Premier League nabiera tempa. Za nami kolejny weekend, a to oznacza kolejne wnioski. Po 2. kolejce pod lupę bierzemy: głębie kadrową Brighton, fatalny start Evertonu, umiejętności Morgana Rogersa, siłę ofensywną Liverpoolu oraz perspektywy współpracy Noniego Madueke z Enzo Marescą. Zapraszamy do tekstu.
Brighton ma świetną głębię kadrową
Poprzedni sezon Brighton nie był udany. Mewy nie potrafiły połączyć rozgrywek ligowych z rywalizacją w Lidze Europy, a największą przeszkodą okazały się liczne kontuzje, przez które Roberto De Zerbi w wielu meczach nie miał dużego pola manewru. Fundusze, które zasiliły kasę klubową poprzedniego lata właściciel dopiero teraz wyciągnęli z sejfu i poszerzyli kadrę. Pierwszy tego pozytywny efekt widzieliśmy już w minionej kolejce przeciwko Manchesterowi United (2:1). Brighton wyszarpało zwycięstwo w doliczonym czasie gry, a zmiany były kluczowe, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W środku pola grę uporządkował Carlas Baleba, a na skrzydłach wartością dodaną byli Georginio Rutter oraz Simon Adingra, który zaliczył asystę przy golu Joao Pedro na 2:1.
Brighton nie odczuło nieobecności Matsa Wieffera, który zagrał w 1. kolejce z Evertonem, ale na Manchester United wypadł z powodu urazu. Na debiut czeka ciągle jeszcze Brajan Gruda sprowadzony z Mainz, a do siedmiu wzmocnień tego lata Fabian Hurzeler dostanie za niedługo jeszcze Ferdiego Kadioglu z Fenerbahce (bocznego obrońcę) oraz Matta O’Rileya z Celtiku (środkowego pomocnika). Brighton jest do obecnego sezonu przygotowane o wiele lepiej niż do poprzedniego.
Brighton 2:1 Manchester United
Everton spóźnił się na start sezonu Premier League
Zespołem, który najbardziej rozczarował po dwóch pierwszych kolejkach Premier League jest Everton. Na start sezonu na własnym stadionie przegrali 0:3 z Brighton, a w ten weekend pojechali na Tottenham Hotspur Stadium, skąd wywieźli bagaż czterech bramek, a sami wciąż czekają na pierwszą bramkę w sezonie. Na razie to nie jest ten nieprzyjemny dla każdego zespół Seane’a Dyche’a. W meczu ze Spurs nie spełniali swoich standardów ani w pressingu, ani w niskiej defensywie, w której byli bardziej pasywni niż zwykle. Nie potrafili wyprowadzić kontrataków (co przeciwko Tottenhamowi zwykle nie jest trudne), więc bazowali tylko na dalekich podaniach i stałych fragmentach gry.
Sean Dyche musi mierzyć się z ubytkami kadrowymi. Do Aston Villi odszedł Amadou Onana, a kontuzjowany jest Jarrad Branthwaite. Ta dwójka była bardzo ważnymi elementami w poprzednim sezonie dla stabilności defensywnej The Toffees, ale nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem tak słabego początku sezonu. Everton wygląda tak, jakby grał jeszcze mecze w okresie przygotowawczym. Sprawiają wrażenie, jakby sztab szkoleniowy nie trafił z przygotowaniem fizycznym na start rozgrywek i na Everton grający na intensywności, do której nas przyzwyczaił będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.
To może być sezon Morgana Rogersa
Aston Villa przegrała na własnym stadionie z Arsenalem (0:2), ale napsuła krwi jednemu z dwóch głównych kandydatów do tytułu. Największe problemy Kanonierzy mieli z Morganem Rogersem, który na Villa Park trafił w zimowym okienku transferowym z Middlesbrough. 22-latek szybko przebił się do podstawowego składu i obecnie jest jedną z najważniejszych postaci w ofensywie Unaia Emery’ego.
Występ z Arsenalem był najbardziej przekonującym przykładem, że Morgan Rogers to piłkarz gotowy do gry na najwyższym światowym poziomie. 22-latek wielokrotnie przyjmował piłkę w środku pola między liniami i w pojedynkę przemierzał z futbolówką przy nodze kilkadziesiąt metrów. Regularnie wygrywał pojedynki z Thomasem Parteyem, ale także kilka razy udało mu się uciec spod opieki Declana Rice’a, jednego z najlepszych pomocników w aspektach bronienia, i zarobić na nim żółtą kartkę. Szybkość podczas prowadzenia piłki, elastyczność w ruchach oraz siła fizyczna i umiejętność trzymania się na nogach przy kontakcie z przeciwnikiem sprawiają, że czasem wydaje się siłą nie do powstrzymania. Jeśli 22-latka będą omijać kłopoty zdrowotne to wkrótce stanie się kolejnym piłkarzem, od którego Aston Villa będzie musiała odganiać zakusy najbogatszych klubów.
