Pomocnik Olympique Lyon, Bruno Guimaraes to jeden z zawodników, których tej zimy najczęściej łączyło się z przenosinami do nowego klubu. Sporo w jego kontekście mówiło się o Arsenalu, czy Manchesterze United, ale finalnie Brazylijczyk trafił do Newcastle. Klubu, który ma ambicje i pieniądze, aby stworzyć potęgę, ale obecnie walczy w Premier League o utrzymanie. Czy to sensownych ruch?
Król liczb
Statystycznie Bruno Guimaraes to jeden z najlepszych środkowych pomocników w pięciu czołowych ligach Europy. Możemy brać przeróżne dane, które najlepiej definiują grę na jego pozycji, a on zawsze znajdzie się blisko szczytu. To typ zawodnika, który lubi być pod grą. Nie chowa się za plecami obrońców tylko umiejętnie szuka sobie miejsca. W liczbie podań i kontaktów z piłką w przeliczeniu na 90 minut w tym sezonie znajduje się w najlepszych 10% wśród środkowych pomocników z lig top 5. Jeszcze lepiej 24-latek prezentuje się, jeśli chodzi o napędzanie akcji. W Ligue 1 żaden zawodnik nie wykonał więcej podań w tercję ataku, podań progresywnych i nikt nie posłał więcej podań prostopadłych. Bruno Guimaraes potrafi też przenieść akcję do przodu prowadzeniem piłki. Tylko trzech zawodników wykonało więcej akcji, w których zdobyło co najmniej 5 jardów poprzez prowadzenie futbolówki.
Statystyki w powyższym akapicie charakteryzują Brazylijczyka jako świetnego cofniętego pomocnika dla zespołu lubiącego operować piłką. Niemniej jednak, Bruno Guimaraes również ma wpływ na grę swojego zespołu bliżej bramki rywala. W liczbie podań w pole karne jest szóstym zawodnikiem Ligue 1. Współczynnik xA z całego sezonu wynosi 3,8 (zaliczył 3 asysty), co wśród pomocników z pięciu czołowych lig plasuje go wśród najlepszych 6%. Podobnie wypada także w kluczowych podaniach (górne 7%). Kreacja w jego grze poprawiła się względem poprzedniego sezonu w barwach Lyonu. W obecnych rozgrywkach współczynnik xA/90 minut wynosi 0,21, a w sezonie 2020/21 było to 0,11. Bruno wcale nie gra wyżej. Liczba kontaktów w tercji ataku i w polu karnym rywala nawet spadła. Po prostu nabył umiejętność kreowania z głębi pola. Defensywa? Najwięcej udanych odbiorów w tym sezonie Ligue 1 i trzecia najwyższa liczba prób pressingu. Krótko mówiąc – pomocnik kompletny.
Czy Bruno Guimaraes ma słabe strony?
Obecny sezon Brazylijczyka sprawił, że żaden skaut czołowego klubu w Europie nie może pominąć tego nazwiska w swoim notesie. Trudno wskazać nawet, w czym powinien się zdecydowanie poprawić. Portale statystyczne takie, jak Sofascore i Whoscored przy jego profilu nie mają wpisane żadnej cechy w rubryce słabych stron. Próbując takową znaleźć poprosiłem Bartka Gabrysia, uważnego obserwatora Ligue 1, który swoimi spostrzeżeniami dzieli się na Twitterze o wskazanie jego słabej cechy.
– „Guimarães ma szansę zostać czołowym graczem na „ósemce”, ale żeby tego dokonać, musi podnieść poziom w grze do przodu. Przy takim wybieganiu jak swoje ma na pewno duże możliwości, aby to zrobić. Ofensywnie wciąż ma pole do rozwoju. Jego wejścia czy próby strzałów z dystansu nie stanowią większego zagrożenia. Choć trzeba przyznać, że obecna taktyka Lyonu z dwoma „dziesiątkami” ogranicza mu możliwości na podłączanie się do akcji. Jego rolą jest włączanie kolegów z drużyny w grę, więc żeby nie zostawiać pola, musi ustawiać się niżej na boisku. Gdyby miał koło siebie zawodnika odpowiedzialnego głównie za defensywę, wtedy mógłby rozwinąć się właśnie w grze w ataku. Przydałoby mu się też nieco więcej dyscypliny w grze w pressingu. Owszem, jest bardzo ruchliwym zawodnikiem nie bojącym się walki i pracy na boisku, ale czasem robi więcej, niż musi. Przez bardzo wysoki nacisk na przeciwnika zostawia dużo wolnego placu na boisku”. – wskazuje Bartek.
Bruno Guimaraes jest na celowniku najlepszych
Pewien użytkownik Twittera, Domagoj Kostanjsak, który jest fanem Barcelony przeprowadził statystyczną analizę, która miała na celu wyłonić najlepszych potencjalnych następców Sergio Busquetsa. Spośród pomocników pięciu czołowych lig europejskich do 27 lat wziął pod uwagę takie czynniki, jak branie gry na siebie, popychanie akcji w przód, odporność na pressing rywala i umiejętności defensywne. Bruno Guimaraes wypadł najlepiej zaraz po Kimmichu (który nota bene nie jest realną opcją dla Barcelony).
