Brak boiskowych liderów. Reprezentacja Polski nie zdała egzaminu

Minione zgrupowanie zapowiadało się jako jedno z najłatwiejszych w historii występów reprezentacji Polski. Dwaj nasi rywale – Litwa oraz Malta – należą do grona najsłabszych zespołów w Europie. Litwini właśnie spadli do dywizji D Ligi Narodów, nie zdobywając w swojej grupie ani jednego punktu. Z kolei Malta walczy w barażach o awans do dywizji C. W swojej grupie wyprzedziła jedynie Andorę, okazując się słabszym od Mołdawii. Jednakże po zgrupowaniu naszej kadry nie może być spokojnie. Pomimo dwóch zwycięstw, nastroje wśród kibiców – delikatnie mówiąc – nie są najlepsze. Reprezentacja Polski od dłuższego czasu się nie rozwija. Na minionym zgrupowaniu oblała kolejny egzamin.

Mecze innego typu

Spotkania z Litwą i Maltą miały być sprawdzianem naszej kadry z gry w ataku pozycyjnym. Polacy do obu tych spotkań przystępowali w roli wyraźnych faworytów. Naturalne było więc to, że to oni będą częściej przy piłce, zostaną zmuszeni do konstruowania akcji i przebicia się przez nisko ustawioną defensywę rywala. Był to więc zupełnie inny scenariusz niż w poprzednich spotkaniach ekipy Michała Probierza. Ostatnim starciem, w którym nasza reprezentacja miała posiadanie piłki powyżej 50% był finał baraży o awans na Euro 2024 przeciwko Walii w marcu poprzedniego roku. Przez 12 miesięcy Polska nie rozegrała więc spotkania, w którym posiadałaby futbolówkę częściej niż przeciwnik. Ani w sześciu meczach Ligi Narodów rozgrywanych jesienią, ani na mistrzostwach Europy, ani nawet w sparingach przed tym turniejem przeciwko Ukrainie oraz Turcji.

REKLAMA

Oczywiście często te różnice były nieznaczne, jednak nie wystawia to najlepszego świadectwa Michałowi Probierzowi, który wiele mówi o tym, że chce, aby reprezentacja grała ofensywny i atrakcyjny futbol. Tymczasem na przestrzeni ostatniego roku oglądaliśmy tylko fragmenty meczów, gdy te zapowiedzi miały odzwierciedlenie w rzeczywistości. Mecze z Litwą i Maltą były idealnym momentem na to, aby pokazać, że w spotkaniach, w których reprezentacja Polski jest wyraźnym faworytem, potrafi zdominować rywala. Przejąć inicjatywę, kreować sytuacje i nie wypuszczać rywala z własnej połowy. Nic takiego jednak nie miało miejsca.

Reprezentacja Polski męczy się w ataku pozycyjnym

Za kadencji Probierza rozegraliśmy już sześć meczów z całkowitymi outsajderami (Wyspy Owcze, Mołdawia, Łotwa, Estonia, Litwa i Malta) i tylko raz udało nam się strzelić więcej niż dwa gole. Co gorsza, był to mecz z Estonią (5:1), w którym od 27. minuty graliśmy w przewadze jednego zawodnika. Co więcej, w pozostałych konfrontacjach zwycięstwa wcale nie przychodziły nam łatwo. Jedynie w trzech starciach (z Wyspawi Owczymi, towarzyskim z Łotwą oraz Maltą) prowadziliśmy do przerwy. W meczu przeciwko Mołdawii na Narodowym, który ostatecznie zremisowaliśmy 1:1, po pierwszej połowie nawet przegrywaliśmy.

Spotkania z Litwą i Maltą wpisują się w obraz tego, co prezentowała reprezentacja Polski na poprzednich zgrupowaniach w podobnych meczach. Mimo zdecydowanie większego potencjału kadrowego nie potrafiliśmy tego pokazać na boisku. Michał Probierz może mówić na konferencji, że oddaliśmy o wiele więcej strzałów, dośrodkowań itd. Problem w tym, że większość z tych strzałów nie była z dogodnych pozycji. Zresztą statystyki te tylko potwierdzają, że nie mieliśmy pomysłu jak dostać się do bramki rywali.

Przeciwko Litwie z 24 strzałów aż 11 oddaliśmy zza pola karnego. Z tych 24 uderzeń jedynie trzy zostały wycenione – przez portal Fotmob – jako „duże szanse” (co najmniej 0,3 xG). Do tego wykonaliśmy aż 34 dośrodkowania, z czego tylko trzy były celne. Przeciwko Malcie było podobnie. Mimo, że oddaliśmy aż 28 strzałów, to prawie połowa (13) była zza „szesnastki”, a jedynie cztery zostały sklasyfikowane jako „duże szanse”. Tym razem rzadziej dośrodkowywaliśmy (4 udane na 15 prób). Duża liczba strzałów z dystansu oraz dośrodkowań świadczy o tym, że nie mając pomysłu jak przedostać się w pole karne rywala, często uciekaliśmy do najprostszych rozwiązań.

