Błędne koło Antonio Conte. Co nie gra w Tottenhamie?

Tottenham rozpoczął rozgrywki ligowe po przerwie na Mistrzostwa Świata od falstartu. Najpierw uratowali remis z Brentford na Gtech Community Stadium, a w Nowy Rok przegrali na własnym stadionie z Aston Villą. Od przyjścia Antonio Conte Koguty ciągle mają te same problemy, a sam trener powtarza, że potrzebują wzmocnień, aby móc walczyć o wyższe cele. To błędne, niekończące się koło.

REKLAMA

Antonio Conte nie gryzie się w język

– Wyraziłem się jasno w stosunku do klubu, a latem ludzie mówili o Tottenhamie jako o pretendencie do tytułu. Z mojego doświadczenia wynika, że czytanie tego było trochę szalone. Aby zostać pretendentem do tytułu, potrzebujesz solidnych podstaw, 14-15 silnych, jakościowych graczy (…) Nie mamy wielu piłkarzy, którzy są naprawdę dobrzy, aby przedryblować przeciwnika. Nie mamy wielu kreatywnych graczy w naszym zespole – powiedział Antonio Conte na konferencji prasowej po porażce z Aston Villą. To nie pierwszy raz i nie pierwszy klub, w którym włoski szkoleniowiec szuka usprawiedliwień wbijając szpilkę w przełożonych. W lutym poprzedniego roku wypowiedział pamiętne słowa, że „poziom Tottenhamu nie jest zbyt wysoki” i otwarcie mówił, że być może nie jest on odpowiednią osobą na to stanowisko. Finalnie wszystko się ułożyło, a Spurs dzięki świetnej końcówce sezonu finiszowali w pierwszej czwórce, ale niesmak pozostał.

Wypowiedź po meczu z Aston Villą jest o tyle nietrafiona, że brzmi, jakby Antonio Conte dopiero co dołączył do klubu albo nie dostawał wsparcia finansowego od włodarzy klubu. A tak przecież nie jest. W trakcie dwóch okienek Włoch dostał wolną rękę. Odstrzelił piłkarzy, których chciał, a do klubu przyszło 6 zawodników, którzy powinni odgrywać ważną rolę:

  • Richarlison – 58 mln euro
  • Yves Bissouma – 29,2 mln euro
  • Rodrigo Bentancur – 19 mln euro
  • Djed Spence – 14,7 mln euro
  • Ivan Perisic – bez kwoty odstępnego
  • Dejan Kulusevski – wypożyczenie

Z powyższych zawodników tylko Djed Spence, o którym Conte latem powiedział, że jest „transferem klubu” został odsunięty na boczny tor. Reszta gra regularnie. Nawiązując więc do słów Conte – z 14-15 zawodników, których potrzebuje, aby być pretendentem do tytułu 1/3 już sobie sprowadził.

Brak elementu zaskoczenia

Mówiąc o 14-15 wysokiej jakości piłkarzach do walki o tytuł Conte być może ma rację. Niemniej jednak, pomiędzy grą o mistrzostwo, a tym, co obecnie prezentuje Tottenham jest ogromna przepaść. Jeśli Conte chce przekazać kibicom i władzom klubu, że potrzebuje czasu, aby zbudować zespół walczący o najwyższe cele – ma do tego prawo, aczkolwiek ten proces musi być też widać na boisku. A jego zespół od dawna kręci się w kółko. Może grać wyśmienicie i każdemu rywalowi strzelać po kilka goli, a może też wypadać blado na tle dużo słabszych na papierze przeciwników. O ile przed startem Mistrzostw Świata Tottenham często pokazywał obie twarze w trakcie 90 minut spotkania, tak po restarcie rozgrywek wpadł w ten gorszy okres. Obiecującym fragmentem było jedynie ostatnie pół godziny przeciwko Brentford.

