Czy Borussia Dortmund, która w minionych rozgrywkach zdobyła wicemistrzowski tytuł w swoim kraju (i to mimo naprawdę wielu nieprzychylności losu), może zaliczyć sezon 2021/22 do udanych?
Postpandemiczne realia okazały się brutalne dla BVB
Borussia nie poszalała w letnim okienku transferowym w 2021 roku, stąd m.in. nikt o zdrowych zmysłach raczej nie sądził, że uda im się właśnie w tym sezonie zrzucić Bayern z tronu. Co tu dużo mówić — mieli luki w kadrze. Niemniej jednak trzeba im oddać, że mieli również zawodników jakościowych, którzy przy odrobinie szczęścia mogli śmiało powalczyć o Puchar i awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Trzeba natomiast pamiętać, że był to debiutancki sezon Marco Rose na stanowisku trenera BVB, który dopiero miał się uczyć tej drużyny. Poważniejsze transfery miał uzyskać dopiero w kontekście sezonu 2022/23. Tymczasem klub podziękował mu pod koniec maja, tuż po zakończeniu ligowych zmagań.
Niestety, ale sytuacja postpandemiczna spowodowała duże straty finansowe, a Borussia nie mogła sobie ot tak pozwolić na rzucanie pieniędzmi, więc zwyczajnie trzeba było trochę odpocząć na rynku. Co więcej, w trakcie ostatnich kilku miesięcy w Dortmundzie musieli mierzyć się z gromem kontuzji. Niespodziewanie odpadli z Ligi Mistrzów już w fazie grupowej, gdzie na pierwszy rzut oka ich grupa wydawała się banalnie łatwa dla klubu o tym statusie. W Pucharze Niemiec odnieśli jeszcze większą klęskę.
W lidze Bayern był słabszy niż zwykle, ale za to Borussia nie potrafiła przeskoczyć pewnego poziomu. Lipsk przehulał sobie sezon słabą jesienią, a reszta ligi zwyczajnie nie dojechała. W ostatecznym rozrachunku drugie miejsce było dość pewne jeszcze przed końcem rozgrywek. Niezły paradoks, nie? W Dortmundzie zbyt często gubili punkty w głupi sposób, żeby zagrozić Monachium. Ale za to udało im się przytulić drugie miejsce. Z drugiej strony — na każdym innym froncie totalnie zawiedli.
W przypadku BVB myślałem, że będzie to sezon przejściowy, ale następny również na takie miano prosperuje
Borussia Dortmund grała mocno w kratkę, przez co z łatwością zachwiała zaufanie najwierniejszych kibiców. W lidze jakoś to poszło, ale puchar i europejskie puchary doszczętnie ich zweryfikowały. Kadra nie była gotowa, ale nie było też środków, by ją polepszyć. Nie od dziś wiadomo, że w Borussii dmuchają na zimno w aspekcie finansowym. Sytuacja dotycząca piłkarzy miała się natomiast polepszyć przy aktualnym okienku transferowym, co już widać gołym okiem (ich dotychczasowe letnie transfery: Adeyemi, Schlotterbeck, Özcan, Süle, Braaf, Meyer).
Szkoleniowiec niemieckiego zespołu miał czas, by oswoić się z zasadami panującym w klubie i powoli budować drużynę w odświeżonej wersji. Mimo że wielokrotnie w trakcie tego roku podważano jego warsztat trenerski, głosy dochodzące do nas świadczyły o tym, że ten raczej nigdzie się nie wybiera. Jak wiemy dzisiaj, decyzja zapadła i okazała się inna. Nowym-starym trenerem został Edin Terzić, czyli facet, który ma niewielkie doświadczenie, ale za to nosi ten klub w sercu i cały czas znajdował się w jego wnętrzu.
Dzisiaj ciężko powiedzieć, co czeka BVB. Bayern? Słabnie
Miniony sezon wnosi tylko to, że można z niego wyciągnąć wnioski. Zmienia się trener, zmienią się zawodnicy i pewnie styl gry. Bardzo prawdopodobne, że na jesień zobaczymy totalnie inną drużynę. Sporym atutem jest to, że trener Terzić nie będzie potrzebował czasu na adaptację. W dodatku otrzyma to, czego nie miał jego poprzednik — wartościowe wzmocnienia.
W Bayernie dalej nie rozstrzygnęła się saga z Lewandowskim, co gra na korzyść ekipy z Dortmundu. Wiem, wiem. Borussia powinna patrzyć na siebie. Jasna sprawa, ale nie mydlmy sobie oczu, że nie powinni zwracać uwagi na rywala, który totalnie zdominował ich w lidze. W Dortmundzie nie będą mówić o tym głośno, ale w ciągu następnych dwóch lat będą próbowali ukąsić Bawarczyków. Kwestia tego czy skutecznie wbiją zęby.