Obecnie w Ekstraklasie pracuje 7 zagranicznych trenerów, z czego prawie połowa (Ivan Djurdjevic, Aleksandar Vukovic, Bartosch Gaul) ma polskie obywatelstwo, a Pavol Stano był jako piłkarz związany z polską Ekstraklasą. Większość klubów stawia na znane nazwiska (pewnie także ze względów finansowych), ale w ostatnich latach przez najwyższą klasę rozgrywkową w Polsce przetoczyło się kilkunastu zagranicznych szkoleniowców. Co robią oni teraz i jak potoczyła się ich trenerska kariera po wyjeździe z Polski? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Jako przedział czasowy wzięliśmy 5 poprzednich sezonów. Na liście pominęliśmy nazwiska, które w dalszym ciągu związane są z polską piłką. Przykładowo Radoslav Latal, który zdobywał z Piastem wicemistrzostwo Polski dziś prowadzi w Fortuna 1. Lidze Bruk-Bet Termalicę Nieciecza, a Kiko Ramirez wrócił do Wisły Kraków – oficjalnie – w roli dyrektora sportowego.
Romeo Jozak (Legia Warszawa)
Legia Warszawa w ostatnich sezonach królowała w wyciąganiu trenerów, którzy – delikatnie rzecz ujmując – nie okazywali się zbawicielami zespołu. Dla Romeo Jozaka praca z Legią była debiutem w roli pierwszego trenera. Przed przyjściem na Łazienkowską Jozak miał doświadczenie jako asystent trenera, ale przede wszystkim znany był z dobrej pracy z młodzieżą w Dinamie Zagrzeb. Po zwolnieniu z Legii podjął się pracy jako selekcjoner w reprezentacji Kuwejtu U23 (2 mecze), a potem już seniorskiej kadry tego kraju (5 meczów). Od 1 sierpnia pozostaje natomiast dyrektorem technicznym reprezentacji Arabii Saudyjskiej. Chorwat trenerskiej kariery nigdy nie zrobił, ale kiedy sprawdza stan konta pewnie nie może narzekać na pracę na Bliskim Wschodzie.
Dean Klafuric (Legia Warszawa)
Następcą Romeo Jozaka został jego asystent, Dean Klafuric, który doświadczenie jako trener również miał nikłe. Przed Legią chwilę prowadził HNK Gorica, ale znacznie więcej mogliśmy powiedzieć o jego przygodzie w piłce kobiecej, gdzie przez 3 lata trenował reprezentację Chorwacji. W Legii przetrwał tylko 15 meczów, ale kariery trenerskiej nie porzucił. Najpierw prowadził NK Hrvatski Dragovoljac, ale odszedł zanim rozegrał oficjalny debiut, a potem do CV dopisał sobie jeszcze trzy kluby – cypryjski Ethnikos, chorwacki Slaven i węgierski Honved Budapeszt. Na żadnej posadzie nie wytrwał jednak nawet jednego roku. Może się to zmienić w prowadzonym obecnie węgierskim klubie, ale na razie się na to nie zapowiada. W 10 meczach jego średnia wynosi 0,6 pkt/mecz.
Ricardo Sa Pinto (Legia Warszawa)
Jedna z najbarwniejszych postaci, jaka pojawiła się w ostatnich latach w Ekstraklasie. Sa Pinto miał w CV poważne kluby, jak Sporting, Crvena Zvezda czy Standard Liege, ale nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej. Tak było też w Legii i nadal nic w tym aspekcie się nie zmieniło. W Bradze wytrzymał niecałe pół roku, w Vasco da Gama niespełna 80 dni, w tureckim Gaziantep 4 miesiące, a w Moreirense – pół roku spadając z zespołem z najwyższej klasy rozgrywkowej w Portugalii. Być może trend odmieni się w obecnym miejscu pracy – w irańskim Esteghal pracuje od lipca i w listopadzie zdobył z zespołem mistrzostwo kraju. Odkąd w 2012 roku Portugalczyk rozpoczął karierę trenerską pracował już w 15 klubach ani razu nie mając przerwy dłuższej niż rok, rzadko nawet dłuższą niż 6 miesięcy. Mimo, że wszędzie pozostawia po sobie spaloną ziemię to i tak potrafi znaleźć nowe miejsce pracy. Posiadanie dobrego agenta ułatwia (futbolowe) życie.
Peter Hyballa (Wisła Kraków)
Druga postać, której losy po zwolnieniu z Ekstraklasowego klubu są śledzone przez kibiców z Polski. Choć Petera Hyballę i Ricardo Sa Pinto dzieli wiele (sposób patrzenia na piłkę, droga do zostania trenerem) to łączy jedno – porywczy charakter, przez który szybko odchodzą z klubów. Od zwolnienia z Wisły Kraków nie minęły jeszcze dwa lata, a Hyballa ma już czwarty klub. W duńskim Esbjergu wytrwał 2 miesiące, tyle samo w Turkugucu Munchen (4. liga niemiecka), a ze słowackiego Trencinu odszedł po niecałych dwóch miesiącach. Obecnie od połowy stycznia prowadzi NAC Bredę (2. liga holenderska) i w klubie są z niego zadowoleni. Zobaczymy jak długo.
