Brawura to nie wszystko. 5 wniosków po meczu Polska – Portugalia

Polska przegrała z Portugalią. Stwierdzenie raczej przewidywalne przed meczem, pozbawione większych emocji i zaskoczenia. Niestety, podobnie można by określić grę naszej reprezentacji, której rozwój w poszczególnych aspektach dostrzec jest naprawdę ciężko.

Nie możemy tak bronić

Już od dawna naświetlaliśmy problem naszej defensywy, którym jest przede wszystkim zbyt duża bierność na własnej połowie wobec poczynań rywali. Portugalczycy mieli wczoraj ogrom swobody na przedpolu. Presja doskoku ze strony „Biało-czerwonych” praktycznie im nie groziła. Podopieczni Roberto Martineza mieli ogrom czasu na konstrukcję akcji, szukanie luk między formacjami i testowanie licznych wariantów ataku. Przez naszą pasywność Ronaldo i spółka mogli sobie urządzić poligon doświadczalny, jakim dla zespołu takiej klasy winna być Liga Narodów. A my staliśmy jak te kołki czekając na jakiś ewentualny błąd i szansę na wyjście z kontratakiem. Tyle, że jeśli takowa się już nadarzyła to… no właśnie, o tym w kolejnym akapicie.

REKLAMA

Ani wybijać piłki na oślep!

W pierwszej połowie meczu z Portugalią zawodnicy reprezentacji Polski wybijali piłkę aż 22-krotnie. Dokładnie dwa razy więcej niż ich rywale. Co gorsza, z wybić tych nie wynikało raczej nic dobrego. Wybicia w naszym wypadku oznaczały próbę oddalenia zagrożenia i ratowanie się przed skutkami braku wcześniejszego pressingu. Przy nastawieniu na kontrataki i pomijanie środka pola, ten aspekt powinien stanowić dla Polski mocny argument do wyprowadzania groźnych akcji. Tymczasem u nas nie było widać absolutnie żadnych skutecznych mechanizmów transportu futbolówki spod własnego pola karnego do wyższych stref. Jeśli coś już działo się po odbiorze, to miało to miejsce na połowie rywali, a nie wychodząc z własnej części boiska.

S̶t̶a̶ł̶e̶ słabe fragmenty gry

Stałe fragmenty gry. Kolejny element, który zawsze był wizytówką Michała Probierza i miał być również mocnym punktem kadry narodowej. Tymczasem sobotni mecz na PGE Narodowym był kolejnym, gdzie te rzeczy szwankowały. Przeciwko Portugalii zgromadziliśmy bowiem aż 23 takie sytuacje (7 rzutów rożnych i 16 wolnych). Na palcach jednej ręki można by policzyć te z nich, które przełożyły się na cokolwiek pożytecznego dla gospodarzy spotkania. To praca domowa na wczoraj, która wciąż nie została odrobiona.

Kacper Urbański musi zagrać z Chorwacją od pierwszej minuty

Wejście Kacpra Urbańskiego za Karola Świderskiego w 76. minucie rywalizacji z Portugalczykami było niezwykle przyjemnym powiewem świeżości. Jak to zwykle z resztą w przypadku gracza Bolognii bywa. Jego swoboda z piłką, spokój, sposób poruszania się są tak „niepolskie”, że czasami ciężko uwierzyć iż zawodnik ten wychowywał się w Polsce. A do tego z miejsca wniósł konkret w postaci udziału w akcji bramkowej Piotra Zielińskiego. To jego świetne przyjęcie i opanowanie piłki w ciasnej przestrzeni zaowocowało zagraniem do „Zielka”, którego nie zdołali w skutecznie przeciąć rywale. Śmiało można powiedzieć, że przez niespełna kwadrans 20-latek zrobił więcej (a już na pewno więcej dobrego), niż niejeden z „Orłów” obecnych na murawie od startu pojedynku.

Pewnych barier nie przeskoczymy od tak

Mecz Polski z Portugalią bardzo dobrze obrazował zderzenie futbolu znajdującego się na dwóch różnych biegunach. Chaotyczni, siermiężni, prostolinijni i odstający technicznie oraz fizycznie Polacy. Doskonali technicznie Portugalczycy, prowadzący grę i bawiący się nią, sprawiając że momentami wyglądaliśmy na ich tle jak juniorzy. O ile pewne kwestie taktyczne można podreperować i przepracować w ramach samych zgrupowań na kadrę, tak już przepaści dzielącej Polskę i Portugalię w systemie szkolenia nie da się pokonać tak łatwo. A przecież i tak mówimy o reprezentacji Polski posiadającej kilka gwiazd światowego formatu oraz wielu regularnych zawodników solidnych europejskich klubów.

Podczas przerwy na piłkę reprezentacyjną magia Lewego znika, Bednarek nie jest już jednym z najlepszych obrońców beniaminka Premier League, Frankowski grający na co dzień w bardzo wymagającej wydolnościowo Ligue 1 fizycznie wygląda jak schyłkowy Krychowiak, a Zieliński ładuje te długie piły do przodu, bo w głębi siebie wie, że i tak nie miałby z kim pograć. I tak to się kręci… Najważniejsze, że była bramka honorowa. Dzięki temu można powiedzieć, że chcemy grać ofensywnie i atrakcyjnie dla widza (chcemy ale nie potrafimy). A Michał Probierz nie zbacza z obranej przez siebie ścieżki (dokądkolwiek ona prowadzi).

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,711FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