Nie jest tajemnicą, że Tottenham jest zespołem jednowymiarowym, a więc łatwym do rozczytania dla rywali. Antonio Conte zawsze trzyma się ustawienia z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi. W zdecydowanej większości przypadków jest to 3-4-3, aczkolwiek kilka meczów w tym sezonie grali też w systemie 3-5-2, choć było to w pewnym stopniu spowodowane kontuzjami piłkarzy z linii ataku. Koguty polegają przede wszystkim na wykorzystaniu przestrzeni w kontratakach. Kiedy rywal odda im piłkę – zaczynają się problemy. I to nieważne, czy okopie się nisko na własnej połowie (jak Aston Villa) czy będzie chciał zakładać wysoki pressing (jak Brentford). W obu przypadkach Tottenham wygląda na zespół zagubiony, który nie jest przygotowany na taki scenariusz. Przeciwko Aston Villi mając piłkę przez 59% czasu oddali zaledwie 6 strzałów, a współczynnik xG (goli oczekiwanych) wycenił ich sytuacje na 0,57 gola.

Przyczyny kłopotów są prostsze niż nam się wydaje?

Tottenham zbiera od dłuższego czasu zasłużoną krytykę, ale niewykluczone, że za niedługo znowu będziemy ich chwalić. Antonio Conte usprawiedliwiając wyniki zespołu ma po części rację, aczkolwiek mógłby chyba dobrać lepsze argumenty do swojej tezy. Tottenham ma w obecnym sezonie przede wszystkim pecha do kontuzji ważnych piłkarzy. Dejan Kulusevski, którego transfer w zimowym okienku odmienił charakter zespołu opuścił 7 spotkań w tym sezonie. Jego kreatywność i umiejętność tworzenia przewagi za pomocą wygrywania pojedynków jest nie do zastąpienia (zobaczcie na grafikę poniżej). Richarlison wprawdzie nie ma jeszcze gola w Premier League w tym sezonie i nie jest piłkarzem podstawowej jedenastki, ale fakt, że obie jego kontuzje zbiegły się w czasie z urazami Kulusevskiego jest sporym pechem.

Sporą część meczów (dokładnie 8 z 17 w Premier League) opuścił także Cristian Romero. Argentyńczyk jest filarem defensywy Tottenhamu. Czasem zarzuca mu się zbyt agresywną grę, ale kiedy go brakuje – linia obrony zostawia zdecydowanie za dużo miejsca rywalom szukającym przestrzeni pomiędzy formacją defensywy, a pomocy Tottenhamu. Po Mistrzostwach Świata kłopoty ze zdrowiem ma też Rodrigo Bentancur i jego absencja w środku pola jest mocno odczuwalna. Reprezentant Urugwaju nie tylko miał spory wpływ na rozgrywanie i utrzymanie piłki, ale także dokładał liczby (4 gole i 2 asysty w lidze).

Tottenham „stracił” też piłkarza, który w poprzednim sezonie zdobył 23 gole (w tym żadnego z rzutu karnego) i zdobył na spółkę z Salahem koronę króla strzelców. Mowa oczywiście o Heung-min Sonie, który od początku obecnych rozgrywek jest cieniem samego siebie. Z 15 meczów Premier League, w których zagrał aż w 12 nie miał bezpośredniego udziału przy bramce. Koreańczyk obniżył loty, ale zespół też przestał wykorzystywać jego atuty. Nie dostaje już tak często podań na wolne pole, a za to przyjmuje piłkę plecami do bramki rywala w czym nie czuje się dobrze.

Antonio Conte ma więc coś na swoją obronę.

Jeśli wszyscy ważni piłkarze wrócą do gry, a Heung-min Son odzyska formę możemy spodziewać się, że Tottenham zacznie dużo lepiej punktować i stanie się atrakcyjny do oglądania. Niemniej jednak, zadaniem trenera jest też reagować w sytuacjach trudnych, kryzysowych. Mieć przygotowany wariant B. Rozwijać piłkarzy, którzy na pierwszy rzut oka nie nadają się do gry w zespole walczącym o TOP 4 w Premier League. W tym drugim aspekcie Antonio Conte zawsze się wyróżniał. W Tottenhamie jednak ciężko wskazać zawodnika, który w dłuższej perspektywie czasu dostał od Włocha drugie piłkarskie życie. Zamiast tego Conte woli narzekać, że nie ma odpowiednich zasobów, aby realizować postawione przed nim cele.

REKLAMA

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,621FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