Początek Ange’a Postecoglou na Tottenham Hotspur Stadium sugerował, że właśnie rozpoczyna się budowa nowej drużyny, która będzie w stanie rzucić wyzwanie najsilniejszym. Koguty nie przegrały w pierwszych 10 kolejkach tego sezonu, zdobywając w tym czasie 26 punktów. Po dwóch pierwszych miesiącach Tottenham był liderem, a nowy trener odmienił drużynę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Z zespołu nastawionego na defensywę uczynił on jedną z najbardziej efektownych ekip w całej Europie. Niemniej jednak ten miesiąc miodowy nie mógł trwać wiecznie. W dalszej części sezonu Spurs wyraźnie spuścili z tonu i wszystko wskazuje na to, że w kolejnym sezonie Ligę Mistrzów znów będą zmuszeni oglądać jedynie w telewizji.
Tottenham bez Ligi Mistrzów
Szanse Tottenhamu na ten moment na grę w Champions League w przyszłym sezonie są tak naprawdę jedynie matematyczne. Na trzy mecze do końca tracą oni do Aston Villi aż siedem punktów i dodatkowo mają gorszy bilans bramkowy. Musieliby więc wygrać wszystko do końca i liczyć na to, że The Villans nie wygrają żadnego z dwóch spotkań. W obecnej formie Tottenhamu i biorąc pod uwagę to, że mają przed sobą starcie z Manchesterem City trudno wyobrazić sobie, aby zdobyli oni w trzech ostatnich meczach komplet punktów. Zwłaszcza że ostatni raz taka seria trzech zdarzyła im się pod koniec poprzedniego roku.
Oczywiście przed startem rozgrywek nikt nie oczekiwał, że już w pierwszym sezonie Postecoglou zdoła wprowadzić zespół do Ligi Mistrzów. Niemniej jednak efektowny początek na tyle rozbudził nadzieje w kibicach, że mają oni prawo teraz czuć niedosyt. Przecież jeszcze dwa miesiące po wysokiej wygranej z Aston Villą (4:0) wydawało się, że to Tottenham jest w lepszym położeniu. Niemniej jednak ostatnimi meczami piłkarze Postecoglou niemal wypisali się z wyścigu o pierwszą czwórkę. Przegrali wszystkie ostatnie cztery mecze, tracąc aż 13 goli. Oczywiście przeciwnicy byli wymagający (Newcastle, Arsenal, Chelsea i Liverpool), jednak w większości tych spotkań długimi fragmentami ekipa Postecoglou była tylko tłem dla rywali.
Mimo wszystko, jeżeli Tottenham nie zajmie miejsca w pierwszej czwórce, nie będzie to tylko efekt ostatnich porażek. Nie licząc pierwszych 10 kolejek, punktują oni na poziomie zespołów ze środka tabeli. W 25 meczach zespół Postecoglou zdobył zaledwie 34 punkty – co daje średnią 1,36 na mecz – i ma ujemny bilans bramkowy (-2). W analizowanym okresie jest to dopiero dziewiąty wynik w całej Premier League. Gdyby nie ten wybitny początek Tottenham miałby dzisiaj problem załapać się do jakichkolwiek europejskich pucharów.
Porównanie z poprzednim sezonem
Tak naprawdę, jeżeli porównamy obecny sezon do poprzedniego, który – pod względem końcowego miejsca w lidze – był najgorszym w ostatnich 14 latach, progres jest znikomy. Na trzy kolejki do końca Spurs mają dokładnie tyle samo punktów, co na koniec minionej kampanii (60). Prawdopodobnie przebiją oni ten wynik, jednak trzeba też wziąć pod uwagę inne rozgrywki. Rok temu Tottenham dotarł do 1/8 finału Ligi Mistrzów, a w krajowych pucharach dochodził dalej niż w trwającym sezonie. Oczywiście Postecoglou nie miał okazji do osiągnięcia sukcesu w europejskich rozgrywkach. Niemniej jednak, ze względu na mniej meczów w środku tygodnia, miał też więcej czasu na pracę z zespołem.
