Wreszcie rozwiązała się jedna z najgłośniejszych i najdłuższych sag transferowych tego lata. Po wielu zwrotach akcji pomiędzy Liverpoolem, a Chelsea Moises Caicedo ostatecznie dołączy do zespołu Mauricio Pochettino. Kluczowa była w tym wszystkim decyzja samego zawodnika, który po tym, jak Brighton przyjęło ofertę Liverpoolu poinformował, że chce odejść na Stamford Bridge. Chelsea więc kontynuowała rozmowy z Brighton i ostatecznie wynegocjowała kwotę w wysokości 100 mln funtów oraz 15 mln funtów w bonusach (podobno – według informacji Davida Ornsteina z „The Athletic” – realnych do spełnienia, dotyczących kwalifikacji The Blues do europejskich pucharów oraz występów zawodnika). Czy Moises Caicedo jest wart tak wielu pieniędzy?
Ogromne pieniądze
Ujmując sprawę najkrócej jak się da – to zależy. Pozycja defensywnego/środkowego pomocnika, kogoś kto będzie rządził w centrum boiska jest obecnie jedną z najbardziej pożądanych we współczesnym futbolu. Przecież jeszcze w styczniu The Blues wykładali ponad 100 mln euro na mistrza śwata, Enzo Fernandeza, a teraz dokładają drugi, jeszcze droższy komponent. Tego lata 9-cyfrowe sumy na środkowych pomocników wyłożył natomiast Arsenal (Declan Rice) oraz Real Madryt (Jude Bellingham). Porównując Moisesa Caicedo, który ma za sobą tak naprawdę jeden sezon gry od deski do deski na najwyższym poziomie do tych zawodników śmiało możemy stwierdzić, że Ekwadorczyk nie jest wart aż tyle.
Niemniej jednak, nieprzypadkowo w kontekście transferów często używa się dwóch powiedzień. Po pierwsze – potencjał kosztuje. Po drugie – piłkarz wart jest tyle, ile dany klub za niego zapłaci. Fakt, że włodarze Chelsea podchody pod Moisesa Caicedo zaczęli robić jeszcze dobrych kilka tygodni przed rozpoczęciem okienka transferowego, a saga zakończyła się już po inauguracji nowego sezonu jasno mówi nam, że klub nie chciał płacić aż tyle za pomocnika Brighton. Konkurencja ze strony Liverpoolu, brak innych alternatyw na tę pozycję realnych do wyjęcia z ich aktualnych klubów oraz upór Tony’ego Blooma, właściciela Mew w negocjacjach – to wszystko złożyło się na tak wysoką kwotę.
Moises Caicedo – brakujący element środka pola Chelsea?
Choć Chelsea tego lata przeszła ogromną rewolucję, tak na pozycji defensywnego pomocnika od zakończenia poprzedniego sezonu do rozpoczęcia nowego nic się nie zmieniło. W zespole nadal brakowało klasowej „6-tki”. Przez ostatnie półrocze, najpierw u Grahama Pottera, a następnie u Franka Lamparda, w tej roli występował Enzo Fernandez. Mimo, że Argentyńczyk był jednym z najlepszych piłkarzy The Blues to nie odmienił on zespołu, który nadal fatalnie funkcjonował. Mauricio Pochettino ma inny plan na Fernandeza, co najlepiej uwidocznił wczorajszy mecz z Liverpoolem. Były gracz Benfiki dostał od nowego trenera więcej swobody w ofensywie. Grał jako pomocnik box-to-box. Po tym, co zaprezentował na Stamford Bridge, gdzie naszym zdaniem był najlepszym zawodnikiem na boisku możemy spodziewać się, że Pochettino będzie kontynuował ustawianie swojego rodaka w tej roli. Enzo niemal w pojedynkę przejął kontrolę nad środkiem pola.
Skoro Enzo Fernandez grał nieco wyzej niż w poprzednim sezonie to ktoś musiał zająć jego miejsce. Do tego zadania Mauricio Pochettino oddelegował Conora Gallaghera. Anglika trzeba docenić za pracę w defensywie, ponieważ żaden zawodnik we wczorajszym starciu nie zanotował tylu odbiorów, przechwytów oraz wygranych pojedynków. O ile Gallagher imponował intensywnością bez piłki, tak nie jest to zawodnik, który dobrze czuje się w pierwszej fazie rozegrania. Przy wyprowadzaniu piłki to Enzo często musiał cofać się niżej i przejmować obowiązki swojego kolegi z drugiej linii. Z tej perspektywy pozyskanie Moisesa Caicedo ma sens. 21-latek nie tylko świetnie pracuje w destrukcji zatrzymując wiele potencjalnych kontrataków, ale także jest dla zespołu wartością dodaną przy rozgrywaniu piłki. Ekwadorczyk załata więc dziurę na pozycji defensywnego pomocnika jednocześnie pozwalając na oddelegowanie Enzo Fernandeza do zadań, w których bardziej może wykorzystać swój ogromny potencjał.
