W 1. kolejce Ekstraklasy zawodnik Jagiellonii, Mateusz Kowalski został pierwszym graczem z rocznika 2005, który strzelił gola na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Biorąc pod uwagę najmłodszych debiutantów w Ekstraklasie – Kowalski znajduje się jednak dopiero na 37. miejscu. Czy przebicie się do najwyższej ligi w kraju to drzwi do wielkiej kariery, czy niekoniecznie? Postanowiliśmy to sprawdzić biorąc na tapet najmłodszych debiutantów ligi.
Na początek kilka uwag technicznych. Najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce przyjęła nazwę Ekstraklasa przed sezonem 2008/09, więc od tego momentu zawężamy nasze poszukiwania. Aby też nie uwzględniać na naszej liście zawodników zbyt młodych, co do których nie możemy jeszcze przesądzać, czy rzeczywiście mają tak duży talent, jaki zdradzali jako nastolatkowie ustaliliśmy, że od debiutanckiego meczu muszą upłynąć co najmniej 3 lata, czyli zawodnik musiał zadebiutować najpóźniej w sezonie 2018/19. Wszystko jasne? No to zaczynamy.
Daniel Hoyo Kowalski (Wisła Kraków) – 15 lat, 9 miesięcy i 13 dni w momencie debiutu
Hoyo-Kowalski debiutował pod koniec sezonu 2018/19 w starciu z Zagłębiem Sosnowiec. Polak urodzony w Barcelonie od razu musiał wyjść od 1. minuty, bez żadnego przetarcia wcześniej na tym poziomie, ponieważ Wisła miała duże problemy kadrowe w linii defensywy. Hoyo-Kowalski zagrał cztery mecze z rzędu w pełnym wymiarze czasowym i generalnie był chwalony, szczególnie za swobodę, z jaką rozgrywa piłkę jako środkowy obrońca, ale na ponowny występ w Ekstraklasie musiał czekać do ostatniej kolejki następnego sezonu. Kiedy w kolejnych rozgrywkach dostał tylko minutę w lidze – następnego lata udał się na wypożyczenie do 2-ligowego Hutnika Kraków. Tam grał regularnie, ale po powrocie do Wisły najwyraźniej nie przekonał do siebie Jerzego Brzęczka. W miniony weekend nie znalazł się nawet w kadrze na mecz z Sandecją i prawdopodobnie znów odejdzie na wypożyczenie. Od debiutu Daniela minęły już ponad 3 lata, a na poziomie Ekstraklasy rozegrał on zaledwie 425 minut.
Mateusz Żukowski (Lechia Gdańsk) – 16 lat i 23 dni
Pierwszy mecz Mateusza Żukowskiego w Ekstraklasie to wejście na minutę w ostatnim meczu rundy jesiennej sezonu 2017/18. Od pierwszej minuty Mateusz dostał za to szansę w ostatnim meczu tych rozgrywek. Następne 3 lata Żukowski pukał do pierwszego zespołu, ale drzwi co najwyżej tylko uchylały się od czasu do czasu. Przełomem w jego karierze okazały się dopiero poprzednie rozgrywki. Piotr Stokowiec kombinował w jaki sposób zastąpić Karola Filę i jednocześnie rozwiązać problem gry młodzieżowca i wpadł na pomysł, aby przesunąć na prawą obronę Mateusza Żukowskiego, dotychczas nominalnego skrzydłowego lub środkowego napastnika. Udało się. Pół roku przyzwoitej gry wystarczyło, aby po 20-latka zgłosił się Rangers FC. W szkockiej drużynie Żukowski na razie zagrał tylko w Pucharze, a na debiut w Premiership ciągle czeka.
Przemysław Bargiel – 16 lat, 1 miesiąc i 3 dni
Jego kariera zdecydowanie nie potoczyła się według obranego planu. Bargiel wyjechał z Polski latem 2017 roku, jeszcze przed 18. urodzinami. Do młodzieżowego zespołu AC Milanu trafił mając w Ekstraklasie rozegrane dokładnie 94 minuty. Jak to często bywa przy transferach do tak wielkich klubów – zawodnik przepadł, a słuch o nim zaginął. O pomocniku znów zrobiło się głośniej we wrześniu 2019 roku, kiedy wrócił do Polski i podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław. Przygoda za granicą nie sprawiła jednak, że bramy Ekstraklasy się otwarły. Przez trzy sezony Przemysław Bargiel rozegrał łącznie tylko 13 minut w Ekstraklasie. Nacieszyć musi się na 2-ligowych boiskach, gdzie występują rezerwy Śląska. Bargiel zniknął z radarów na tyle, że ani razu nie dostał powołania do kadry U-21, ani nawet U-20.
Przemysław Mystkowski (Jagiellonia Białystok) – 16 lat, 1 miesiąc i 6 dni
8 lat temu został pierwszym zawodnikiem z rocznika 1998, który zadebiutował w Ekstraklasie. Dziś – pozostaje bez klubu. Długa przygoda Mystkowskiego z Jagiellonią dobiegła końca. Mimo, że zawodnikowi przepowiadało się wielką karierę to nigdy nie został on nawet ważnym zawodnikiem białostoczan. Pomiędzy pierwszym, a drugim golem Mystkowskiego w Ekstraklasie minęły ponad 4 lata. Najbardziej owocne rozgrywki pod względem liczby czasu gry w Ekstraklasie to sezon 2020/21, w którym spędził na boisku 857 minut. Jego najwyższy wynik w klasyfikacji kanadyjskiej to gol i 2 asysty w sezonie 2019/20, co jak na ofensywnego pomocnika jest wynikiem fatalnym. Dość powiedzieć, że Mystkowski w całej swojej seniorskiej karierze zebrał więcej żółtych kartek (18) niż goli i asyst razem wziętych (15). Nawet na wypożyczeniu w klubach 1. Ligi szło mu kiepsko.
Michał Rakoczy – 16 lat, 1 miesiąc i 19 dni
Jeden z zawodników, którym Michał Probierz może bronić się przed osobami krytykującymi go za brak odwagi w stawianiu na młodzież. To u tego szkoleniowca debiutował Rakoczy wchodząc na plac gry na 3 minuty w ostatnim meczu sezonu 2017/18 przeciwko Pogoni Szczecin. Na następną szansę pokazania się w Ekstraklasie ofensywny pomocnik musiał czekać ponad rok. W następnych rozgrywkach – 2019/20 sporadycznie pojawiał się na placu gry, a kolejny sezon spędził na wypożyczeniu w 1-ligowej Puszczy Niepołomice, gdzie grał już zdecydowanie częściej. Poprzedni sezon natomiast był przełomowy, jeśli chodzi o grę w Ekstraklasie. Rakoczy zagrał 1204 minuty. Stopniowo, krok po kroku zwiększa swój wpływ na zespół, a przyjście Jacka Zielińskiego sprawiło, że jest jeszcze ważniejszą postacią Cracovii.
Daniel Barbus (Górnik Zabrze) – 16 lat, 2 miesiące i 17 dni
Jeśli pamiętacie tego zawodnika to łapcie ode mnie wirtualną odznakę prawdziwych fanów Ekstraklasy. Daniel Barbus to najdziwniejszy przypadek – obok zawodnika, o którym będzie za chwilę – w naszym zestawieniu. Zadebiutował on w Ekstraklasie pod koniec sezonu 2011/12 wchodząc z ławki na 3 minuty. Jeśli chodzi o przygodę z najwyższym szczeblem rozgrywkowym to by było na tyle. Co więcej, Barbus nigdy nie zagrał nawet na zapleczu Ekstraklasy. Resztę kariery spędził w drugiej i trzeciej lidze. Jako zawodnik Górnika figurował jednak aż do lata 2017 roku, przebywając jednak wcześniej na wypożyczeniu w Puszczy Niepołomice i Polonii Bytom. Z Górnika trafił do 3-ligowego Podhala Nowy Targ, a obecnie gra dla Gwarku Tarnowskie Góry.
Przemysław Macierzyński (Lechia Gdańsk – 16 lat, 3 miesiące i 27 dni)
Kolejny zawodnik, którego nieznajomość nie jest żadną ujmą nawet dla najwierniejszych kibiców polskiej piłki. W liczbie minut spędzonych na boiskach Ekstraklasy nie dorównuje on nawet wyżej opisywanemu Barbusowi. Macierzyński w sezonie 2014/15 pojawił się na boisku tylko na minutę i więcej w Ekstraklasie już go nie widzieliśmy. Skrzydłowy był wysyłany na wypożyczenia do młodzieżowej drużyny Benfici i Gryfa Wejherowo, ale po czasie jasne stało się, że wielkiej kariery nie zrobi. Z Lechii trafił do drugiej drużyny Miedzi Legnica. Potem chwilę grał na poziomie 3. Ligi, a rok temu przeniósł się do klasy okręgowej do Unii Kanice. W wieku 16 lat miał świat u stóp debiutując w Ekstraklasie, a dziś – mając 23 lata – kopie w okręgówce. Losy piłkarzy bywają przewrotne.
Filip Jagiełło – 16 lat, 4 miesiące i 7 dni
Aby pokazać, że wczesny debiut w Ekstraklasie nie musi oznaczać trudności w dalszej karierze nasze zestawienie zakończymy Filipem Jagiełło (choć to nie jedyny przykład, bo Mariusz Stępiński, Krystian Bielik, Dawid Kownacki i Bartłomiej Drągowski też zrobili kariery debiutując w wieku 16 lat). Filip Jagiełło po raz pierwszy w Ekstraklasie wystąpił w sezonie 2013/14, w którym Zagłębie Lubin spadło z Ekstraklasy, więc na regularną grę w najwyższej klasie rozgrywkowej musiał trochę poczekać. Ta nadeszła jednak dopiero w sezonie 2016/17, a rok później Filip był już podstawowym środkowym pomocnikiem Zagłębia. Za granicę wyjechał dość późno, bo dopiero w wieku 22 lat. W Genoi grał dość rzadko, ale ostatnie dwa sezony spędzone w Brescii na poziomie Serie B były obiecujące.