Czy beniaminki znów spadną? Sprawdzamy co z Leicester, Ipswich i Southampton

Cykl zapowiedzi sezonu 2024/2024 Premier League czas zacząć! Na początek wypada przedstawić nowości, czyli beniaminki. W poprzednich trzech latach aż 7 z 9 klubów, które awansowały z Championship do pierwszej klasy rozgrywkowej od razu notowały powrót do zaplecza Premier League. Czy Leicester, Ipswich i Southampton mają wystarczająco dużo jakości, by uniknąć losu poprzedników? Przekonajmy się.

Leicester City

Popularne Lisy nie mają przed sobą łatwego sezonu. W pierwszej połowie ich kampanii w Championship zachwycali i szli na rekord punktowy, jednak ostatnie miesiące nie były dla nich pomyślne. W ostatnich 20 spotkaniach na zapleczu wyraźnie zwolnili, zdobywając jedynie 32 punkty i będąc w tym okresie dopiero ósmą siłą ligi. Ostatecznie Leicester i tak zajęło pierwsze miejsce w tabeli, ale prawdziwe problemy były dopiero przed klubem z King Power Stadium. Chelsea wyciągnęła ich menedżera Enzo Marescę, a niedługo potem jednego z najważniejszych piłkarzy – Kiernana Dewsburry-Halla. Zakupy The Blues uratowały ich co prawda przed złamaniem przepisów finansowych, ale za Leicester ciągną się jeszcze zarzuty z kampanii 2022/2023, które będą miały duże reperkusje. The Foxes mogą zostać rekordzistą pod względem kary punktowej w Premier League. Grozi im odjęcie od 6 do aż 15 oczek. Co gorsze, sytuacja kadrowa wcale nie wygląda znacznie lepiej od zakulisowych problemów.

REKLAMA

Następcą Mareski został ogłoszony Steve Cooper, mający spore doświadczenie w walce o utrzymanie w Premier League. Jednak przed Walijczykiem stoi zadanie trudne jak posprzątanie stajni Augiasza. W porównaniu do pozycji sprzed dwóch lat, w składzie Leicester lepiej wygląda jedynie obsada bramki. Mads Hermensen pokazał wiele jakości w Championship i wygryzł swoich rywali. Wśród stoperów pierwszymi wyborami powinni być Wout Faes i wykupiony z Atalanty Caleb Okoli, a opcjami rezerwowymi zostaną Conor Coady i Jannik Vestergaard. Nieco bardziej obiecująco wyglądają boki obrony. Po obiecującym wypożyczeniu w Bologni wrócił Viktor Kristiansen, a na prawej stronie o minuty rywalizować powinni James Justin i Ricardo Pereira. Siłą Lisów powinni być skrzydłowi, zwłaszcza że po wypożyczeniu udało się definitywnie wykupić Issahaku Fatawu, a grający po drugiej stronie Stephy Mavididi już teraz znajduje się na radarze znacznie mocniejszych klubów. Nic dziwnego, bo Mavididi i Fatawu w Championship uzbierali łącznie 37 goli i asyst.

Skazani na spadek?

Jednak to tyle z pozytywów, bo drużynie w środku pola i napadzie zwyczajnie brakuje jakości. Zwłaszcza, że po odejściu Dewsburry’ego-Halla wciąż nie znaleziono dla Anglika godnego zastępstwa. W kadrze nie brakuje defensywnych pomocników. Wilfred Ndidi, Harry Winks, Boubakary Soumare i Hamza Choudhury powinni zapewnić solidność, ale żaden z nich nie oferuje dynamicznie wyprowadzanych ataków ani kreatywności. Jednym pomocnikiem o takim profilu jest Facundo Buonanotte. Argentyńczyk został wypożyczony z Brighton bez opcji wykupu, ale raczej nie jest zawodnikiem, który może zagwarantować utrzymanie. W ataku jest jeszcze gorzej. Patson Daka i 37-letni Jamie Vardy są kontuzjowani, Tom Cannon nie ma zaufania trenera, a klub wciąż nie kupił nowej dziewiątki. Wywalczenie utrzymania w takich warunkach zakraja o miano cudu. Patrząc na to z drugiej strony, ostatnim razem gdy Leicester było skazywane na spadek, ostatecznie sięgnęło po mistrza.