Identyczna rola w Brighton
W październiku ubiegłego roku na naszej stronie pojawił się tekst o Moisesie Caicedo, w którym sugerowaliśmy, że to pomocnik, który wkrótce trafi do wielkiego klubu. Nieskromnie mówiąc – nie pomyliliśmy się. Co więcej, trafiliśmy również, że jego następnym zespołem będzie Chelsea. Oto fragment tekstu:
„Gdybyśmy mieli jednak postawić pieniądze na następny duży klub Moisesa Caicedo byłaby to Chelsea. Wraz z końcem obecnego sezonu wygasają kontrakty 31-letniego i często kontuzjowanego N’golo Kante oraz 30-letniego Jorginho, którego spadek parametrów fizycznych jest niepokojący. Na Stamford Bridge szykuje się przebudowa środka pola”.
Choć w tamtym momencie nie zakładaliśmy, że Graham Potter, który wprowadzał Caicedo do wielkiej piłki zostanie tak szybko pogoniony ze Stamford Bridge to w filozofię Mauricio Pochettino Ekwadorczyk również wydaje się ładnie pasować. Argentyński trener na razie preferuje ustawienie z dwoma pivotami i nic nie wskazuje, aby miało się to zmienić. 21-latek w podobnym systemie rozkwitywał w Brighton mając obok siebie Alexisa Mac Allistera (najczęściej, bo zarówno Graham Potter, jak i Roberto De Zerbi lubili rotować składem), który grał nieco bardziej ofensywnie. Na ten moment ciężko powiedzieć czego dokładnie od swojego zespołu będzie oczekiwał Mauricio Pochettino i jaki to będzie sposób gry, aczkolwiek wydaje się, że strefy, w których będzie operował Ekwadorczyk oraz zadania, jakie otrzyma od trenera będą bardzo podobne.
Jakim piłkarzem jest Moises Caicedo?
Wartość Moisesa Caicedo poszybowała w górę w niesamowitym tempie w drugiej połowie poprzedniego sezonu. Gdy kibice zachwycali się grą Alexisa Mac Allistera w finale Mistrzostw Świata przeciwko Francji nikt nie wspominał, że w Brighton jest jeszcze jeden młody, utalentowany pomocnik. Mało kto spodziewał się, iż za kilka miesięcy to właśnie Caicedo przyniesie klubowi z The Amex więszy (i to o wiele) zastrzyk gotówki. Ekwadorczyk był wówczas wyceniany przez branżowy portal Transfermarkt na 38 mln euro (obecnie 75 mln euro). Już wtedy było widać, że to piłkarz z ogromnym potencjałem (jeszcze raz przypominamy o naszym tekście z października o Caicedo), aczkolwiek czas spędzony na boiskach Premier League był stosunkowo krótki. Pełen sezon regularnej gry przekonał jednak największe kluby, że Moises Caicedo jest wart ogromnych pieniędzy.
Znakiem rozpoznawczym 21-latka jest praca w defensywie. Były piłkarz Brighton świetnie przewiduje, uzupełnia powstałe dziury i staje rywalom na drodze do bramki. Posiada umiejętność czystego odbioru piłki, dzięki czemu po starciu z przeciwnikiem piłka często zostaje pod jego nogą, a on napędza kontratak. Caicedo dobrze czuje się też w starciach fizycznych.
Jako „6-tka” w klubach z czołówki trzeba też umiejętnie operować piłką, no ale – bądźmy szczerzy – jeśli ktoś pełnił kluczową rolę w Brighton Roberto De Zerbiego to nie ma żadnych argumentów, aby sądzić, że w innym klubie w tym elemencie sobie nie poradzi. Moises Caicedo to specjalista od pierwszej i drugiej tercji. Nie ma problemu z przyjmowaniem piłki pod pressingiem. Znajduje luki w ustawieniu rywali i posyła progresywne podania. Gdy ma przestrzeń napędza akcje wprowadzając odważnie piłkę wyżej. To pomocnik, który jest marzeniem każdego trenera. Kwota, jaką płaci za niego Chelsea jest wygórowana, jednak ryzyko niepowodzenia transferu jest tu naszym zdaniem niskie.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej