Trzecie miejsce zdobyte w sezonie 2013/14 było sporym sukcesem Ruchu Chorzów. „Niebiescy” zyskali wówczas prawo startu w kwalifikacjach Ligi Europy, co miało być przygodą bez większej nadziei na awans do fazy grupowej rozgrywek. Podopieczni Jana Kociana zaskoczyli jednak piłkarską Polskę, eliminując FC Vaduz oraz Esbjerg. W decydującej rundzie ich rywalem był Metalist Charków. Oba mecze nie przynosiły rozstrzygnięcia, więc o zwycięstwie w dwumeczu, a co za tym idzie awansie do LE, zadecydowała dogrywka. W niej Niebiescy niezwykle pechowo stracili gola po faulu bramkarza i problematycznym rzucie karnym. Sensacyjny awans był niezwykle bliski, a przecież niewielu wierzyło w Niebieskich. Jak potoczyły się losy bohaterów tamtego zespołu?
Krzysztof Kamiński
Decydującym momentem dwumeczu okazała się pechowa interwencja Krzysztofa Kamińskiego. Golkiper, chcąc powstrzymać wychodzącego na dogodną pozycję rywala, dopuścił się faulu na wagę czerwonej kartki i rzutu karnego. Kilka miesięcy później odszedł do japońskiej Jubilo Iwaty, gdzie pozostał przez kolejne 5 lat. Na konto Ruchu wpłynęło 200 tysięcy euro. W barwach japońskiego zespołu rozegrał 158 spotkań, w których zachował 50 czystych kont, więc trudno tu mówić o nieznaczącym epizodzie. Kamiński w 2020 roku wrócił do Polski, bronić bramki Wisły Płock. Stopniowo jego pozycja w zespole słabła i jeszcze kilka miesięcy temu wydawał się być skazany na rolę rezerwowego w Fortuna 1 Lidze. W październiku 2023 roku awaryjnie sprowadzono go… do Ruchu Chorzów. Solidność, ciekawe doświadczenie na japońskich boiskach, ale pewnego poziomu nigdy nie przeskoczył.
Daniel Dziwniel
Pół roku po meczu z Metalistem został sprzedany do szwajcarskiego St. Gallen. Niebiescy zarobili 300 tysięcy euro, piłkarz najpierw przesiadywał na ławce rezerwowych, potem zerwał więzadło krzyżowe. Dziś występuje na pierwszoligowym poziomie w barwach Górnika Łęczna. Od czasu odejścia z Chorzowa jego wartość rynkowa spadała, dziś mimo ledwie 31 lat jest wyceniany na 150 tysięcy euro. Jego dorobek na boiskach Ekstraklasy to 118 występów, mało kto kojarzy zapewne, że urodził się we Frankfurcie i karierę zaczynał w trzeciej lidze niemieckiej.
Marcin Malinowski
W tamtym czasie był już 39-letnim graczem, który po zakończeniu tamtego sezonu opuścił Ruch, trafiając do Porońca Poronin. Karierę piłkarską kontynuował do 2019 roku, gdy postanowił sprawdzić się jako trener. W kolejnych latach był asystentem Dariusza Dudka w Sandecji i Zagłębiu Sosnowiec (które w 2023 roku poprowadził w 8 spotkaniach jako tymczasowy szkoleniowiec). Obecnie w tym samym klubie pracuje jako asystent Artura Derbina.
Piotr Stawarczyk
Po zakończeniu tamtego sezonu opuścił Chorzów i trafił do Zawiszy Bydgoszcz. Długo w tym klubie miejsca nie zagrzał, po roku przenosząc się do Puszczy Niepołomice. Przed rokiem dołączył do Dalinu Myślenice. W 2022 roku, podczas wywiadu dla Tomasza Bochenka z Gazety Krakowskiej opowiadał o przyszłości związanej z projektem PlayMaker.pro, którego został wówczas dyrektorem. Widać, że praca związana ze skautingiem mu odpowiada i znalazł dla siebie właściwe zadanie na przyszłość.
