Był marzec 2021 roku, gdy nagłówki polskich portali sportowych nieoczekiwanie podbiło jedno nazwisko. Mateusz Musiałowski został wyróżniony przez oficjalne media społecznościowe „The Reds”. Młody Polak wkręcał rywali w rozgrywkach Premier League U18, a „eksperci” zapewniali, że lada moment może dostać szansę od Jurgena Kloppa, który bacznie przygląda się niesamowitym występom naszego rodaka. Mateusz zanotował wówczas naprawdę solidny bilans – 8 trafień i 4 asysty na przestrzeni 19 spotkań. Scenariusz marzeń stawał się coraz bardziej realny, ponieważ niemiecki szkoleniowiec zaczął zapraszać Musiałowskiego na treningi pierwszego zespołu. Debiut wydawał się kwestią czasu, a przynajmniej tak przekonywano.
Kolejne tygodnie były prawdziwym festiwalem podkręcania oczekiwań
Jedne media zapewniały, że Klopp uważa Polaka za jednego z największych talentów w zespole. Inne opowiadały o „pozytywnej bezczelności” Mateusza, który miał zakładać siatki starszym kolegom, m.in. Fabinho. Co więcej, dziennikarze powtarzali, że Musiałowski od dawna uważany był za wielki talent, a Liverpool musiał walczyć z innymi „potęgami” o jego usługi. „Polski Messi” czy „Polski Hazard” (bo tak określały go polskie media) stał się „wielki” będąc dopiero na początku kariery piłkarskiej. Na początku lipca podpisał profesjonalny kontrakt z „The Reds”, a Jurgen Klopp miał zablokować opcję wypożyczenia do innego zespołu. Wszyscy zakładali, że chce dać mu szansę i w odpowiednim momencie wprowadzić do gry.
Mateusz dostał swoją szansę w Młodzieżowej Lidze Mistrzów, a także rezerwach Premier League. Nie zapomniał także o zespole U18 – w spotkaniu FA Youth Cup popisał się nawet hat-trickiem. Mimo wszystko, w ostatnich tygodniach niczym szczególnym jednak nie zachwycił. Strzelał gole Chelsea U23 i Arsenalowi U23, ale to właściwie wszystko. Fala euforii zdecydowanie osłabła i zamieniła się w niecierpliwe oczekiwanie na wspomniany debiut w pierwszym zespole. W końcu 18 lat to nie jest wiek, w którym występ w seniorskiej drużynie byłby jakąś sensacją, prawda?
Na dziś Liverpool ma w rezerwach/ekipie U18 kilku młodych napastników:
Kaide Gordon – 17 lat. W zeszłym sezonie 6 goli i 3 asysty w 8 spotkaniach. Obecnie ma słabe liczby, ale dostał szansę w pierwszym zespole – na szczeblu Pucharu Ligi Angielskiej i Pucharu Anglii. W tym drugim, rozgrywanym 9 stycznia 2022 roku strzelił nawet gola.
Oakley Cannonier – 17 lat. W tym sezonie 15 goli w 11 występach dla Liverpoolu U18. Znakomite liczby, ale wydaje się, że ma się dalej ogrywać w tej kategorii wiekowej.
Max Woltman – 18 lat. W zeszłym sezonie 10 goli i 8 asyst w 23 spotkaniach Premier League U18. W obecnym 3 gole w Młodzieżowej Lidze Mistrzów, w rezerwach bez szału. Zagrał w Pucharze Anglii, wcześniej dość nieoczekiwanie wszedł na minutę w Lidze Mistrzów.
Mateusz Musiałowski – 18 lat. W zeszłym sezonie 8 goli i 4 asysty w 19 spotkaniach Premier League U18. W obecnym statystycznie „bez szału”. Wciąż bez debiutu w składzie „The Reds”.
Jurgen Klopp żadnemu z nich nie daje możliwości gry w samej Premier League. Wydawało się, że najlepsza opcja to Puchar Anglii czy Puchar Ligi Angielskiej, w których można pozwolić sobie na eksperymenty, ale i tutaj najwyraźniej nie ma większego ciśnienia na grę „młodymi”
Przyjrzyjmy się, na kogo Niemiec stawiał w konkretnych meczach:
wrzesień – Puchar Ligi z Norwich – Minamino – Origi – Gordon
październik – Puchar Ligi z Preston – Minamino – Origi – Blair
grudzień – Puchar Ligi z Leicester – Minamino – Firmino – Williams
styczeń – Puchar Anglii z Shrewsbury – Jones – Woltman – Gordon
Sytuacja jest o tyle problematyczna, że szanse dostali Gordon, Woltman czy nawet Blair (mający bardzo słabe statystki rówieśnik Mateusza), a Polak ani razu nie trafił nawet do kadry meczowej. Dziwi też, że Klopp woli przesunąć do ofensywy Williamsa, niż ryzykować z „młodymi”. Z drugiej strony, jeśli założymy, że optymalna pozycja Musiałowskiego to lewy atak, wówczas nasz rodak „przegrywa” z Takumim Minamino, Japończykiem sprowadzonym za 8.5 miliona euro.
Niemalże przed każdym z tych spotkań, Polak był przewidywany do gry od pierwszych minut i za każdym razem niewiele z tego się sprawdzało. Przez ostatnie dni przekonywano, że musi wręcz zagrać ze Shrewsbury, ale i tym razem nie znalazł się w kadrze meczowej.
Plotki sugerowały, że było to związane z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa, co szybko zostało zdementowane. Agent zawodnika miał przekazać Marcinowi Gelo z „Angielskiego Espresso”, że zawodnik przebył ostatnio zwykłą grypę i dopiero wraca do treningów, więc zbyt wcześnie, by tak po prostu zadebiutował w pierwszym zespole.
Tak naprawdę, to kibice prowadzący strony związane z Liverpoolem niepotrzebnie „pompowali balonik”, sugerując, że piłkarz gotowy jest do gry, gdy w rzeczywistości nie było podobno szans na jego występ.
Co dalej?
Mateusz Musiałowski cały czas musi pracować na swoją szansę. To banał, ale nie ma innej drogi. Wszystkie te porównania do Messiego i nieustanne umieszczanie go na grafikach zapowiadających skład Liverpoolu nie pomagają jego karierze. Jasne, perspektywa gry w takim zespole jak „The Reds” budzi wyobraźnię, a zarazem spójrzmy prawdzie w oczy. Polak to spory talent, ale takich w klubie jest wielu. Nieliczni zdołają zaistnieć w poważnym futbolu. W tym momencie wydaje się, że najważniejsze będzie notowanie coraz lepszych występów w rezerwach i w ten sposób pokazywanie Kloppowi, że jest się gotowym na poważniejsze wyzwania.
Kiedy Mateusz Musiałowski zadebiutuje w pierwszym zespole Liverpoolu? Gdy będzie na to gotowy. Ten moment może być bardzo blisko, a może oddalać się w nieskończoność. Dziś ekipa U23 zagra z Derby County i przekonamy się, czy Mateusz wyjdzie na murawę, czy też zgodnie z zapowiedziami agenta, musi jeszcze poczekać. Kluczowe, by z każdym występem przybliżał się do wymarzonego debiutu, a ten – wcześniej czy później nastąpi.