Joan Carrillo (Wisła Kraków)
Drugi przedstawiciel Wisły Kraków w naszym zestawieniu, czyli klubu, który trenerów zmienia jak rękawiczki. Sam Carrillo również nie zna słowa stabilność. To trener, który – podobnie, jak wyżej opisywani – ciągle żyje na walizkach. Po zwolnieniu z Wisły Kraków przeniósł się na Węgry, gdzie przez 7 miesięcy prowadził Fehervar. Następnie była zaledwie dwumiesięczna przygoda na Cyprze z AEK Larnaka, skąd – po roku przerwy – wrócił na Węgry, gdzie ma już wyrobioną markę prowadzić Debrecen. 8 miesięcy później, wraz z końcem sezonu znów pozostał bez klubu. Od początku lutego dostał szansę ratowania CD Lugo przed spadkiem na trzeci poziom rozgrywkowy w Hiszpanii. Biorąc pod uwagę, że podpisał kontrakt do końca sezonu – również tam raczej długo nie zostanie.
Adrian Gula (Wisła Kraków)
Przypadek całkiem świeży, bo Słowak zwalniany był z Wisły Kraków przed rokiem. Adrian Gula zrobił sobie chwilę przerwy, ale już od początku sezonu wrócił do pracy we własnej ojczyźnie. Jego Dunajska Streda jest obecnie liderem ligi słowackiej i ma realną szansę na pierwsze w historii klubu mistrzostwo kraju. Po trudnych początkach, w których zespół łączył ligę z grą w eliminacjach do europejskich pucharów Dunajska Streda złapała wiatr w żagle. W ostatnich 13 meczach odnieśli 10 zwycięstw i zanotowali 3 remisy. Hipotezy co do niepowodzenia Guli w Wiśle są więc dwie. Albo to dobry trener tylko na własnym podwórku albo w Krakowie trenerom tak trudno odnieść sukces/spełnić oczekiwania. Skłaniamy się raczej ku tej drugiej.
Nenad Bjelica (Lech Poznań)
Tego Pana nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Po odejściu z Lecha Nenad Bjelica dostał ofertę z Dinama Zagrzeb, z którym dwukrotnie zdobył mistrzostwo Chorwacji, ale – przede wszystkim – dwukrotnie wprowadził zespół do Ligi Mistrzów i po raz pierwszy od 48 lat zagrał z nimi w Europie na wiosnę, przez co nazwisko byłego trenera Lecha wciąż było żywe w polskich mediach. Jego przygoda z Dinamem zakończyła się w czasie pandemii. Klub zamierzał obciąć pensje całemu sztabowi szkoleniowemu, na co współpracownicy Bielicy nie chcieli się zgodzić, więc zarząd po prostu ich zwolnił. Pan Nenad oficjalnie rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Potem trafił do Osijeku, gdzie również notował dobre wyniki (i wyeliminował Pogoń Szczecin w eliminacjach LKE), ale po słabym początku obecnego sezonu został zwolniony. Ostatnio jego nazwisko pojawiało się w kontekście selekcjonera reprezentacji Polski.
Adam Owen (Lechia Gdańsk)
Jeśli nie kojarzycie tego dżentelmena to nic nie szkodzi. Adam Owen jako asystent Piotra Nowaka przejął po nim obowiązki i prowadził Lechię w 16 meczach. Walijczyk uchodził za specjalistę od przygotowania fizycznego, a pierwszy trener to nie jest jego rola. Do dzisiaj Lechia jest pierwszym i ostatnim klubem, w którym pełnił tę funkcję. Po przygodzie z gdańskim klubem był asystentem w lidze chińskiej, a potem dyrektorem technicznym – najpierw w Seattle Sounders, a następnie, w poprzednim sezonie – w naszym kraju przeszło to trochę bez echa – Lecha Poznań. Teraz znów jest asystentem, tym razem w Hibernian.
Vitezslav Lavicka (Śląsk Wrocław)
O czeskim trenerze, który w Ekstraklasie przebywał ponad dwa lata prowadząc Śląsk Wrocław nie możemy za wiele napisać. Po odejściu z Polski musiał czekać prawie 12 miesięcy na kolejną pracę. W marcu ubiegłego roku został selekcjonerem reprezentacji Kuwejtu, ale szybko tę posadę stracił. W czerwcu, po sześciu meczach pracy, został zwolniony.
Kibu Vicuna (Wisła Płock)
Szczerze mówiąc, to chyba jeden z ciekawiej zapowiadajacych trenerów, którzy pracowali w Ekstraklasie w ostatnich latach. Jego metody pracy wydawały się jednak zbyt skomplikowane dla piłkarzy. Po zwolnieniu z Płocka wybrał egzotyczny kierunek – Indie. W pierwszym podejściu do tego kraju zdobył mistrzostwo kraju z Mohun Bagan. W następnym sezonie pracował już w innym indyjskim klubie, ale z Keralą Blasters radził sobie na tyle słabo (średnia 0,89 pkt/mecz) że ponownej szansy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w tym kraju nie dostał. Vicuna w Indiach prowadził jeszcze Diamond Harbour i Mohammedan z przerwą na powrót do polski do ŁKS-u. Wszędzie były to jednak krótkie, nie przekraczające roku, epizody. Kibu Vicuna kształtuje się na trenera, który ciekawie opowiada o futbolu, ale nie potrafi teorii przełożyć na praktykę.
Ben van Dael (Zagłębie Lubin)
W przypadku Holendra nie ma co się rozwodzić. Zagłębie było jego drugim klubem, gdzie pracował jako trener i Ben van Dael chyba na dobre porzucił tą robotę. Po odejściu z Zagłębia miał on 1,5-roczną przerwę od jakiejkolwiek działalności w futbolu. Zakończył ją przyjmując posadę kierownika sportowego w SV Straelen, niemieckim klubie grającym na czwartym szczeblu rozgrywkowym. Po pół roku skończył swoją pracę i obecnie wygląda na to, że nie garnie się do następnej.
Martin Sevela (Zagłębie Lubin)
Martin Sevela w Ekstraklasie dał się poznać jako całkiem niezły trener. Jako jeden z nielicznych odchodził nie wyrzucany, a skuszony korzystniejszą ofertą z innego klubu. Słowak postanowił kontynuować swoją karierę w Arabii Saudyjskiej. W poprzednim sezonie prowadził klub Abha, z którym zajął 9. miejsce w tabeli wyrównując najlepszy wynik w historii klubu, ale szejkowie nie skorzystali z opcji przedłużenia umowy. Sevela znalazł jednak zatrudnienie u konkurencji. W obecnym sezonie (od października) steruje Al-Adalah, gdzie na razie musi walczyć o utrzymanie zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na Bliskim Wschodzie Sevela natknął się na znajome twarze z Ekstraklasy. W Abha trenował Daniego Suareza (ex Górnik Zabrze), a obecnie – Davida Tijanicia (ex Raków Częstochowa).
Iwajło Petew (Jagiellonia Białystok)
Czas Iwajło Petewa w Ekstraklasie nie był zbyt udany. W Jagielloni przetrwał tylko 7 miesięcy notując niezadowalające szefów klubu wyniki. Po opuszczeniu naszego kraju Bułgar został selekcjonerem reprezentacji Bośni i Hercegowiny. W grupie eliminacyjnej MŚ jego kadra zdołała wyprzedzić tylko Kazachstan, natomiast znacznie lepiej Petewowi poszło w Lidze Narodów. Bośnia i Hercegowina wygrała swoją grupę wywalczając tym samym awans do dywizji A. Mimo to wraz z końcem roku Bułgar pożegnał się z posadą.
Gino Lettieri (Korona Kielce)
Kolejny trener pracujący niegdyś w Ekstraklasie, którego będąc fanem polskiej piłki trudno nie kojarzyć. Gino Lettieri dał się zapamiętać już na początku pracy w Koronie wprowadzając różne dziwne zasady. Przygotowaniem taktycznym Włoch się jednak bronił. Po zwolnieniu z Kielc Lettieri miał ponad roczną przerwę aż wreszcie przyjął ofertę z 3-ligowego MSV Duisburg w Niemczech. 2,5 miesiąca wystarczyło, aby ta przygoda się zakończyła. Następnie Lettieri był asystentem w AEK Ateny, a we wrześniu ubiegłego roku został trenrem litewskiego FK Panazevys. W poprzednim sezonie zajął z zespołem 3. miejsce obejmując go na drugim na 10 meczów przed końcem.
Aleksandar Rogic (Arka Gdynia)
W sezonie 2019/20 Aleksandar Rogic krótko pracował z Arką Gdynia. Epizod w Ekstraklasie nie był dla niego udany, więc wrócił do ojczyzny, gdzie prowadził młodzieżowe reprezentacje Serbii. Niemniej jednak, w Polsce najwyraźniej mu się spodobało, ponieważ wraz z początkiem obecnego sezonu został jednym z asystentów Kosty Runjaicia w Legii Warszawa i – jak sam klub określa jego funkcję – szefem działu rozwoju drużyny.
Valdas Ivanauskas (Zagłębie Sosnowiec)
W Ekstraklasie pojawił się jesienią 2018 roku przychodząc z misją ratowania sezonu dla Zagłębia Sosnowiec. Ta sztuka się jednak nie udała i po sezonie Litwinowi podziękowano. Po krótkim epizodzie w Polsce Ivanauskas zrobił sobie długą przerwę od wykonywania zawodu aż przyszła oferta nie do odrzucenia – z reprezentacji Litwy. Ivanauskas już wcześniej był asystentem selekcjonera oraz prowadził młodzieżowe kadry, więc ta posada była niejako dopełnieniem jego trenerskiej kariery. Poradził sobie jednak kiepsko. Za jego kadencji Litwa przegrała 7 z 10 meczów i Litwin bardzo mocno przyczynił się do spadku z dywizji C Ligi Narodów.