Chelsea musi inwestować w Noniego Madueke
Zespołem, który zaskoczył najbardziej pozytywnie w 2. kolejce Premier League została Chelsea. Podopieczni Enzo Maresci pokonali aż 6:2 Wolves na Molineux, choć w pierwszej połowie oglądaliśmy wyrównane starcie. The Blues byli wczorajszego dnia bardzo skuteczni, a główna zasługa w tym Noniego Madueke, który zdobył hat-tricka z sytuacji, które model goli oczekiwanych wycenił na 0,58 xG. Dwa trafienia Anglika to uderzenia jego słabszą, prawą stopą.
Dla 22-latka hat-trick na początku obecnego sezonu to przypomnienie, że poprzednie rozgrywki również zakończył w bardzo dobrym stylu. Zmiana trenera nie wpłynęła jednak negatywnie na niego. Z Manchesterem City w 1. kolejce musiał pogodzić się z rolą rezerwowego (nie zagrał ani minuty), ale w dwóch kolejnych spotkaniach (Wolves i Servette w eliminacjach LK) zdobył cztery bramki. – Jest typem skrzydłowego, których naprawdę lubię – zaznaczał Maresca po wczorajszym spotkaniu. Madueke dobrze czuje się trzymając szerokość przy linii bocznej, skąd rozpoczyna dryblingi, wprowadza piłkę w pole karne czy kreuje okazje. Dokładnie tego od swoich skrzydłowych w Leicester oczekiwał Enzo Maresca, więc możemy obiecująco patrzeć na tę współpracę pomiędzy piłkarzem, a trenerem. Przy tak szerokiej kadrze Noni Madueke musi być wysoko w hierarchii Maresci dotyczącej indywidualnego rozwoju graczy.
Ofensywa Liverpoolu, grając na najwyższych obrotach, jest nie do zatrzymania
Dwa mecze, dwa zwycięstwa i dwa czyste konta. Arne Slot bardzo dobrze rozpoczął pracę na Anfield, a jego zespół na razie charakteryzują kapitalne drugie połowy. Mecz z Brentford był dość podobny do tego z Ipswich. W pierwszej połowie The Reds nie grali na miarę swojego potencjału (choć w niedzielę rozpoczęli strzelanie już w 13. minucie), natomiast po zmianie stron są nie do zatrzymania. Tempo gry jest imponujące, często bardzo szybko wymieniają piłkę w środku pola, zawiązują małą grę, z łatwością podchodzą pod pole karne i kreują kolejne sytuacje. Trent Alexander-Arnold świetnie wykorzystuje swobodę w poruszaniu się, jaką otrzymał od nowego szkoleniowca. Diogo Jota bardzo dobrze radzi sobie na „9-tce”, a Gravenberch i Mac Allister w fazie posiadania piłki są efektywnym duetem w środku pola.
Spotkanie z Brentford The Reds zakończyli z 92%-ową celnością podań. To najwyższy wynik odkąd serwis Opta zbiera takie dane (sezon 2003/04), co pokazuje różnicę w filozofii gry pomiędzy Jurgenem Kloppem, a Arne Slotem. Liverpool jest bardziej odpowiedzialny za piłkę, choć ciągle stara się wykorzystywać bardziej bezpośrednie środki, dzięki czemu gdy wrzuci najwyższy bieg jest nie do zatrzymania. Na razie jednak wcale nie tak łatwo wejść Liverpoolowi na najwyższe obroty.
Co jeszcze wydarzyło się w 2. kolejce Premier League?
- Przed sezonem wszyscy mieliśmy wysokie oczekiwania wobec Crystal Palace, a zespół Olivera Glasnera zaczął sezon od dwóch porażek. W sobotę na własnym stadionie Orły przegrały z West Hamem (0:2).
- Bez punktów ciągle pozostaje także Southampton, które również wciąż czeka na pierwszego gola po awansie do Premier League. Zespół Russela Martina w ten weekend przegrał z Nottingham Forest (0:1).
- Inny beniaminek, Leicester również przegrał swoje spotkanie. Na Craven Cottage to Fulham okazało się lepsze (2:1), a gole zespołowi Marco Silvy zapewnili byli piłkarze Arsenalu – Alex Iwobi i Emile Smith-Rowe.
- Beniaminkowie ponieśli komplet porażek, ponieważ Ipswich, mimo objęcia prowadzenia, nie dało rady z Manchesterem City (1:4). Erling Haaland zdobył swojego siódmego hat-tricka w Premier League.
- Bournemouth drugi mecz zakończyło wynikiem 1:1. Tym razem na własnym stadionie podzielili się punktami z Newcastle.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej