Tak jak cztery lata temu Chorwaci do kolejnej rundy przeszli po rzutach karnych. Na rosyjskich boiskach byli lepsi od Duńczyków, zaś w Katarze pokonali sensacyjną Japonię.
Szybszy cios
Japończycy chcieli od razu zaskoczyć swoich przeciwników akcją mogącą błyskawicznie otworzyć wynik. Intensywnie nakładali pressing i starali się o odbiór uruchamiający kontratak. Jednak plan na mecz Samurajów nie polegał tylko na jak najszybszym przeprowadzaniu ataków, gdyż w zależności od sytuacji potrafili stworzyć dym pod chorwackim polem karnym poprzedzonej dłuższą nitką podań.
Podopieczni Zlatko Dalicia byli natomiast trochę takimi czychaczami. Po skrupulatnym opiekowaniu się piłką umieli nawet jednym zagraniem podwyższyć wskaźnik zagrożenia japońskiej obronie. Dobrym przykładem jest długie dogranie do Ivan Perisicia, który zmusił defensora do błędu i ze skrzydła popędził w pole karne. Nie zakończył tego ataku golem, ale podniósł ciśnienie piłkarzom w niebieskich trykotach (podobnie trochę później mógł dać prowadzenie Bruno Petkovič, który również odebrał długie zagranie).
Przełamania
Wydawało się, że do przerwy kibice nie uświadczą żadnych bramek. Jednak Japonia nie dopuściła do takiego scenariusza. Na blisko przed zakończeniem pierwszej połowy Japończycy krótko wykonali rzut rożny i przekierowali piłkę do Ritsu Doana. On natomiast dośrodkował w pole karne na tyle precyzyjnie, aby znaleźć kapitana. Maya Yoshida następnie trochę przypadkowo (raczej sam próbował strzelać, ale nie trafił dobrze w piłkę) podał do Daizena Maedy, a ten wykończył atak.
Po piętnastu minutach wszyscy zastanawiali się jak odpowie drużyna wicemistrzów świata. Chorwaci nie zmienili zbyt wiele w swojej kreacji i postawili na cierpliwość. Nie czekali zbyt długo na wyrównanie, bo tylko dziesięć minut. Po w zasadzie spokojnej klepce na dośrodkowanie w pole karne zdecydował się Dejan Lovren. Obrońca przymierzył idealnie do Ivana Perisicia, który uderzeniem z główki w prawy róg pokonał Shuichiego Gonde.
Czasochłonne przechylanie szali
Drużynę bliższą kolejnej zmiany rezultatu było trudno wskazać. Same statystyki sugerowały na niesamowite wyrównanie spotkania. Chociaż z uwagi na posiadanie piłki i dłuższe przebywanie na połowie rywala trochę przed szereg wypychała się Chorwacja. Jednak nikt nie stworzył na tyle konkretnego ataku, aby konieczność rozegrania dogrywki nie stała się faktem.
W niej oba zespoły umiejętnie neutralizowały zapędy oponenta. Było dużo walki, ale niekoniecznie wiele strzałów. W trakcie dodatkowych trzydziestu minut gry na pewno zmianami mógł zaskoczyć Dalić, który postanowił zdjąć z boiska swojego kapitana Lukę Modricia (i innych liderów jak Kovacić i Perisić). Można uznać, że dzięki świeżej krwi chciał kwestię awansu zamknąć przed karnymi.
Decyzja
Konkurs jedenastek zweryfikował pomysł chorwackiego szkoleniowca pozytywnie. Pomogli też mu Japończycy. Wykonywali karne bardzo słabo. Dominik Livaković wyczuł zamiary prawie wszystkich strzelców Samurajów. Chociaż jeden ze zmienników Chorwacji Marko Livaja również się pomylił, to ostatecznie nie miało to większego znaczenia.