Poprzedni sezon był trudnym przetarciem w rozgrywkach Fortuna 1. Ligi. Wisła Kraków odpadła w półfinale baraży i musiała pogodzić się z kolejnym rokiem na zapleczu Ekstraklasy. Jarosław Królewski zapewniał jednak, że Radosław Sobolewski jest odpowiednim człowiekiem do odbudowania Wisły. Twierdził, że zna drużynę i cel, jakiemu nie podołał, nie przekreśla jego szans na pozostanie szkoleniowcem krakowskiej Wisły. Czy słusznie? Sezon 2023/24 pokazuje, że nie do końca.
Czy drużyna się rozwija?
Zostawmy jednak to, co było w poprzednim sezonie. Skupmy się na obecnym – w nim Wisła miesza znakomite mecze z mocno nieudanymi. Można odnieść wrażenie, że „Biała Gwiazda” gra dobrze wtedy, gdy przeciwnik kompletnie nie potrafi sobie poradzić z ich hiszpańską siłą rażenia. Jednak, gdy przyjdzie spotkanie z zespołem, który jest dobrze zorganizowany w obronie oraz potrafi grać atakiem pozycyjnym, to piłkarze Radosława Sobolewskiego się gubią. W pierwszych sześciu spotkaniach sezonu Wisła wygrała tylko jedno. Wtedy to Jarosław Królewski wyjaśniał kibicom psychologię klubu i to, gdzie on zmierza. Zwracał też uwagę na to, że nie ma zbytnio kandydata, który byłby w stanie zmienić Sobolewskiego. Polski szkoleniowiec ma tę przewagę, że zna zespół i jest w stanie go jeszcze rozwijać.
Rzeczywiście po meczu z Odrą Opole coś ruszyło. Przyszły dwa remisy, później wygrana z Motorem Lublin 4:1. Wisła nie przegrała od dziewięciu spotkań – aż do tego z Podbeskidziem Bielsko-Biała, w którym nie wychodziło dosłownie nic. Wydawało się, że drużyna wraca na dobre tory, aż przyszło wspomniane starcie z „Góralami”, w którym to kolejny raz można było zobaczyć wszystkie problemy krakowskiego klubu. Brakowało polotu w ofensywie. Szybka czerwona kartka wybiła z rytmu cały zespół, dodatkowo obrona grała bardzo nerwowo i elektrycznie.
Piłkarze Radosława Sobolewskiego – zamiast rzucić wszystko na jedną kartę – cofnęli się w okolice własnej bramki i głównie się bronili. Tylko czego właściwie bronili? Niekorzystnego wyniku? Owszem, grali w osłabieniu, lecz ich kadra prezentuje na tyle dużą jakość, że Podbeskidzie Bielsko-Biała nie powinno być zespołem nie do przejścia. Brakowało próby podjęcia walki. Z taką postawą nie ma szans na powrót do Ekstraklasy. Konkurencja nie śpi i na ten moment jest kilka lepszych i przede wszystkim lepiej zorganizowanych drużyn. Wisła stoi w miejscu i przeplata bardzo dobre mecze fatalnymi. Ofensywa to nie wszystko. Brakuje momentami taktyki na poszczególne mecze i reagowania na wydarzenia boiskowe.
Gdzie szukać szansy?
Sobolewski w teorii ma ekipę, która na spokojnie mogłaby powalczyć z drużynami Ekstraklasy. Hiszpańska siła rażenia jest bardzo przekonująca, lecz polski szkoleniowiec wygląda na człowieka, który nie potrafi tych wszystkich „pionków” poukładać. Owszem, najlepszą obroną jest atak, ale nie można zapominać o obronie. Wisła gra bardzo przewidywalnie. Masa wrzutek i hiszpańskiego flamenco. A przychodzi do meczu z rywalem mniej ograniczonym taktycznie, „Biała Gwiazda” nie potrafi sobie poradzić. Tak nie może grać i przede wszystkim bronić zespół, który poważnie myśli o powrocie do Ekstraklasy.
Może i Sobolewski to dobry trener jak na rozgrywki pierwszoligowe. Marnuje jednak potencjał zawodników i ich nie rozwija. Zadajmy sobie pytanie: jaki piłkarz zanotował ostatnio progres? Wydaje mi się, że żaden. Tak naprawdę każdy gracz przychodził do tego klubu jako gotowy, by pomóc Wiśle w awansie do elity. Co z tego, skoro nie przekłada się to na konkrety?
„Biała Gwiazda” potrzebuje zmiany na stanowisku trenera. Nowy szkoleniowiec musi podjąć próbę rozwinięcia zawodników i poszukania liderów. Strzelanie wielu goli w poszczególnych meczach to nie wszystko, gdy w innych dopada ich strzeleckie zatwardzenie. Wisła gra zerojedynkowo. Czas na zmiany – póki nie jest za późno.