Piątkowy wieczór w Fortuna 1 Lidze minął nam pod znakiem hitowego spotkania Lechii Gdańsk z Wisłą Kraków. Lechia to główny faworyt do awansu do PKO BP Ekstraklasy, a Wisła to najlepsza ofensywa tego sezonu zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej. Obie ekipy mierzyły się niedawno w ramach rozgrywek Fortuna Pucharu Polski, wtedy lepsza po dogrywce była Wisła. Jedyne czego możemy żałować to, że w dzisiejszym meczu nie pojawił się na murawie kontuzjowany Luis Fernandez, który z pewnością miałby ochotę pokazać się na tle niedawnych kolegów z Krakowa.
Khlan powinien zdobyć gola
Od mocnego pressingu rozpoczęli gospodarze, ale nie doprowadził on do żadnej groźnej sytuacji. Początek spotkania zdecydowanie odstawał od tego czego mogliśmy oczekiwać od obu ekip. Worek z bramkami powinien otworzyć w 22. minucie gry niepilnowany Camilo Mena uderzył nad bramką. Chwilę później piłkę w środku pola stracił Carbo i mogliśmy obserwować 100% sytuację dla Lechii. Maksym Khlan uderzył jednak źle głową i to było tyle z tej akcji. Pierwsza połowa niestety zawiodła oczekiwania samych piłkarzy jak i kibiców oby ekip. Mogliśmy łudzić się, że po przerwie coś się zmieni, bowiem przecież dwie ekipy, które walczą o awans do Ekstraklasy.
W drugiej połowie ciągle to Lechia Gdańsk była bliżej zdobycia pierwszego gola, ale brakowało klarownych sytuacji. Gdy w końcu mogliśmy oglądać gola w tym meczu, arbiter liniowy dźwignął chorągiewkę, bo Khlan był na pozycji spalonej. W 70. minucie dobrze głową uderzał niekryty, wprowadzony po przerwie Satrustegui. Z 11. metra trafił jednak prosto do rąk Bogdana Sarnavskyiego. Kolejne minuty to próby Wisły Kraków, ale ciągle nie byli sobie w stanie stworzyć dogodnej sytuacji bramkowej. Doskonałą sytuację w końcówce meczu miał Angel Baena, ale nie trafił w piłkę, będąc przed bramką gospodarzy. Dużo chęci, dużo biegania, dużo zaangażowania, ale zabrakło najważniejszego — bramek. Wisła z trzecim kolejnym ligowym spotkaniem bez zwycięstwa.