Plusy +

  • boki obrony i skrzydłowi, nie brakuje tam talentu i potencjału
  • doświadczenie Steve’a Coopera w walce o utrzymanie

Minusy –

  • brak napastnika, który może strzelić dwucyfrową liczbę goli
  • niska kreatywność w środku pola i problemy w ataku pozycyjnym
  • wisząca nad klubem kara punktowa

Ipswich Town

Największym atutem The Tractor Boys w nadchodzącej kampanii bez wątpienia będzie postać menedżera. Kieran McKenna swoim wyjątkowym podejściem do futbolu zapewnił Ipswich dwa awanse w ciągu dwóch lat. W roli beniaminka Championship klub został ogromną sensacją i wywalczył bezpośredni awans do Premier League. Naturalnie pozostawia to pytania odnośnie jakości kadry, w końcu wielu z podstawowych zawodników dopiero co występowało w League One. Jednak mądre zarządzanie właścicieli i skuteczne działania na rynku transferowym sprawiają, że to właśnie druga drużyna poprzedniego sezonu Championship zdaje się najlepiej przygotowaną do nadchodzącej kampanii wśród beniaminków.

Ipswich nie popełniło błędów swoich poprzedników. Rok temu Burnley nie wykupiło żadnego z wypożyczonych wcześniej piłkarzy, którzy byli dla nich kluczowi na zapleczu elity. Wśród nich byli m.in. Ian Maatsen czy Nathan Tella: kolejno finalista Ligi Mistrzów z BVB oraz mistrz Niemiec w barwach Bayeru Leverkusen. Dla podopiecznych McKenny kluczową postacią w poprzednim roku był Omari Hutchinson, dlatego 20-latka wykupiono definitywnie z Chelsea za ponad 20 milionów euro. Poza Jamajczykiem do klubu dołączyły inne młode talenty, które zbierały pozytywne recenzje na zapleczu Premier League. 23-letni środkowy obrońca Jacob Greaves z Hull City oraz 21-letni Liam Delap z Manchesteru City, który poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu również w Hull. Poza młodymi talentami zaopatrzono się również w piłkarzy z doświadczeniem w Premier League. Bramkę wzmocnił Arijanet Murić z Burnley, a na prawą stronę defensywy zakontraktowano Bena Johnsona, który w barwach West Hamu rozegrał 69 spotkań w Premier League.

To strategia wzmacniająca najsłabiej jakościowo pozycje stosunkowo niskim kosztem i pozwalają wierzyć w utrzymanie. Z kolei w przypadku spadku klub nie będzie zmuszony do sprzedaży większości pierwszej jedenastki. Mając odpowiedniego człowieka na ławce trenerskiej, a właśnie takim jest McKenna, można spodziewać się, że awans do elity nie będzie oznaczał zimnego prysznica, nawet w przypadku powrotu do Championship już w następnym roku.

Potencjalne problemy

Jednak trudno pisać o Ipswich w samych superlatywach. Ich działania są bardzo rozsądne, ale to wciąż tegoroczny kopciuszek. W Championship byli co prawda najlepszą ofensywą ligi i zdobyli 92 bramki, ale postawa defensywy pozostawiała wiele do życzenia. Stracili aż 57 goli, co w porównaniu do zeszłorocznych beniaminków jest niepokojące. Burnley, Sheffield i Luton awansowali do Premier League tracąc na zapleczu poniżej 40 bramek. Ponadto wartość rynkowa kadry jest zdecydowanie najniższa w lidze i według portalu Transfermarkt nie wynosi nawet 100 milionów euro. Nawet Leicester i Southampton mogą pochwalić się ponad dwukrotnie większą wyceną swoich piłkarzy. Dlatego też trudno wymagać od McKenny walki o utrzymanie nawet mimo tego, jak świetnym jest fachowcem.

REKLAMA

Plusy +

  • McKenna pozostał w klubie
  • mądre działania na rynku transferowym

Minusy –

  • kadra bez doświadczenia na poziomie Premier League
  • w Championship stracili aż 57 bramek
  • Ipswich ma najniższą wartość rynkową składu w lidze

Southampton

Święci w teorii powinni być najsłabszym z beniaminków, bo awans wywalczyli dopiero po play-offach, w których nawet nie byli faworytami. Jednak na ich korzyść gra fakt, że wielu z zawodników, którzy spadali do Championship wciąż nie odeszła z klubu i to właśnie oni byli fundamentem, który przyczynił się do awansu. Poza tym, poprzedni sezon drugiej najmocniejszej ligi w Anglii był bardzo wymagający. Southampton zdobyło aż 87 punktów, które w przeszłości potrafiło dawać nawet bezpośredni awans, a i tak zajęli „dopiero” czwarte miejsce w tabeli.

Southampton, podobnie jak Ipswich, nie próżnowało podczas letniego okienka. Również wykupili dotychczas wypożyczonych piłkarzy – Taylora Harwooda-Bellisa i Flynna Downesa. Poza nimi, ważnymi wzmocnieniami powinni okazać się m.in. Ben Brereton Diaz, Yukinari Sugawara i Adam Lallana, który w wieku 36 lat powrócił do klubu po po 11 sezonach od momentu odejścia. Za zdobywanie bramek powinien być odpowiedzialny Adam Armstrong, który w minionej kampanii strzelił 21 goli i zaliczył 13 asyst. Anglik jest królem Championship, jednak w wyższej klasie rozgrywkowej nie radzi sobie już tak dobrze. W Premier Leage strzelił dotychczas zaledwie 4 gole w 68 meczach.

Poza główną strzelbą zespołu wątpliwości pozostawia linia obrony, która radziła sobie jeszcze gorzej niż Ipswich, a w efekcie Święci stracili aż 63 bramki. W dodatku kontuzjowany jest Gavin Bazunu, a grający pod jego nieobecność Alex McCarthy znacznie odbiega poziomem od 22-latka. Zwłaszcza w grze nogami, na którą mocno naciska trener. Nie wróży to najlepiej dla defensywy Jana Bednarka i spółki.

Nie powtórzyć losu Burnley i Norwich

Russell Martin to kolejny bardzo młody trener w Premier League (38 lat) i rówieśnik McKenny. Jednak w przeciwieństwie do menedżera Ipswich Szkot nie miał wcześniej w karierze wielkich sukcesów. Ani w MK Dons, ani w Swansea nie odnosił spektakularnych wyników. To, co pozwoliło mu na pracę na St. Mary’s Stadium, to styl, który wnosił do prowadzonych przez siebie drużyn. I o ile w Championship było to jego atutem, to w Premier League Martin będzie musiał zmienić swoją filozofię, albo inaczej powtórzy los poprzednich trenerów, którzy skupiali się na odważnej i ładnej dla oka grze. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Rok temu spotkało to Burnley Vincenta Kompany’ego, a wcześniej dotknęło to Norwich Daniela Farke. W tym momencie trudno odpowiedzieć na pytanie, czy Szkot podąży tą samą drogą.

Plusy +

  • mądre ruchy w letnim okienku transferowym
  • na papierze mają najmocniejszą kadrę z beniaminków

Minusy –

  • przeciekająca defensywa, która nie została wzmocniona
  • styl gry oparty na posiadaniu piłki może być wyrokiem na tle mocniejszych rywali
  • Adam Armstrong nie czuje się najlepiej na poziomie Premier League

Przeczytaj także zapowiedzi przedsezonowe o rywalach beniaminków w walce o utrzymanie:

Nottingham Forest – po raz trzeci uciec spod topora

Brentford – czy na pewno są zbyt mocni żeby spaść z Premier League?

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,635FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