dokładnie przeanalizował jakiego rodzaju szkoleniowca potrzebuje przed podjęciem decyzji o zwolnieniu Erika ten Haga. Pół roku to za mało, aby skreślać Amorima i wydawać jednoznaczne sądy, iż nie nadaje się do dużych klubów Premier League, ponieważ trafił do nieodpowiedniego miejsca w nieodpowiednim czasie.

Czerwone Diabły wzięły trenera, z którym sufit zespołu wydawał się być zawieszony bardzo wysoko, ale był niewiadomą

Potrzebowali natomiast szkoleniowca z wysoko ustawioną podłogą. Kogoś, kto posprząta bałagan pozostawiony przez Erika ten Haga. Wyjdzie z założenia, że klub z jakiegoś powodu wyłożył na poszczególnych piłkarzy krocie i dał im wysoką pensję, więc nie będzie robił selekcji negatywnej. Zbierze opinie od zawodników dotyczące ich ulubionej roli na boisku i systemu, a potem dopasuje do tego model gry. Skupi się na realizacji celów krótkoterminowych, ponieważ będzie miał świadomość, że przychodzi na okres przejściowy i jego zadaniem jest zminimalizowanie potencjalnych strat. Da gwarancję, ze zespół nie zejdzie poniżej minimalnego poziomu przyzwoitości dla tak zasłużonego klubu. Ustabilizuje zespół, aby następny trener, ten z wyżej zawieszonym sufitem, mógł wejść na bezpieczniejszy grunt. Podpisując z kolei kontrakt z Rubenem Amorimem klub próbował pominąć te wszystkie zadania, co tylko spotęgowało kłopoty pierwszej drużyny.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,950FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