Czas stabilizacji. Dlaczego Fernando Santos to najbezpieczniejszy wybór z możliwych?

Dziś zakończyły się długie poszukiwania nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Zgodnie z wczorajszymi doniesieniami – jest to Fernando Santos. 68-latek podpisał kontrakt do końca eliminacji EURO 2024 z automatycznym przedłużeniem do MŚ 2026 w przypadku awansu. Biorąc pod uwagę grupę eliminacyjną na nadchodzące Mistrzostwa Europy Santos ma przed sobą misję zbudowania reprezentacji na mundial w USA, Kanadzie i Meksyku. Dlaczego wybór Cezarego Kuleszy jest bezpieczny?

REKLAMA

Fernando Santos to selekcjoner, którego każdy zaakcpetuje

Cezary Kulesza w swojej dość krótkiej, bo trwającej dopiero 17 miesięcy kadencji prezesa PZPN już dwukrotnie stanął przed zadaniem wyboru nowego selekcjonera. Za pierwszym razem, nominując na to stanowisko Czesława Michniewicza podzialił polskie środowisko piłkarskie. Nie chodziło tyle o umiejętności czysto trenerskie 52-latka, ale o jego przeszłość i słynne 711 połączeń z „Fryzjerem”, szefem mafii ustawiającej mecze. Najczęściej zadawanym pytaniem nie było: czy Michniewicz nadaje się na selekcjonera reprezentacji Polski, a: czy może pełnić tak ważną funkcję mając tak niejasną i ciemną przeszłość?

Tym razem prezes PZPN postąpił zupełnie inaczej. Po Mistrzostwach Świata i zwolnieniu Czesława Michniewicza piłkarska Polska podzieliła się na dwa obozy. Obrońców polskiej myśli szkoleniowej, do której należy głównie starsze pokolenie byłych polskich piłkarzy i trenerów oraz idealistów, którzy chcieliby ofensywnej gry, wysokiego pressingu i proaktywnej piłki. Na wybór Fernando Santosa nikt specjalnie nie będzie narzekał. To nie jest trener, który jak Leo Benhakker będzie kazał Polakom „wyjść z drewnianych chatek”. Nie będzie niczym Paulo Sousa wygłaszał kwiecistych przemówień i nie będzie chciał za wszelką cenę zmieniać mentalności naszego narodu. Nikt też nie może narzekać na jego osiągnięcia. Żaden Jerzy Engel w najbliższych dniach nie zapyta retorycznie w czym lepszy jest Fernando Santos od przykładowego Marka Papszuna.

Ciężko było zatrudnić trenera z lepszym CV niż Fernando Santos

Portugalczyk ma 12 lat doświadczenia selekcjonerskiego (4 w Grecji i 8 w Portugalii). W 2016 roku z Portugalią zdobył Mistrzostwo Europy, a 3 lata później wygrywał Ligę Narodów. Z Grecją w 2012 roku na EURO awansował do ćwierćfinału, a dwa lata później na mundialu w Brazylii znów wyszedł z grupy zatrzymując się na 1/8. Od odejścia Fernando Santosa Grecja ani razu nie zakwalifikowała się na wielką imprezę. Jako trener klubowy prowadził trzy największe portugalskie kluby – Porto, Sporting i Benfikę zbierając doświadczenie w europejskich pucharach. W reprezentacji Portugalii przez lata potrafił zarządzać ego Cristiano Ronaldo utrzymując z nim dobre relacje. Współpraca z Robertem Lewandowskim – najbardziej surowym recenzentem kadry ostatnich lat – powinna być więc przy tym pestką. Czego chcieć więcej?

I tu właśnie pojawia się druga strona medalu. O ile zatrudnienie Fernando Santosa w nikim nie wzbudzi specjalnego oburzenia i Portugalczyk od początku nie będzie na cenzurowanym to nikt chyba nie popada również w euforię. Wszyscy pamiętamy w jaki sposób Portugalia zdobyła Mistrzostwo Europy (wygrywając jeden mecz w podstawowym czasie gry). Na czterech wielkich turniejach Portugalia Fernando Santosa pokonała tylko 6 drużyn w ciągu 90 minut. Mimo niewątpliwych sukcesów 68-latek został zapamiętany jako trener, który nie potrafi wykorzystać pełni potencjału najlepszego pokolenia w historii kraju. Tłumił ofensywne możliwości swojego zespołu stosując zbyt ostrożne i zachowawcze środki. A czy to Wam przypadkiem czegoś nie przypomina?

