Cisza przed burzą czy źle rozegrane okienko? Co z transferami Kolejorza?

Po zdobyciu mistrzostwa Polski, sympatycy Lecha Poznań spodziewali się intensywnego letniego okienka transferowego. Perspektywa odejścia Jakuba Kamińskiego, Pedro Tiby i Mickey van der Harta sama w sobie prowokowała konieczność wzmocnień. Co więcej, szansa walki o Ligę Mistrzów generowała jeszcze większą potrzebę klasowych transferów. Tymczasem 11 dni przed pojedynkiem z Qarabagiem Agdam, nowi gracze w kadrze Kolejorza to kwestia wyłącznie pobożnych życzeń.

REKLAMA

Zaczęło się obiecująco

Lech letnie okienko rozpoczął od sprowadzenia ukraińskiego golkipera – Artura Rudko. Komentując transfer wspomnieliśmy, że klub zdecydował się na wypożyczenie, co miało mieć bardzo ważne znaczenie dla reszty wzmocnień. Skoro znaleźli solidnego bramkarza, a jednocześnie nie obciążyli znacząco budżetu – więcej pieniędzy miało zostać przeznaczonych na innych graczy, prawda?

Po rozwiązaniu problemu z obsadą bramki, w Poznaniu musieli skupić się na poszukiwaniu nowego szkoleniowca. Odejście Macieja Skorży było zaskoczeniem i mam wrażenie, że rozbiło pewien harmonogram przeprowadzania wzmocnień. Wiemy, że Lech Poznań chciał sprowadzić do siebie Damiana Kądziora. Temat miał być bliski realizacji, wydawało się, że w końcu każda ze stron jest zainteresowana finalizacją rozmów. Problem w tym, że Piast Gliwice nie zamierza sprzedawać zawodnika poniżej miliona euro. Oczywiście, do zamknięcia okienka jest jeszcze sporo czasu i Kolejorz mógłby pewnie nieco zbić z ceny, ale wydaje się, że rozbieżność sięgająca około pół miliona euro jest w tym momencie zbyt duża, byśmy w najbliższych dniach usłyszeli o szczęśliwym finale. Gliwiczanie nie mają presji na sprzedaż Kądziora i to jest w całej tej historii kluczowe. To Lech musi starać się przekonać Piasta, a Piast może stawiać wysokie oczekiwania. Zanim zespoły ustalą kwotę, która zadowoli obie strony, może minąć wiele tygodni.

Komplikuje się także temat transferu Afonso Sousy

Jak donosi Piotr Koźmiński z „WP Sportowe Fakty”, Belenenses oczekuje około 400 tysięcy więcej niż wynosi oferta Kolejorza. Osobiście nie jestem przekonany, czy Portugalczyk jest wart aż 1.2 miliona euro i czy rzeczywiście Lech ma wielu konkurentów w walce o jego zatrudnienie. Portugalskie media sugerują, że Sousa może trafić do Vitorii Guimaraes. Jeśli ten klub jest rzeczywiście zainteresowany Sousą, Lecha czekają trudne negocjacje. Podobnie jak w przypadku Kądziora, dotychczasowy pracodawca zawodnika nie ma ciśnienia na sprzedaż za wszelką cenę. To Kolejorz działa pod presją czasu.

Co gorze, póki co Poznań opuścił Dawid Kownacki. Lech zdaniem Tomasza Włodarczyka z „meczyki.pl” oferował za jego wykupienie z Fortuny Dusseldorf 700 tysięcy euro. Niemcy oczekiwali dwa razy większej kwoty. Można jedynie żałować, że klub z Wielkopolski nie zagwarantował sobie możliwości automatycznego wykupienia kontraktu „Kownasia”. Na dobrą sprawę odbudowali zawodnika, który miał problemy z grą na poziomie 2. Bundesligi. Fortuna zyskała, Lech niekoniecznie.

Kolejorz prowadząc negocjacje w sprawie transferu dwóch zawodników i wykupienia trzeciego na ten moment nie sfinalizował żadnej z rozmów. W każdej z tych sytuacji znajduje się w trudnym położeniu, z którego jedynym wyjściem może być znaczące poprawienie ofert. W normalnych warunkach, Lech mógłby negocjować tygodniami i przekonać się, czy partnerzy w rozmowach ulegną czy też będą twardo stać przy swoich oczekiwaniach. Obecnie sprawa się komplikuje.

Co dalej?

W Poznaniu muszą zdawać sobie sprawę, że ewentualna klęska z Qarabagiem mocno uderzy w osoby zarządzające klubem, które do dziś nie wzmocniły stosownie drużyny. Osobiście zastanawiam się, czy Lech stracił kontrolę nad letnim okienkiem i naprawdę nie ma alternatyw na wypadek komplikacji rozmów z Sousą czy Kądziorem? A może mamy do czynienia z totalnym spontantem i w klubie liczyli, że negocjacje będą szybkie i bezbolesne? Pamiętajmy, że sprowadzenie takiego Sousy na kilka dni przed meczem z Qarabagiem nie oznacza, że Lech zyska ważnego gracza w starciach z Azerami. Każdy zawodnik potrzebuje czasu, a tego brakuje w Poznaniu. Najgorsze, że dziś Lech może albo trzymać się założeń, kontynuując rozmowy i licząc, że obecny skład pozwoli na przejście Mistrza Azerbejdżanu, albo odpuścić płacąc więcej niż planowano.

Sytuacja, w której Lech na starcie eliminacji Ligi Mistrzów wybiegnie w gorszym kadrowo składzie niż w spotkaniach z końcówki sezonu ligowego wydaje się niezwykle realna.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,580FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