Ponadto poprzedni sezon był dość specyficzny ze względu na zwolnienie Antonio Conte i dokończenie sezonu z trenerami tymczasowymi – najpierw Christianem Stellinim, a później Ryanem Masonem. Spurs skończyli ligę tak nisko głównie w wyniku bardzo słabej końcówki. W momencie zwolnienia Conte Tottenham był na czwartym miejscu, a średnia punktów na mecz (1,75) była wyższa niż w obecnej kampanii (1,66). Co ciekawe, w trwającym sezonie – według danych z Understat – Tottenham ma też sporo szczęścia. Podopieczni Postecoglou „powinni” mieć około dziewięciu punktów mniej. Dla porównania rok temu „zasłużyli” na 2-3 „oczka” mniej. Porównując więc liczbę oczekiwanych punktów na mecz w dwóch ostatnich sezonach, w obecnym jest ona nieco niższa (1,46 do 1,52).
Aspekty działające na korzyść Postecoglou
Na bazie powyższych statystyk można więc mieć wątpliwości co do tego, czy Tottenham pod wodzą Postecoglou zrobił krok do przodu. Owszem, trzeba brać pod uwagę też inne czynniki, takie jak rozwój poszczególnych piłkarzy, styl gry czy atmosfera wokół klubu. I pod tym względem niewątpliwie kadencję Australijczyka trzeba oceniać pozytywnie. Zespół gra ofensywny i atrakcyjny futbol, czego domagali się kibice po kadencjach Conte i Jose Mourinho. Pod okiem Postecoglou rozwinęło się też wielu piłkarzy, którzy wcześniej nie odgrywali znaczącej roli, jak Pape Matar-Sarr czy Destiny Udogie.
Niemniej jednak trener, trener rozliczany jest głównie z wyników. A tak się składa, że obecny sezon pod względem punktowym jest dla Tottenhamu jednym z najgorszych w ostatnich kilkunastu latach. Choć na usprawiedliwienie Postecoglou, trzeba dodać, że nie miał on łatwo. W zasadzie był on zatrudniany z myślą, że będzie to projekt długofalowy. Tak naprawdę przed rozpoczęciem kampanii nikt w klubie nie oczekiwał, że Koguty będą walczyły o najwyższe cele. Pierwszy sezon miał być czasem na poznanie drużyny i zbudowanie solidnych fundamentów.
Tottenham potrzebuje cierpliwości
I były ku temu powody. Przede wszystkim latem do Bayernu odszedł Harry Kane, największa gwiazda i najlepszy strzelec zespołu. Pomimo zainkasowania 95 milionów euro nie sprowadzono jego następcy, a postanowiono te pieniądze zainwestować w inne pozycje. Zespół oczywiście został solidnie wzmocniony. Latem przyszli Mickey Van De Ven, James Maddison, Brennan Johson i Guglielmo Vicario. Zimą dorzucono jeszcze Timo Wernera i Radu Dragusina. Mimo to Postecoglou musiał poradzić sobie z odejściem zawodnika, na którym w ostatnich latach opierała się gra ofensywna całego zespołu, nie mając w kadrze klasycznej „dziewiątki”. Co więcej, nowy trener wymagał od zawodników zupełnie innego sposobu gry niż jego poprzednicy, co też było kolejnym wyzwaniem.
Mimo że Postecoglou błyskawicznie odmienił drużynę, tak z biegiem czasu zaczęło pojawiać się coraz więcej mankamentów. 58-latek chce, aby jego zespół zawsze trzymał się swojego planu i nie dostosowywał się do rywala, przez co Tottenhamowi często brakuje planu B. Niemniej jednak pierwszy sezon nowego projektu zawsze jest trudny i często po prostu potrzeba cierpliwości. Tak było w przypadku Manchesteru City Pepa Guardioli, Liverpoolu Jurgena Kloppa czy Arsenalu Mikela Artety. Mimo że początki nie były najlepsze, to każdy z nich dostał czas, piłkarzy, jakich chciał i po dłuższym czasie zbudował jedną z najlepszych drużyn na świecie. Nie wiadomo jak będzie w przypadku Tottenhamu Ange’a Postecoglou, jednak – jak pokazały wcześniejsze przykłady – pierwszy sezon o niczym jeszcze nie przesądza.