Futbol jest sportem drużynowym, ale porażka z Bayernem Monachium szczególnie uderza w Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik na własne życzenie opuścił Bawarię, by szukać szczęścia w Barcelonie. Nie trzeba było długo czekać, a obie drużyny skonfrontowały swoje siły. Bawarczycy potwierdzili swoją klasę, udowadniając, że Lewandowski był jedynie trybem, który da się zastąpić. Z kolei Barcelona mimo sprowadzenia piłkarza uchodzącego za jednego z najlepszych na świecie, wciąż razi przewidywalnością. Robert Lewandowski podjął ryzyko i musi zaznać goryczy porażki.
Brak gry w fazie pucharowej Champions League na dobrą sprawę zamyka marzenia Roberta o jakichkolwiek indywidualnych nagrodach na koniec sezonu
Jasne, wciąż ma przed sobą inne cele. Tytuł i korona króla strzelców w Hiszpanii, trofeum Ligi Europy. Być może za kilka miesięcy będziemy widzieć szczęśliwego Lewego, celebrującego sukces z Dumą Katalonii. Bardziej prawdopodobny wydaje się jednak scenariusz, w którym powody do radości będzie miał Eric Maxim Choupo-Moting. Kameruńczyk w ostatnich dniach nieustannie porównywany był do Lewandowskiego. Jego skuteczność pokazuje, że nie trzeba być wybitnym napastnikiem, by strzelać gole dla Bayernu. Choupo-Moting latem miał zostać odesłany do jednej z arabskich lig, tymczasem dziś dokłada swoją cegiełkę do pokonania Barcelony.
Gdy bawarscy działacze deklarowali, że nie będą płakać za Polakiem, rodzime media zastanawiały się, czy potęga Bayernu utrzyma się bez jej największego bohatera. Tymczasem podopieczni Juliana Nagelsmanna właśnie wygrali 5 na 5 mecz tego sezonu Ligi Mistrzów. Nieobecność Roberta nie jest odczuwalna w takim stopniu, jak przewidywano. Poczciwy Choupo-Moting właśnie strzelił 5 gola w 4 kolejnym meczu. Wieczny rezerwowy zbiera splendor, który w normalnej sytuacji spadłby na Polaka.
Bycie supersnajperem Bayernu było zdecydowanie łatwiejszym zadaniem niż budowanie nowej Barcelony
Jasne, projekt Xaviego jest młody, wielu piłkarzy jest przed optymalnym wiekiem. Lewandowski miał być jednak tym graczem, który swoim profesjonalizmem i wysoką klasą da impuls do rozwoju. Tak się jednak nie stało. Robert nie sprawił, że Barca potrafi grać na równi z potęgami — raczej to niższy poziom jego kolegów sprowadził Polaka z piłkarskich niebios na ziemię. W bezpośrednim meczu widzieliśmy Lewego, który bardzo chce — ale niewiele może. Grając w Bawarii, nawet mając gorszy dzień i tak był obsługiwany przez resztę drużyny. To znakomity napastnik, ale potrzebuje odpowiednich warunków. W Monachium miał je zagwarantowane, w Barcelonie może jedynie bezradnie rozkładać ręce.
Oczywiście, futbol jak życie — bywa zaskakujący. Trudno dziś przewidywać, jak Barcelona z Robertem Lewandowskim będzie radzić sobie za pół roku — może rok. Nie powinniśmy jednak zakłamywać rzeczywistości. Polak wykonał sportowy krok w tył. Zyskał wizerunkowo, bowiem Barca to klub mający miliony fanów na całym świecie. Potrzebował wyzwania i póki co, okazało się ono dla niego nieosiągalne.
Robert Lewandowski spadł na ziemię
Nie będzie walki o wygraną Ligi Mistrzów, nie będzie rozważań o Złotej Piłce. Lewy jest jednak zadaniowcem i z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Odnosząc sukcesy z Bayernem, deklarował, że wciąż nie gra na 100% i może być jeszcze lepszy. Dziś widzimy, że chcąc poprowadzić Barcelonę na szczyt, będzie musiał zagrać nie na 100, a 200%.