Wyniki tego „eksperymentu” nie powinny nas dziwić. Bruno Guimaraes to pomocnik, który poradzi sobie w wielu rolach. Jest mobilny, więc potrafi łatać dziury powstałe przez ofensywne wypady kolegów. Świetnie chroni piłkę i ma unikalny balans ciała, co sprawia, że bardzo ciężko mu ją odebrać. Jest przydatny przy rozegraniu, ponieważ potrafi rzucić dokładne dalekie podanie na kilkadziesiąt metrów, ale także wprowadzić piłkę w tercję ataku. Dziś kluby korzystają z bazy danych statystycznych i systemów, które „podpowiadają” im piłkarza o danej charakterystyce. Szukając gracza na pozycję „6” lub „8” program z pewnością wysoko na liście życzeń umieści 24-latka z Lyonu. Transfer do czołowego zespołu jest Brazylijczykowi pisany.
Dlaczego Newcastle?
To pytanie pewnie zadaje sobie każdy osobnik świadomy talentu Bruno Guimaraesa. Pierwszą odpowiedzią, jak przychodzi do głowy są oczywiście pieniądze. Newcastle po zmianie właścicielskiej jest jednym z najbogatszych klubów na świecie i z pewnością już tej zimy chce przeprowadzić jakiś głośny transfer. Przekonać zawodnika łączonego z większymi klubami do podpisania kontraktu, co będzie symbolem, że na St. James’ Park rozpoczyna się budowa czegoś wielkiego. Sroki rzekomo zaoferowały Brazylijczykowi czterokrotnie wyższą pensję niż otrzymywał w Lyonie. Według strony „salarysport” Brazylijczyk zarabia aktualnie 46 000 funtów tygodniowo. Prosta matematyka sugeruje, że Newcastle byłoby w stanie dać mu 184 000, co byłoby – wciąż powołując się na portal „salarysport”, który nie uwzględnia najnowszych nabytków (Trippiera i Wooda) – blisko dwukrotnym przebiciem najwyższej pensji w zespole Eddiego Howe’a.
Jeśli te doniesienia są zgodne z prawdą to kwota, jaką zaoferowało Brazylijczykowi Newcastle oraz status gwiazdy na St. James’ Park mógł być decydujący. Z taką pensją nawet w klubach z big six byłby w czołówce najlepiej opłacanych graczy. Bardziej zastanawia mnie, dlaczego Brazylijczyk chce grać dla Newcastle. Już nie chodzi mi o potencjalny spadek w tym sezonie, bo jednak wzmocnienia każą sądzić, że Sroki zapewnią sobie utrzymanie (tym bardziej po sprowadzeniu Bruno). Mam obawy, że on w tej drużynie będzie się po prostu męczył. 24-latek uwielbia mieć piłkę przy nodze, a Newcastle ma najniższe średnie posiadanie futbolówki w całej Premier League.
Oczywiście z czasem Eddie Howe będzie dokonywał transformacji zespołu, bo pamiętamy, że jego Bournemouth potrafiło grać ofensywnie. Jednak, aby sądzić, że Newcastle szybko zacznie rozpychać się wśród czołówki grając ofensywny futbol trzeba być naprawdę wielkim optymistą. Historia w piłce nożnej ma mnóstwo przykładów, że same pieniądze nie gwarantują wejścia na szczyt. A jeśli już klubowi się to udaje – to ten proces trwa dość długo.
Bruno Guimaraes powinien poczekać do lata
Osobiście dziwi mnie pośpiech na transfer samego Bruno Guimaraesa. Nawet jeśli marzy o grze w Premier League, a konkretne zainteresowanie (czytaj: złożyło ofertę) wyraziło tylko Newcastle to myślę, że mógł poczekać. Kolejne pół roku w Lyonie nie zatrzymałoby jego rozwoju (co za to może zrobić pół roku w Newcastle), a latem pewnie pojawiłyby się kolejne oferty. I to z czołowych klubów Premier League.
Spójrzmy na obecną sytuację drużyn z big six. Arsenal potrzebuje środkowego pomocnika, który byłby wzmocnieniem względem Xhaki. Wypełniałby jego zadania w rozegraniu piłki, ale oferował więcej w tercji ataku i byłby bardziej mobilny. W Tottenhamie Antonio Conte z pewnością chętnie przygarnąłby głęboko cofniętego rozgrywającego w typie Marcelo Brozovicia, z którym pracował w Interze. Manchester United również potrzebuje pomocnika, który poprawiłby ich rozegranie, wyjście spod pressingu i progresję w grze. W Chelsea po nieudanym wypożyczeniu Saula pewnie znów latem będą szukać środkowego pomocnika, a system na dwóch pivotów idealnie pasuje do charakterystyki Bruno Guimaraesa. Na Stamford Bridge mógłby być jednak problem z minutami, ponieważ konkurencja jest naprawdę mocna. Podobnie w Liverpoolu, gdzie zapewne walczyłby o miejsce w składzie z Thiago, który po kiepskim debiutanckim sezonie w tym zaczął pokazywać pełnię potencjału. Z uwagi jednak na podatność na kontuzje Hiszpana 24-latek zapewne dostawałby regularne szanse na pokazanie swoich możliwości.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że oferta by przyszła. I to z niejednego klubu.