Ostatni sezon ligowy Legii Warszawa zakończył się jednym z największych blamażów w najnowszej historii klubu. Drużyna, która jeszcze nie tak dawno grała przeciwko Realowi Madryt w Lidze Mistrzów, musiała walczyć o utrzymanie z Termaliką i Górnikiem Łęczna. Niezła końcówka kampanii sprawiła ostatecznie, że Legia zakończyła zmagania na 10. miejscu. Lokata ta w żaden sposób nie zadowalała jednak niczyich ambicji. W tym sezonie sprawa ma się zupełnie inaczej.
Słabość rywali siłą warszawiaków
Legia nie mogła „trafić” ze swoim kryzysem lepiej. Po sześciu kolejkach Wojskowi zgubili już 7 punktów, a i tak plasują się na… drugiej pozycji w ligowej tabeli. Co prawda zaległe spotkania mają jeszcze do rozegrania Pogoń Szczecin czy Raków Częstochowa, ale i tak niżej niż czwarta lokata Legia spaść nie może.
Co ważniejsze, to głównie te dwie drużyny są teraz ich najgroźniejszymi ligowymi przeciwnikami. Nie można zapominać również o Wiśle Płock, która zalicza fantastyczny start w obecnym sezonie. Nawet biorąc pod uwagę Nafciarzy, to Legia ma aktualnie tylko trzech godnych rywali do walki o czołowe lokaty. Legiomiści mają problemy czy braki kadrowe, ale z podobnymi kłopotami mierzy się reszta ligowej stawki.
Wzmocnienia, które realnie podnoszą poziom
Rafał Augustyniak to jeden z najmądrzejszych ruchów, jakie mogli na aktualnym rynku poczynić włodarze warszawskiej Legii. Oprócz niego do drużyny wrócił Carlitos, który już w piątkowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze dał drużynie fajny impuls po wejściu na murawę z ławki. Legia pod wpływem nowych zawodników rozpędza się, ale nie można popadać tutaj w hurraoptymizm.
Mocny trener
Kosta Runjaić naprawdę wie co robi. Z jednej strony nie chce mi się wierzyć, żeby Legia poszła po rozum do głowy i nawet w razie jakiegoś kryzysu dała w spokoju popracować niemieckiemu szkoleniowcowi. Patrząc jednak na drugą stronę medalu, Runjaić udowodnił już w Szczecinie, że wyniki nie przychodzą „od razu”, a jego wizja sprawdza się w dłuższej perspektywie czasu, kiedy właściciele drużyny poczekają na efekty.
Niemiec jest w klubie od niedawna, a już teraz widać w jaki sposób działa na niektórych zawodników. Ernest Muci to chyba największy wygrany od czasu przyjścia szkoleniowca do Legii. Z postaci marginalnej niemal z miejsca stał się wiodącym graczem, który ma na swoim koncie już dwa gole i tyle samo asyst. Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Albańczyk nauczył się grać w piłkę!
Aktualnie Legia ma bardzo nietypowy problem. Paliwa starcza jej jedynie na… jedną połowę spotkania. Zarówno z Górnikiem, jak i Widzewem Łódź ich gra zadowalająco wyglądała jedynie przez 45 minut. W przypadku starcia z łodzianami była to pierwsza połowa, natomiast w ostatnim pojedynku z zabrzanami mowa o drugiej odsłonie meczu. Jeśli pojawi się regularność, której wymaga od drużyny Kosta Runjaić, to o małym „powrocie” na polską arenę piłkarską pisać będą wszystkie największe media w Polsce.
Dobry kubeł zimnej wody
Remis z Trójkolorowymi to kubeł zimnej wody, która potrzebna była zarówno społeczności, jak i szatni Legii Warszawa. Wojskowi realnie mogą walczyć o powrót do europejskich pucharów, bo wszystko „układa” się aktualnie tak, jakby tego chcieli.
Mają całkiem mocny skład, doświadczonego trenera, a przede wszystkim brak większej liczby rywali, którzy mogliby zagrozić im w większym stopniu. Legia nie gra wybitnie, ale gra równo, a tego brakuje większości drużynom z Ekstraklasy. Wystarczy, by legioniści „robili swoje”, a podium wydaje się trafić do nich przy okazji.