Bundesliga nie zwalnia tempa i wchodzi na ostatnią prostą maratonu o mistrzostwo Niemiec. W sobotnie popołudnie swoje spotkania rozegrały m.in. Bayern Monachium i RB Lipsk. O ile kwestia walki o tytuł wydaje się praktycznie rozstrzygnięta, o tyle Bawarczycy chcieli wyładować złość za niepowodzenie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Interem. Swoje mecze grały także ekipy z dołu tabeli, które desperacko potrzebowały punktów, by uratować się od degradacji.
HEIDENHEIM — BAYERN 0:4
Chociaż lany poniedziałek przypada dopiero w poniedziałek, Bawarczycy zlali Heidenheim już w sobotę. Rywalizacja była tak naprawdę zakończona już po 19. minutach, gdy Konrad Laimer strzelił gola na 0:2. Wcześniej drogę do siatki znalazł Harry Kane, a swoje trafienia dorzucili później jeszcze Kingsley Coman oraz Joshua Kimmich. Warto także dodać, że cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Min-jae Kim, którego miejsce zajął Josip Stanisic. Starcie przyszłego mistrza Niemiec z potencjalnym spadkowiczem zakończyło się tak, jak skończyć się musiało, a przewaga Bayernu nie podlegała żadnej dyskusji. 771 podań, 18 oddanych strzałów, w tym 11 celnych i 0:4 na tablicy świetlnej. Kibice Die Roten mogą powoli odliczać kiedy będą mogli świętować zdobycie tytułu mistrzowskiego.
MAINZ — WOLFSBURG 2:2
Jakub Kamiński wrócił do składu Wolfsburga, rozegrał kilka spotkań, zebrał mnóstwo pochwał ze strony polskich dziennikarzy i… Wrócił na ławkę rezerwowych. Jego koledzy z Kamilem Grabarą między słupkami w meczu przeciwko Mainz po raz kolejny zawodzili, chociaż Maximilian Arnold zanotował trafienie już w 3. minucie gry. Zespół z Moguncji pod koniec pierwszej połowy strzelił dwa gole, dzięki czemu chwilowo zajmował miejsce 4, miejsce w wirtualnej ligowej tabeli. Kamiński może mieć lekką satysfakcję, bowiem wszedł na murawę w 74. minucie, a w kwadrans później Joakim Maehle doprowadził do wyrównania. Remis absolutnie nie urządził żadnej ze stron. Wolfsburg nie ma większych szans na europejskie puchary, Mainz zostało wyprzedzone przez Freiburg.
RB LIPSK — HOLSTEIN KIEL 1:1
RB nie lubi spotkań, w których jest stawiany w roli faworyta i nie inaczej było tym razem. Czerwona latarnia Bundesligi była nawet w stanie wyjść na prowadzenie, na które dopiero kwadrans przed końcem odpowiedzieć zdołał Benjamin Sesko. Wcześniej zrobiło się niebezpiecznie, gdy doszło do groźnego zderzenia Zeca i Gulacsiego, po którym obaj zawodnicy musieli opuścić murawę. Zespół Zsolta Lowa pogubił punkty, a przecież tak bardzo ich potrzebuje, walcząc o miejsce w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie. Aż chce się napisać — typowy RB Lipsk.
FREIBURG — HOFFENHEIM 3:2
Oj działo się! Od 2:0 do 2:2 aż po 3:2. Freiburg pewnie zmierzał po trzy punkty, ale w doliczonym czasie pierwszej połowy stracił dwa gole i po zmianie stron musiał walczyć o odzyskanie prowadzenia. Od tego momentu walkę o odrobienie strat prowadziło Hoffenheim. Gospodarze zdołali utrzymać korzystny wynik, dzięki czemu mają realne szanse na walkę o 4. miejsce dające miejsce w Champions League. Swój prawdopodobnie najlepszy występ w sezonie zaliczył Lucas Höler, który strzelił dwa gole. Wcześniej, od początku grudnia udało mu się uzbierać ledwie jedno trafienie.
WERDER BREMA — BOCHUM 1:0
To było typowe spotkanie na bezbramkowy remis, które rozstrzygnęła mocno przypadkowa sytuacja, w której strzelec był przekonany, że jest na spalonym. Oczywiście, Werder miał sporą przewagę, ale nie był w stanie w żaden sposób przełożyć jej na konkrety. Bochum niestety od początku sezonu jest skazywane na degradację i raczej nie zdoła uratować się przed spadkiem.