Błędy bramkarzy i grad goli. Real nie zostawił złudzeń Espanyolowi

Mimo że Real Madryt od samego początku sezonu nie zachwyca swoją grą, tak cały czas pozostaje niepokonany. Domowy mecz z Espanyolem był doskonałą okazją na utrzymanie serii bez porażki, przy jednoczesnej poprawie stylu gry. Dla Carlo Ancelottiego była to też dobra okazja na rotacje w wyjściowej jedenastce. Stąd też na ławce zostali chociażby Vinicius Junior czy Antonio Rudiger, a swoje minuty dostali Arda Guler czy Fran Garcia.

Pierwsza połowa po staremu

Pierwsze 45 minut nie było jednak zmianą trendu. Real Madryt miał co prawda ogromną przewagę, ale wynikała ona w dużej mierze ze słabości rywala. Espanyol bronił się całym zespołem bardzo blisko własnego pola karnego, starając się zamykać tam wszystkie wolne przestrzenie. Zawodnicy z Barcelony przyjechali po prostu powalczyć o remis, co nie jest zbyt ambitnym podejściem.

REKLAMA

Królewscy znowu mieli problem z przedarciem się przez tak ustawionego rywala i chociaż strzałów oddawali sporo, tak nie wiele z nich było naprawdę wysokiej jakości. Joan Garcia co prawda musiał kilka razy się wysilić, ale do parad kolejki żadnej z tych interwencji byśmy nie zaliczyli. Podobnie jak w poprzednich meczach bardzo aktywny był Mbappe, który znowu nie mógł się wstrzelić w bramkę. Rodrygo grający na swoim wymarzonym lewym skrzydle nie dawał nic więcej, niż grając na innych pozycjach. O większości zawodników Realu trudno powiedzieć cokolwiek złego, ale to wciąż nie był w pełni zsynchronizowany zespół.

Błąd bramkarza za błąd bramkarza

W drugiej połowie emocje pojawiły się tak pod jedną jak i drugą bramką. Co zaskakujące, pierwsze pod tym względem były te na połowie Realu Madryt. Po 10 minutach gry, w wydawałoby się niegroźnej sytuacji, piłkę z bramki musiał wyjmować Thibaut Courtois. I to po golu samobójczym. Jofre po akcji skrzydłem w taki sposób zagrał futbolówkę w pole karne, że Belg przy próbie interwencji wbił ją do własnej bramki. Real musiał ruszyć, a pomocną dłoń wyciągnął do nich bramkarz Espanyolu, który zrewanżował się za błąd golkipera gospodarzy. Przy podobnej akcji i dośrodkowaniu Joan Garcia przepuścił piłkę pod rękami, a Daniemu Carvajalowi zostało skierować ją do pustej bramki.

Po dwóch kuriozalnych golach sytuacja na boisku nieco się uspokoiła. Real wrócił do przewagi podobnej do tej, jaką miał w pierwszej części meczu. Tym razem jednak i Espanyol uwierzył w swoje możliwości i pokusił się o kilka ofensywnych zrywów. Różnicę w Realu zrobiły zmiany. Na boisku pojawił się Vinicius, który zajął lewe skrzydło, a Rodrygo wrócił na prawą stronę jak w innych meczach.

I to dwójka Brazylijczyków wypracowała bramkę dającą Realowi prowadzenie. Vini dośrodkowywał zewnętrzną częścią stopy, a Rodrygo świetnie urwał się obrońcom i zostało mu dokładnie dostawić stopę. Chwilę później było już 3:1, a swojego gola zdobył Vinicius po asyście Mbappe. W samej końcówce gola z rzutu karnego dołożył jeszcze sam Francuz, po tym jak jedenastkę swoją nieustępliwością wywalczył Endrick. Real potrzebował trochę czasu, aby wejść na odpowiednie obroty, ale kiedy już to zrobił, tak szybko rozprawił się z nadziejami Espanyolu na jakąkolwiek zdobycz punktową na Santiago Bernabeu.

Real Madryt 4:1 Espanyol (Carvajal 58′, Rodrygo 75′, Vinicius 78′, Mbappe 90′ – sam. Courtois 54′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,654FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