Real Madryt w 4. kolejce LaLiga pierwszy raz w tym sezonie rozgrywał mecz jako gospodarz, na Estadio Santiago Bernabeu. Ich rywalem było Getafe, które pod batutą Jose Bordalasa prezentuje bardzo brudny futbol. Można więc było nastawiać się na mało piłki nożnej, a dużo przepychanek, kradnięcia czasu i niesportowych zachowań.
Real Madryt sam stworzył sobie problem
Scenariusz tego meczu mógł być tylko jeden – Real Madryt prowadzący grę, a Getafe skupione na rozbijaniu i przeszkadzaniu rywalom. Dla Królewskich zadanie poważnie skomplikowało się w 11 minucie. Fran Garcia popełnił katastrofalny w skutkach błąd, po którym Borja Mayoral umieścił piłkę w siatce. Getafe wyszło na prowadzenie i postanowiło zamurować dostęp do własnej bramki.
Królewscy mieli problemy ze stworzeniem sobie dogodnych sytuacji. W jednej z najlepszych Joselu po podaniu Frana Garcii uderzył w sam środek bramki, prosto w bramkarza Getafe, Davida Sorie. Innym razem golkipera gości do wysiłku zmusił Luka Modrić, zaskakująco oddając uderzenie głową. W polu karnym Los Azulones było bardzo mało miejsca, przez co próby zawodników Realu zazwyczaj rozbijały się na murze ustawionym z defensorów rywali. Real szukał różnych opcji w ataku. Po jednym z dryblingów Jude Bellingham wylądował na murawie, a sędzia początkowo wskazał na rzut karny. Po analizie VAR arbiter anulował jedenastkę, a powtórki pokazały, że miał rację. Brakowało w grze Realu Madryt przebojowości Viniciusa, nieobecnego ze względu na kontuzje.
Walka o komplet punktów
Ancelotti zareagował już w przerwie. Na drugą połowę nie wyszedł grający niepewnie Fran Garcia oraz Eduardo Camavinga, pojawili się natomiast Nacho i Toni Kroos. Odrobinę zmieniła się też gra Królewskich. Przede wszystkim częściej próbowali uderzeń z dystansu. Już 2 minuty po wznowieniu gry doprowadzili też do wyrównania. Po jednej z wrzutek w pole karne piłka znalazła się pod nogami Joselu, a ten skierował ją do bramki. Chwilę później Toni Kroos był bliski zdobycia gola dającego prowadzenie, ale Niemiec najpierw trafił w słupek, a jego dobitkę obronił David Soria. Real Madryt grał szybciej w ataku, co przekładało się na tworzenie większego zagrożenia pod bramką Getafe.
Real Madryt nie przestawał atakować. Nie było to jednak proste z drużyną Getafe często zamkniętą całą jedenastką blisko własnego pola karnego. Im bliżej bramki Davida Sorii, tym mniej miejsca mieli zawodnicy gospodarzy. Przy całym sposobie gry Los Azulones warto jednak wyróżnić formę bramkarza. Soria zanotował kilka bardzo dobrych interwencji, ratując zespół przed stratą bramki w kluczowych momentach. To głównie dzięki niemu Getafe do ostatnich minut walczyło o wywiezienie z Santiago Bernabeu przynajmniej punktu. W doliczonym czasie gry to jednak po jego błędzie Real Madryt zdobył gola na wagę zwycięstwa. Soria źle złożył się do obrony strzału z dystansu Lucasa Vazqueza i wypuścił piłkę, do której dopadł Jude Bellingham, umieszczając ją w bramce. Real Madryt gonił wynik, walczył do końca i finalnie osiągnął swój cel.