Trudne warunki pogodowe z poprzedniej kolejki i wcześniejsze odpadnięcie z Pucharu Niemiec sprawiły, że Bayern Monachium zaliczył przerwę aż 10 dni od ostatniego spotkania. Bawarczycy mogli jedynie przyglądać się jak ich największy rywal w walce o tytuł — Bayer Leverkusen gubi punkty z Borussią Dortmund. Paradoksalnie jednak — nieplanowana przerwa mogła wybić Monachijczyków z uderzenia, a ich dzisiejszy przeciwnik — Eintracht Frankfurt to zespół nieprzewidywalny. W minionych latach potrafili przegrać z Bawarczykami 1:6 i… wygrać 5:1.
Bayern miał czas na odpoczynek i… co z tego?
Thomas Tuchel od pierwszej minuty próbował wcześniej sprawdzane ustawienie z Choupo-Motingiem za plecami Harry’ego Kane’a. W podstawowej jedenastce zabrakło m.in. Jamala Musiali i Serge’a Gnabry’ego, którzy zaczęli na ławce rezerwowych. Bayern miał mocniejsze nazwiska, Eintracht… więcej chęci do gry. Gospodarze w pierwszym kwadransie oddali aż 5 strzałów (0 Bayernu), z czego jeden celny. I to właśnie ten jedyny w światło bramki — autorstwa Omara Marmousha dał gospodarzom sensacyjne prowadzenie. Przy golu zdrzemnęła się defensywa gości, a zwłaszcza Noussair Mazraoui. Obawy jak Bayern wypadnie po dłuższej przerwie od gry szybko okazały się słuszne. Mistrzowie Niemiec zostali absolutnie zdominowany przez Eintracht Frankfurt.
Stracony gol? Bayern nie był w stanie na niego zareagować. Eintracht dalej prowadził grę, a w 31. minucie ograny został Kim, następnie Junior Dina Ebimbe przedryblował Daviesa oraz Upamecano i przepchnął piłkę obok Neuera. Eintracht się bawił, Bayern cierpiał. W 36. minucie zapachniało pogromem, gdy po fatalnym podaniu Kimmicha, Eintracht ruszył z nokautującym trafieniem. Upamecano o mało nie wyrżnąłby o murawę, nabierając się na zwód Hugo Larssona, który jako kolejny zabawił się z defensywą gości. 3:0. Bayern wyglądał, jakby nadal się jeszcze nie przebudził. Sygnał do podjęcia walki przed przerwą dał dopiero Joshua Kimmich, który miał zbyt wiele miejsca przed polem karnym i ładnym uderzeniem z dystansu pokonał Kevina Trappa.
Defensywa Bayernu -> cyrk na kółkach
Jeśli ktoś liczył, że po zmianie stron zobaczymy walecznych piłkarzy Tuchela zdeterminowanych do odrabiania strat, szybko dostał negatywną odpowiedź. Bayern wszedł dziś w tryb drewnianych kloców, bezlitośnie ciosanych przez przebojowych piłkarzy z Frankfurtu. W 49. minucie goście niemrawo próbowali budować atak pozycyjny, co skończyło się łatwą stratą. Fares Chaibi obsłużył Ebimbe, a 23-letni Francuz nie miał żadnego problemu ze strzeleniem swojego drugiego gola w meczu. Powtórzmy po raz kolejny — postawa defensywy Bayernu Monachium była w tym meczu skandaliczna, a strata Upamecano kompromitująca. Francuz miał wiele słabszych spotkań w barwach Bawarczyków, ale dziś przekroczył granicę wstydu. 4:1? Mało! Chwilę później swojego gola dorzucił Ansgar Knauff, który wygrał pojedynek z… Dayotem Upamecano. Nie chcemy kopać leżącego, ale nawet sympatycy Eintrachtu łapali się dziś za głowę.
Dino Toppmöller w marcu stracił posadę w Bayernie Monachium (był asystentem Juliana Nagelsmanna). Teraz, już jako pierwszy trener upokorzył swojego niedawnego pracodawcę. Eintracht pokazał jakość piłkarską, ale i zaangażowanie, którego zabrakło Bawarczykom. W 2019 roku Bayern przegrał z Eintrachtem 1:5, a porażka kosztowała Niko Kovaca posadę. Dziś Tuchel raczej jest bezpieczny, ale jego drużyna dostała najbardziej lodowaty z możliwych pryszniców. Bayer Leverkusen zgubił punkty? Bayern Monachium po raz kolejny pokazał, że gdy wszystko zaczyna się układać, potrafi sam wpakować się w kłopoty…