Czy Dominik Szoboszlai okaże się „drugim” Kevinem De Bruyne?

Dominik Szoboszlai został oficjalnie zaprezentowany jako nowy zawodnik Liverpoolu. 22-letni Węgier stał się najdroższym piłkarzem sprzedanym przez RB Lipsk, a zarazem trzecim najwyższym wydatkiem transferowym w dziejach „The Reds”. Czy 70 milionów euro jest ceną adekwatną do umiejętności piłkarskich ofensywnego pomocnika? Dlaczego Liverpool zdecydował się zapłacić więcej, niż obecna wartość rynkowa Szoboszlaia?

Na początku maja, Szoboszlai łączony był z przenosinami do Newcastle

Przedstawiciele „Srok” mieli pojawiać się na spotkaniach RB Lipsk i podjąć decyzję, że warto pokusić się o pozyskanie Węgra. Większe zainteresowanie mediów wywoływali jednak autor 16 trafień w minionym sezonie Bundesligi — Christopher Nkunku, czy filar defensywy Joško Gvardiol. Ten pierwszy został sprzedany za 60 milionów euro do Chelsea, transfer drugiego do Manchesteru City wydaje się jedynie kwestią czasu. Szoboszlai nie był postacią z pierwszych stron gazet. Nie łączono go z topowymi klubami Europy, a potencjalne przenosiny do Newcastle traktowano z dużym dystansem. Był uważany za solidnego gracza, ale zarazem takiego, który rzadko zwraca na siebie uwagę.

REKLAMA

Prosty przykład — przez cały sezon 2022/23 tylko dwukrotnie znalazł się w jedenastce kolejki „kickera”. Tyle samo co Marcin Kamiński, a mniej niż Rafał Gikiewicz! Czołowe kluby Europy nie były przekonane do transferu Szoboszlaia, szczególnie biorąc pod uwagę wysoką klauzulę odstępnego. Liverpool postanowił jednak iść pod prąd i zgodził się zapłacić 70 milionów euro. Więcej niż Chelsea za Nkunku, uważanego, za czołową gwiazdę Bundesligi.

Drugi De Bruyne?

W minionym sezonie zaliczał średnio 0.63 GCA (Goal-Creating Actions, czyli zachowań takich jak podania czy odbiory piłki, które kończyły się golami) na 90 minut. Pod tym względem był lepszy niż Bruno Fernandez (0.49) oraz Jude Bellingham (0.57). Wyższy wynik uzyskał Kevin De Bruyne (1.15). Szoboszlai potrafi uderzyć z dystansu, jest niezłym kreatorem gry, z wymienionej czwórki zawodników miał najwięcej podań z tzw. martwej piłki (ze stałych fragmentów gry).

W 2015 roku Manchester City dokonał kapitalnego biznesu, sprowadzając za 76 milionów euro z Wolfsburga wspomnianego Kevina De Bruyne. To była niemalże dwukrotność wartości rynkowej Belga. Ryzyko okazało się opłacalne, a KDB stał się jednym z najlepszych piłkarzy we współczesnej historii „Obywateli”. W momencie transferu do Premier League miał 24 lata, czyli dwa lata więcej niż dziś ma Szoboszlai. Zasadnicza różnica — De Bruyne zmieniał klub, mając za sobą sezon, w którym zanotował 16 goli i 28 asyst! Bundesliga stała się dla niego za ciasna. Przewyższał ligę niemiecką poziomem i był gotowy na poważniejsze wyzwanie. Oddajmy jednak — wcześniej podjął już próbę i odbił się od Chelsea.

Gdybyśmy dziś mieli wymienić 3-5 najlepszych pomocników Bundesligi, Węgier pewnie nie łapałby się na takie zestawienie

Wydawało się, że czeka go jeszcze sezon w ekipie RB i dopiero wtedy zdecyduje się odejść do lepszego klubu. Tym bardziej że różnica między poziomem rozgrywek jest znacząca. Wystarczy przypomnieć sobie jak Lipsk i Szoboszlai wypadli w Lidze Mistrzów na tle Manchesteru City. Węgier ma potencjał, ale Liverpool przejmuje go, gdy sufit jego umiejętności jest nadal zagadką. To, co pokazał w Bundeslidze, naszym zdaniem nie jest warte 70 milionów euro. Być może Jurgen Klopp uznał jednak, że Szoboszlai jest na dobrej drodze, by stać się kimś takim jak De Bruyne, a wcześniejsze przenosiny do Premier League pozwolą mu się szybciej rozwinąć? Wysokość transferu może być problemem dla Węgra, po którym zapewne będzie się oczekiwać od razu dobrej gry. Osobiście, mimo że 22-latka widziałem w grze kilkadziesiąt razy — mam spore wątpliwości, czy to w tym momencie piłkarz na pierwszy skład Liverpoolu. Tradycyjnie jednak – wszystko zweryfikuje boisko.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,724FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