Brak indywidualności i schematów

Widoczne było to zwłaszcza w pierwszym spotkaniu przeciwko Litwie. Reprezentacja Polski nie potrafiła zawiązać gry kombinacyjnej na małej przestrzeni, przyspieszyć akcji pod polem karnym rywala i tym samym stworzenie dogodnej sytuacji. Żaden z zawodników nie był też w stanie stworzyć przewagi indywidualnej poprzez wygranie pojedynku. Polacy łącznie zanotowali tylko osiem udanych dryblingów. Niewiele lepiej wyglądało to w spotkaniu z Maltą (10), jednak za połowę z nich odpowiadał Jakub Kamiński, który w pierwszym meczu wszedł na boisko z ławki. Oprócz piłkarza Wolfsburga w naszej kadrze brakowało kogoś, kto wziąłby na siebie odpowiedzialność i nie bał się podjąć ryzyka.

Niemniej jednak, jeżeli w zespole nie masz zawodników potrafiących dryblować i wygrywać pojedynki, to musisz wypracować pewne automatyzmy i schematy. Tymczasem po półtora roku pracy Michała Probierza takich w naszej grze po prostu nie widać. I nie chodzi tutaj tylko o atak pozycyjny, ale też chociażby wychodzenie spod pressingu. W pierwszej połowie, gdy Maltańczycy chętniej podchodzili wyżej na naszą połowę, mieliśmy wówczas problem z wymienieniem kilku podań i dłuższym utrzymaniem się przy piłce. Często uciekaliśmy się do dalekich podań, które raczej nie były zaplanowane, a miały na celu oddalenie zagrożenia od własnej bramki.

Reprezentacja Polski nie kontroluje meczów

Kolejnym elementem, z którego powinno rozliczać się zespół będący w ataku pozycyjnym jest to, w jakim stopniu kontroluje przebieg spotkania. Posiadając piłkę masz za zadanie nie tylko kreować sytuacje, ale również reagować po stracie. Jak najszybciej odbierać futbolówkę lub odbudowywać ustawienie, aby nie pozwolić przeciwnikowi na tworzenie sytuacji. Mimo mało wymagających rywali, minione zgrupowanie pokazało, w tym elemencie reprezentacja Polski również ma sporo do poprawy. W obu tych meczach dopuściliśmy naszych rywali łącznie aż do 17 strzałów. Co prawda, większość z tych sytuacji nie była groźna, jednak w pierwszym meczu to Litwa stworzyła sobie – według modelu xG – najgroźniejszą sytuację.

Aczkolwiek to w konfrontacji z Maltą bardziej widoczny był brak kontroli nad wydarzeniami boiskowymi. Zwłaszcza w pierwszej połowie po stracie piłki zostawialiśmy mnóstwo wolnych przestrzeni w środku pola, przez co rywale mogli szybko przedostać się pod nasze pole karne. Gdyby mieli oni więcej jakości z przodu, prawdopodobnie nie skończylibyśmy tego spotkania z czystym kontem. W drugiej części gry po wprowadzeniu Bartosza Slisza na „szóstkę” i przesunięciu wyżej Jakuba Modera wyglądało to już znacznie lepiej. Choć można się też zastanawiać, na ile wynikało to ze wspomnianej zmiany, a na ile ze zmęczenia Maltańczyków

REKLAMA

Brak kluczowych piłkarzy

Na usprawiedliwienie naszej kadry może działać fakt, że na minionym zgrupowaniu selekcjoner nie mógł skorzystać z dwóch kluczowych piłkarzy za jego kadencji – Nicoli Zalewskiego i Piotra Zielińskiego. To oni – obok Roberta Lewandowskiego – mają najwięcej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Ponadto Zalewski podejmuje najwięcej prób dryblingów i regularnie te pojedynki wygrywa. Natomiast Zieliński jest najczęściej pod grą, notuje najwięcej kontaktów i jest odpowiedzialny nie tylko za kreowanie sytuacji, ale też progresję piłki w strefę ataku. Strata dwóch tak ważnych piłkarzy odbiłaby się z pewnością na grze niemal każdej reprezentacji.

Z drugiej strony nie możemy zapominać, że mierzyliśmy się Litwą oraz Maltą. Nawet bez dwóch zawodników Interu potencjał naszego zespołu był nieporównywalnie większy niż obu przeciwników. Co więcej, ich nieobecność to dla reszty piłkarzy znajdujących się dotychczas w drugim szeregu sygnał, że mogą stać się boiskowym liderem tej reprezentacji. Jedynym zawodnikiem, który tę szansę wykorzystał był Jakub Kamiński, niewątpliwie największy wygrany mijającego zgrupowania. I wcale nie musiał on brać udziału przy wszystkich golach. Wystarczyło, że grał odważnie. Brał ciężar gry na swoje barki. Po otrzymaniu piłki od razu ruszał do przodu i napędzał akcje. Niestety Polska od dłuższego czasu cierpi na brak tego typu piłkarzy.

Oczywiście można mieć uzasadnione pretensje do Probierza, że po 18 miesiącach pracy nie potrafimy zdominować i kontrolować meczu z rywalami z tak niskiej półki. Nie mamy wypracowanych żadnych schematów, przez co uciekamy się do dośrodkowań i strzałów z dystansu. Z drugiej strony jeszcze gorsze jest to, że z takimi przeciwnikami nasi zawodnicy nie potrafią pokazać swoich umiejętności. Wychodząc na boisko nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności i zrobić coś więcej. Aby pokonać Litwę czy Maltę reprezentacji o takim potencjale jak nasza nie powinien być potrzebny ani trener ani żadne schematy. Powinny wystarczyć same umiejętności.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,836FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