Bezpieczny wybór Cezarego Kuleszy

Cezary Kulesza wybrał selekcjonera, który jest na tyle doświadczony w tej pracy i elastyczny w swoim sposobie gry, że nie będzie potrzebował dużo czasu, aby nauczyć się tej reprezentacji akurat w momencie, w którym w cyklu piłki reprezentacyjnej mamy najwięcej czasu na budowę kadry. Stąd też mogą pojawić się wątpliwości. Mieszane odczucia z ostatniego mundialu po osiągnięciu największego sukcesu na tej imprezie od 1986 roku sugerują, że obecne pokolenie kibiców oczekuje czegoś więcej niż samego wyniku. Oczekuje także stylu gry, który będzie charakteryzował się przede wszystkim odwagą, a podstawowym założeniem nie będzie „uniknąć porażki”, a „wygrać”. Może akurat był to czas na selekcjonera, który będzie liderem. Przewodnikiem całej grupy. Który wmówi piłkarzom, że są lepsi niż w rzeczywistości. Będzie ich budował. Porwie kibiców swoją charyzmą. Zarazi cały kraj optymizmem. Fernando Santos nie jest takim typem człowieka. Piłkarze z nim współpracujący podkreślają, że ma charyzmę, ale na zewnątrz jest typem stoika.

Cezary Kulesza podjął więc najbardziej bezpieczny wybór z możliwych. Fernando Santos powinien zagwarantować reprezentacji Polski ciągłość w awansach na wielkie turnieje i dawno niewidzianą w kadrze stabilizację. To trener, który nie będzie budował oblężonej twierdzy, jak Czesław Michniewicz i Jerzy Brzęczek, nie będzie pouczał dziennikarzy jak Leo Benhakker i nie czmychnie przy pierwszej lepszej okazji jak Paulo Sousa. Ponadto Santos ma mieć też wpływ na rozwój szkolenia w polskim futbolu. – Chciałbym zająć się nie tylko pierwszą reprezentacją, ale także sięgnąć do korzeni, czyli drużyn młodzieżowych. Naprawdę to lubię, lubię mieć wpływ na to, co dzieje się w kadrach do lat 15, 17, 19 i tak dalej. To tam zaczyna się nasza przyszłość. (…) Dlatego mam zamiar być kimś w rodzaju koordynatora systemu szkolenia – charakteryzował swoją rolę w wywiadzie dla Interii. W Portugalii również nie zajmował się tylko pierwszą reprezentacją, a zdmodernizował cały związek.

Wszystko układa się więc w logiczną całość

Cezary Kulesza wybrał kandydata, przy którym istnieje bardzo małe ryzyko, że coś sknoci. Fernando Santos swoim doświadczeniem trenerskim, charakterem i typem osobowości powinien zagwarantować reprezentacji coś, czego w ostatnim czasie najbardziej brakowało – spokój. Kiedy dziennikarze rozpalą wokół kadry lekki ogień 68-latek nie będzie podlewał go beznyną, a spokojnie go ugasi. Reprezentacja wreszcie powinna być stabilna.

Z procesu wyboru selekcjonera przez Cezarego Kuleszę często się żartuje, ale na razie prezes PZPN – moim zdaniem – robi to dobrze. Michniewicz przyszedł w roli strażaka i odniósł sukces. Teraz Kulesza ustalił sobie pewne kryteria, jak doświadczenie w pracy selekcjonerskiej, zdaje się też, że słucha mądrych głosów ze środowiska dziennikarskiego (Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek będą asystentami Santosa). Krótko mówiąc – nie chce powtarzać błedów z przeszłości. W porównaniu do Zbigniewa Bońka, który wybierał selekcjonera według własnego „widzi-mi-się”, za którym trudno było nadążyć to akurat pozytywna zmiana. Fernando Santos ma zapewnić reprezentacji spokój, stabilizację i ciągłość projektu. Nawet, jeśli wyniki (które w ostatnich latach są dobre) się nie zmienią to i tak będzie to zmiana na lepsze.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,570FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