Marcin Kuś
Po finiszu rozgrywek 2014/15 zakończył swoją karierę. O dalszych losach Kusia napisano w lutym tego roku na łamach serwisu „Łączy Nas Piłka”. Całość znajdziecie w tym miejscu, Marcin Kuś w 2016 roku założył akademię piłkarską, bowiem… nie chciał wysłać swojego syna do obcej akademii. Dość nieoczekiwanie „wkręcił się” w temat i znalazł dla siebie nowego zajęcie. Kuś we wspomnianym wyżej artykule przyznał: Po zakończeniu profesjonalnej kariery były różne propozycje z niższych lig, ale nie skorzystałem. Nie chciałem gdzieś w mniejszych miejscowościach być obiektem napinki rywali czy wysłuchiwać wiązanek od kibiców. Nigdy nie miałem parcia, żeby gdzieś wydzwaniać, przypominać o sobie czy się wpraszać. Starałem się też nie wywoływać kontrowersji swoimi wypowiedziami. Co ciekawe, w ostatnim czasie Kuś postanowił podjąć wyzwanie pracy w roli dyrektora sportowego Stomilu Olsztyn. Wyzwanie ogromne, czas pokaże jak poradzi sobie z niełatwą misją.
Łukasz Surma
Rekordzista Ekstraklasy w liczbie występów zakończył swoją karierę w barwach Ruchu, by… w 2018 roku wrócić do świata futbolu jako grający trener Watry Białka. Stopniowo pokonuje kolejne szczeble kariery trenerskiej. W ostatnich latach prowadził Sołę Oświęcim, Garbarnię Kraków, Piast Żmigród i Stal Stalową Wolę. Obecnie jest szkoleniowcem Sandecji Nowy Sącz. Ujmijmy to w ten sposób — póki co osiągane wyniki nie są idealne. Najwyraźniej jednak kolejny pracodawcy wierzą w piłkarskie doświadczenie Surmy i czekają, aż stanie się podobnie dobrym trenerem jak był piłkarzem. Faktem jest jednak, że Łukasz próbuje swoich sił w miejsach, w których praca jest wyzwaniem i nie idzie na łatwiznę.
Bartłomiej Babiarz
Podobnie jak reszta kolegów, opuścił klub po zakończeniu sezonu, podpisując umowę z Termalicą. Jeszcze w poprzednim sezonie był zawodnikiem Skry Częstochowa i rozegrał 30 spotkań na poziomie Fortuna 1 Ligi. Mając 34 lata powiedział jednak — koniec. Szybko znalazł sobie nowe zajęcia i obecnie jest trenerem analitykiem w Warcie Poznań.
Marek Zieńczuk
Jego osobę przytaczaliśmy w tekście dotyczącym jedenastki Wisły, która pokonała Barcelonę. 163 spotkania w barwach Wisły Kraków, przez wiele sezonów generujący kapitalne „liczby”. Krakowski mistrz asyst — w dwóch sezonach zaliczył ponad 10 ostatnich dograń. W 2009 roku uznał, że jego kariera potrzebuje zmian i podpisał kontrakt ze Skodą Xanthi. Dodajmy, że Wisła nie zarobiła na tej sprzedaży, bowiem Zieńczukowi wygasła umowa, a klub nie był najwyraźniej przekonany, że trzeba walczyć o jej przedłużenie. W Grecji szału nie było, tym bardziej że przydarzyła się kontuzja kolana.
Marek stosunkowo szybko wrócił do Polski, podpisując kontrakt z Lechią Gdańsk. W jej barwach zagrał ledwie 3 mecze, ale pojawiła się szansa odejścia do Ruchu Chorzów. Tam znów błyszczał, a w 2014 roku był blisko awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Po zakończeniu kariery zatęsknił za futbolem i wrócił strzelać gole dla Pomorza Sopot. Od 2016 roku pracował w Akademii Piłkarskiej Lechii Gdańsk, od listopada 2022 roku jest trenerem Lechii U19.
Jakub Kowalski
Zaskakującą postacią tamtego składu był Jakub Kowalski — dziś gracz drugoligowej Stali Stalowa Wola. Jakub nigdy nie był postacią pierwszoplanową i tak samo jak większość kolegów — opuścił Ruch pod koniec sezonu 2014/15. W jego przypadku nowym pracodawcą zostało Podbeskidzie. W poprzednim sezonie imponował świetnymi statystykami — uzbierał 13 trafień oraz 11 asyst. Stal zaliczyła awans, a Kowalski poziom wyżej radzi sobie nieporównywalnie gorzej. Dodajmy jednak, na ekstraklasowych boiskach uzbierał 88 spotkań.
Filip Starzyński
Po zakończeniu (tak, wiadomo) sezonu 2014/15 odszedł do KSC Lokeren, a od 2016 roku bronił barw Zagłębia Lubin. W lidze belgijskiej nie zdołał wywalczyć sobie podstawowego składu. Po powrocie do Polski stał się jednym z czołowych ligowców. Do dziś uzbierał 73 gole i 81 asyst na boiskach Ekstraklasy. Bez cienia wątpliwości, był jednym z najcenniejszych graczy tamtego składu Ruchu Chorzów, tym bardziej przykre, że na jego odejściu klub nic nie zarobił. Latem wrócił co prawda do Niebieskich, ale jest dziś cieniem samego siebie z dawnych lat.
Grzegorz Kuświk
Napastnikiem Ruchu Chorzów był wówczas Grzegorz Kuświk — dziś gracz Zenitu Międzybórz, który (nie zgadniecie!) po zakończeniu wspomnianego sezonu opuścił Chorzów, trafiając do Lechii Gdańsk. Niebiescy na transakcji nie zarobili nawet jednego grosza. Grzegorz po dwóch przyzwoitych sezonach (11 i 8 goli) wyraźnie zwolnił z tonu, czego efektem był ledwie 1 gol w 17 występach dla pierwszoligowego Stomilu Olsztyn w sezonie 2020/21. Jego wartość rynkowa w szczytowym momencie sięgała jedynie 700 tysięcy euro, a jednak dokładał ważną cegiełkę do sukcesów Ruchu.
Wspaniały trener, który… został zwolniony
Niewiele ponad miesiąc po meczu z Metalistem, Jan Kocian nie pracował już w klubie. Słowacki szkoleniowiec został wybrany najlepszym trenerem Ekstraklasy w rozgrywkach 2013/14, zbierał mnóstwo pochwał i uważany był za jednego z najlepszych fachowców w kraju. Co z tego, skoro kilka ligowych porażek i klęska w Pucharze Polski sprawiły, że notowania Kociana błyskawicznie poszybowały w dół? W kolejnych latach pracował m.in. w Pogoni Szczecin oraz Podbeskidziu, a nawet kadrze Jemenu. Przez kilka tygodni pomagał zresztą w Ruchu — do którego powrócił w 2019 roku. Współpraca została szybko zakończona, a Słowak przez kolejne 3 lata pozostawał bez pracodawcy. Wrócił w 2022 roku, by poprowadzić Zlate Morave. Po 15 spotkaniach podziękowano mu za dalszą współpracę.
Ciekawą postacią ówczesnego Ruchu był także rezerwowy z rewanżu przeciwko Metalistowi — Michał Helik. Oczywiście, niewielu przypuszczało wówczas, że gracz będzie reprezentantem Polski, a jego wartość rynkowa sięgnie 3 milionów euro. Helikowi pomogła gra w Cracovii, a obecnie występuje dla Huddersfield.
Co by było gdyby?
Czy ewentualny awans do fazy grupowej Ligi Europy uratowałby przyszłość tamtej drużyny? Sukces, jakim było dojście do ostatniej rundy kwalifikacji, został absolutnie zmarnowany. Większość graczy odeszła za darmo, nie udało się spieniężyć solidnego występu w dwumeczu z Metalistem. Być może, gdyby nie pechowa interwencja Kamińskiego, to Ruch Chorzów awansowałby dalej? Wówczas w klubie pojawiłyby się środki na zatrzymanie graczy, rozsądny rozwój? Niebiescy mieli mocno poczciwy skład, pełen solidnych ligowców, ale bez większych gwiazd. Jedenastka złożona wyłącznie z Polaków nie czuła kompleksów i była bliska „namieszania” w Europie. Ruch grał swoje i był kilka minut od serii rzutów karnych, która mogła być loterią i dać sensacyjny awans. Dziś tamte spotkania pozostają wspomnieniem, a klub walczy o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. Spotkanie z Metalistem było ostatnim, jakie chorzowianie rozegrali w europejskich pucharach. Na kolejne szybko się nie zanosi…