1/4 finału Coppa Italia to już etap rozgrywek, do którego większość drużyn podchodzi zupełnie poważnie, a trenerzy delegują do gry swoich najlepszych graczy. Nie był to jednak jedyny powód, dla którego ćwierćfinałowe starcie Milanu z Atalantą zapowiadało się niezwykle ciekawie. Było tak również ze względu na trudności ze wskazaniem faworyta tego spotkania. Choć Rossoneri są ostatnio drużyną grającą lepiej od swoich rywali z Bergamo, to ostatnie starcie między tymi drużynami wygrali właśnie podopieczni Gian Piero Gasperiniego. Dzisiaj liczyli zapewne na podobny scenariusz i upatrywali swoich szans w postawie De Ketelaere, Koopmeinersa i Miranchuka, którzy w ostatnich spotkaniach La Dei popisywali się dobrą dyspozycją.
Po bardzo zamkniętych i nieatrakcyjnych debrach Rzymu, kibice zgromadzeni na San Siro z pewnością liczyli na lepsze widowisko. Początkowe minuty nie przyniosły jednak większych emocji. Przez pierwszy kwadrans obie drużyny nie miały pomysłu na wyprowadzenie groźnych akcji, grały zachowawczo i próbowały posyłać piłkę do napastników z bocznych stref boiska, co za każdym razem kończyło się przejęciem bądź wybiciem piłki przez linię obrony przeciwnika. Znacznie goręcej niż na boisku było na trybunach, gdzie już przed pierwszym gwizdkiem panowała świetna atmosfera.
Przebłyski dobrej gry
Pierwsza sytuacja warta odnotowania miała miejsce w 19. minucie meczu. Yunus Musah otrzymał przytomne podanie po ziemi i uderzył na bramkę Marco Carnesecchiego. Reprezentant Stanów Zjednoczonych strzelił jednak w środek bramki, nie wykorzystując bardzo dobrej sytuacji na zdobycie pierwszej bramki w meczu. Na kolejną groźną akcję należało poczekać około kwadrans. To wtedy z drugiej strony boiska dośrodkowanie w pole bramkowe trafiło do De Ketelaere. Były zawodnik Milanu miał świetną szansę na strzelenie gola swojej byłej drużynie. Zdecydował się jednak na zgranie piłki głową do Martena de Roona, lecz zrobił to niecelnie.
Piłkarze i trener Atalanty domagali się jeszcze podyktowania rzutu karnego, jednak skończyło się wyłącznie na napomnieniu Gasperiniego, który nie panował nad emocjami i próbował wymusić interwencję VAR-u. Żółta kartka nie uspokoiła nerwów na ławce gości. Ich szkoleniowiec kilka sekund później otrzymał już drugą karę, która skutkowała koniecznością opuszczenia otoczenia pola gry.
Szalona końcówka pierwszej połowy
Przełamanie nastąpiło jednak tuż przed przerwą. Piękna dwójkowa akcja Theo Hernandeza i Rafaela Leao skończyła się strzałem Portugalczyka, który otworzył wynik meczu. Cała sytuacja rozpoczęła się od chwytu piłki przez Mike Maignana, trwała jedynie 18 sekund i składała się z 4 podań, ale była znacznie ciekawsza niż wszystkie poprzednie.
Gdy wydawało się, że Milan zdobył bramkę do szatni i zapewnił sobie lepsze nastroje podczas piętnastominutowej przerwy, odpowiedzieć zdołała Atalanta. Drużyna Nerazzurich wyprowadziła atak zakończony przez Koopmeinersa silnym strzałem po ziemi w kierunku dalszego słupka bramki. Asystę zaliczył Emil Holm, a do przerwy utrzymywał się remis 1-1.
Milan dał prezent Atalancie
Po przerwie obie drużyny wróciły do gry z początku starcia: brakowało determinacji, pomysłu i uderzeń na bramkę. Piłkarze Milanu postanowili jednak zmienić ten stan rzeczy i dali Atalancie szansę na wyjście na prowadzenie. W niegroźnej sytuacji w polu karnym bezmyślnie faulował osiemnastoletni Alejandro Jimenez. Jedenastkę na bramkę zamienił Koopmeiners, kompletując dublet.
Milan nie potrafił już odpowiedzieć
Rossoneri nie chcieli pogodzić się z porażką, która kończyłaby ich przygodę w Pucharze Włoch i przerywała serię czterech spotkań bez porażki na własnym stadionie. Drużyna z Mediolanu nadal nie była w stanie znaleźć sposobu na wyrównanie. Raz z dystansu dobrze uderzał Pulisic, raz golkiper Atalanty musiał interweniować po zaskakującym rykoszecie, raz Leao w dobrej sytuacji poślizgnął się na piłce, samotnie wbiegając w pole karne rywala i… na tym koniec. Nie pomogło nawet wejście weterana Oliviera Giroud, którego Stefano Pioli zapewne wolałby oszczędzić w razie korzystniejszego przebiegu rywalizacji. Francuz był sfrustrowany, a jego partnerzy nie potrafili obsłużyć go odpowiednimi podaniami otwierającymi drogę do bramki.
Do końca spotkania nie wydarzyło się już nic, co mogłoby wpłynąć na końcowy rezultat. Po końcowym gwizdku arbitra to drużyna z Bergamo mogła cieszyć się ze zwycięstw. Tym samym dołączyła do Lazio i Fiorentiny, które już wcześniej zapewniły sobie grę w półfinałach Coppa Italia. 6. drużyna Serie A dzięki pokonaniu graczy z Mediolanu w walce o finał zmierzy się właśnie z Violą. Ta w 1/4 finału pokonała Bolognę 1-0. Jeśli tylko Atalanta zagra tak, jak dziś, może być pewna gry w finale włoskiego pucharu kraju.