Po katastrofalnym sezonie 2023/24 w Bawarii zarządzono przegląd kadr. Vincent Kompany nie został jeszcze ogłoszony szkoleniowcem Bayernu Monachium, a niemieckie media już bawiły się w prognozowanie jedenastki, która ruszy do boju o odzyskanie tytułu mistrzowskiego. Wydawało się, że ligowa klęska wywoła huragan, który znacząco przebuduje skład Die Roten. Dziś kluczowe role w drużynie spełniają ci sami gracze, którzy kilka miesięcy temu ze spuszczonymi głowami obserwowali sukces Bayeru Leverkusen. Co więcej, belgijski szkoleniowiec zachowuje się tak, jakby za wszelką cenę chciał stawiać na tę samą jedenastkę, niezależnie od boiskowej formy graczy.
Obrona dziurawa, ale nie do ruszenia
Jedną z najbardziej newralgicznych pozycji w Bayernie Monachium jest środek obrony. Dayot Upamecano i Min-jae Kim już w poprzednim sezonie dali się poznać jako defensorzy, którzy potrafią popełnić niezwykle kosztowne błędy. Vincent Kompany postanowił jednak dać obu kolejną szansę. Kibice mogli odetchnąć z ulgą, bowiem w kadrze na sezon 2024/25 znaleźli się także Eric Dier, Josip Stanisić oraz Hiroki Ito. Wydawało się, że Belg ma kilku kandydatów i będzie w stanie wybrać optymalny duet. Tymczasem defensywa jak popełniała błędy – tak dalej popełnia, a szkoleniowiec ani razu nie wyszedł na mecz innym duetem niż Francuz i Koreańczyk.
Eric Dier śmiało może zostać nazwany przegranym początku sezonu. Angielski defensor był bez wątpienia jednym z wygranych rundy wiosennej. 30-latek z 18 możliwych spotkań Bundesligi aż 13 rozpoczynał w podstawowym składzie. W Lidze Mistrzów zagrał w rewanżowym starciu Lazio, oraz dwumeczach z Arsenalem i Realem Madryt. Z wszystkich środkowych obrońców, to właśnie Anglik wydawał się tym najpewniejszym. W jego grze nie było momentów, które generowały zachwyty. Mimo ponad 1600 minut na murawie, nie popełnił jednak ani jednego błędu, który kosztowałby Bayern straconego gola. Dla porównania Min-jae Kim w statystyce Error led to goal tylko w obecnym sezonie (11 występów) ma już na sumieniu dwa trafienia.
Kompany nie chce rozbijać duetu defensorów
Stanisić oraz Ito są kontuzjowani, ale Dier właściwie nie liczy się w walce o pierwszy skład. Jego całkowity bilans to 10 minut w Bundeslidze oraz 21 w Champions League. Belgijski szkoleniowiec nie zamierza szukać innych rozwiązań niż duet Upamecano – Kim. Wprowadzenie Diera za Koreańczyka byłoby racjonalnym rozwiązaniem, jednak 38-latek najwyraźniej chce uparcie okazywać zaufanie względem byłego gracza Napoli. Ma to swój sens, chociaż kosztuje Bayern spore nerwy w defensywie. Uczciwie rzecz ujmując – trudno dziś uznać, by Upamecano i Kim rozwinęli się od czasu współpracy z Tuchelem.
Joao Palhinha zagrał, bo musiał
O niechęci Kompany’ego do gry z Portugalczykiem w składzie pisaliśmy w tym miejscu. Trudno jednak winić szkoleniowca za to, że preferował młodego i zdolnego Aleksandara Pavlovicia. Pytanie, po co Bawarczykom był kosztowny transfer 29-latka skoro trener nie jest przekonany do jego usług? Zauważmy, że nawet w momencie, gdy Pavlović jest kontuzjowany, a Bayern grał mecz przeciwko FC Barcelonie, rolę defensywnego pomocnika spełniał Joshua Kimmich. Palhinha w zamyśle miał być ustawiony nieco wyżej niż Niemiec. Niestety, pomysł nie zdał testu, a Kimmich nie radził sobie z ofensywnymi graczami Dumy Katalonii. Gdzieś na bocznym torze czeka nadal Leon Goretzka, który w sparingach był nawet testowany jako środkowy obrońca. W obecnym sezonie spędził jednak na murawie ledwie 52 minuty i nie zapowiada się, by dostawał poważniejsze szanse.
Feralne skrzydła
Dziennikarz Frank Linkesch z kickera uważa, że Kompany jest skazany na rotacje w składzie, jednak nie ma wielu alternatyw. Jeśli 38-latek da odpocząć kilku liderom, zmiennicy mogą znacząco obniżyć poziom gry Bawarczyków. Za przykład służą oba skrzydła. Michael Olise miał świetne wejście do składu, ale po ostatnim zgrupowaniu kadry Francji zdecydowanie przygasł. Serge Gnabry ma momenty gdy gra na wysokim poziomie, jednak nie daje konkretów. Jego 7 ostatnich występów to 1 gol i 1 asysta. Słabo, jak na ofensywnego gracza. Alternatywami są Leroy Sané i Kingsley Coman, ale obaj wyglądali ostatnio przeciętnie. Mathys Tel, Arijon Ibrahimović oraz Nestory Irankunda nie budzą najwyraźniej zaufania Kompany’ego, bowiem żaden z nich nie liczy się w walce o grę na skrzydłach.
W ataku niezastąpiony pozostaje Harry Kane. Przed sezonem spekulowano jednak, że Anglik będzie oszczędzany i częściej dostanie szanse odpoczynku. Jego miejsce miał zajmować przesuwany do ataku Thomas Müller. Tymczasem niemiecki weteran został ostatnio ustawiony w roli ofensywnego pomocnika, co skończyło się rozczarowującym epizodem przeciwko FC Barcelonie.
Kompany zaryzykuje zmianami?
Paradoks sytuacji polega na tym, że podobny problem miał swego czasu Hansi Flick. Niemiecki szkoleniowiec prowadząc Bayern Monachium ograniczał się do grupy 14-15 piłkarzy. Gdy pojawiły się kontuzje, nie miał alternatyw dla swoich liderów. Dziś mało kto pamięta, że to właśnie polityka kadrowa była źródłem nieporozumień między Flickiem a jego przełożonymi. On domagał się wzmocnień. Oni przekonywali, że ma wystarczająco silną kadrę, a przecież może korzystać także z młodzieżowców z drużyny rezerw. Niemiec został zresztą zaszufladkowany jako ten, który nie znajduje alternatywnych rozwiązań. Zauważmy jednak, co zrobił w Katalonii, gdy brakowało mu gracza do środka pola. Postawił na Marca Casadó, który doskonale wywiązał się z obowiązków.
Tymczasem Vincent Kompany ma swoją ulubioną jedenastkę, którą zmienia jedynie gdy musi. W porównaniu do jego debiutanckiego, ligowego meczu na ławce Bayernu i jedenastki z meczu przeciwko FC Barcelonie, dokonał jednie zmian graczy mających problemy zdrowotne (Boey, Pavlović, Musiala). W najbliższą niedzielę Bawarczycy zagrają mecz z ostatnią drużyną tabeli Bundesligi – Bochum. Pytanie, czy Kompany zaryzykuje nieoczywistymi wyborami kadrowymi?
Od początku sezonu stawia bowiem na te same nazwiska, a zmiennikami są weterani, którzy nie dają impulsu do lepszej gry. Wystarczy spojrzeć kto w sezonie 2024/25 najczęściej wchodził z ławki – 28-letni Coman, 35-letni Müller, 27-letni Laimer, 29-letni Palhinha oraz 28-letni Sané. Być może warto wyjść z tego nieco hermetycznego kręgu i postawić na kogoś młodszego? Niestety, kłania się tutaj inny problem. Jeśli spojrzymy na ostatnie powołania do kadr Niemiec U-19 oraz U-21, nie znajdziemy tam ani jednego zawodnika z pola, który jest obecnie piłkarzem Bayernu Monachium.