Wróciła! Bundesliga już w pierwszej kolejce dostarczyła sporych emocji, a punkty pogubiły takie drużyny jak Bayer Leverkusen, Borussia Dortmund czy VfB Stuttgart. Pokaz siły zaprezentował za to Bayern Monachium. Mieliśmy także nieśmiałe polskie akcenty. Oto nasze cykliczne pięć wniosków z kolejki Bundesligi.
Bayern Monachium ma jedną z najsilniejszych XI na świecie
Według popularnego serwisu Transfermarkt RB Lipsk dysponuje drugą najcenniejszą kadrą w Bundeslidze. Osobiście od dawna uważam jednak niemiecki projekt Red Bulla za fatalnie rozwijany i nie wierzę, aby przy obecnym podejściu mógł kiedykolwiek zakończyć się zdobyciem tytułu mistrzowskiego (a i o miejsce na podium będzie trudno). Niezależnie od tego, Ole Werner ma do dyspozycji grupę utalentowanych zawodników, którzy powinni nie schodzić poniżej pewnego poziomu, tymczasem w pierwszej kolejce wyglądali jak pachołki treningowe dla Bawarczyków. Wynik 6:0 i tak był najniższym wymiarem kary – RB Lipsk prezentował się jak grupa zagubionych uczniów, którzy przyjechali na wycieczkę do Monachium, a Bayern jak nauczyciele, którzy dają lekcję futbolu.
Jeśli zespół Kompany’ego uniknie poważniejszych problemów kadrowych (które będą pojawiać się po urazach kluczowych piłkarzy) jest w stanie pokonać każdego. Defensywa z Dayotem Upamecano i Jonathanem Tahem ma szansę stać się jedną z najlepszych w Europie, Harry Kane wciąż trafia jak natchniony. Do wysokiej formy wrócił Serge Gnabry, zachwyca Michael Olise, a Luis Díaz doskonale odnalazł się w nowej drużynie. Wszystko wydaje się tu idealnie dopasowane i razem tworzy prawdziwie zabójczą maszynę. Bayern Monachium ma jedną z najsilniejszych XI na świecie, ale zarazem wąską dalszą kadrę, co może okazać się kosztowne w dalszej części sezonu. Póki co w klubie nie chcą jednak o tym myśleć i mogą delektować się rozbiciem Lipska.
Skala zmian w Leverkusen jest zbyt wielka, by utrzymać się w czołówce
Zmiana trenera nie musi oznaczać końca projektu. Spójrzmy chociażby na wyniki Liverpoolu po odejściu Jurgena Kloppa. Jestem przekonany, że Bayer Leverkusen bez Xabiego Alonso i Floriana Wirtza wciąż byłby w czołówce Bundesligi. Latem postawiono jednak na gruntowną przebudowę składu – zmiany dotknęły obrony, pomocy, ataku, a nawet bramki. Erik ten Hag dostał zadanie zaprowadzenia porządku i zastąpienia dawnych liderów nowymi twarzami. W trakcie pisania tego tekstu w mediach pojawiło się około 5 newsów transferowych związanych z Leverkusen. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Maszyna zmian została wprawiona w ruch i nie chce się zatrzymać. To już nie jest mistrzowski czy wicemistrzowski Bayer Leverkusen Xabiego Alonso z nowym trenerem. Większość składu będą stanowić nowe nazwiska, sprowadzone już „pod” Erika ten Haga.
W sobotę wicemistrzowie Niemiec przegrali z Hoffenheim po bardzo słabym występie. Tak naprawdę jedynie stałe fragmenty w wykonaniu Alejandro Grimaldo stanowiły jakiekolwiek zagrożenie. Na własnym stadionie Bayer wyglądał bezradnie. Gra się nie kleiła, formacje nie współpracowały. Być może potrzeba czasu, ale jeśli poprawy szybko nie będzie, Erik ten Hag ponownie stanie się wrogiem publicznym numer jeden – tym razem w Niemczech. Bundesliga póki co bardzo chłodno przywitała Holendra. Istnieje jednak szansa, że działacze uznają sezon 2025/26 za przejściowy i celowo odcinają się od zespołu Alonso, chcąc zbudować nową drużynę od postaw. Kluczowe pytanie — czy „nowi” utrzymają poziom poprzedników? Mecz z Hoffenheim dostarczył pierwszych wątpliwości.
Eintracht Frankfurt to obecnie najciekawszy projekt Bundesligi
Sprzedali Omara Marmousha do Manchesteru City (75 mln euro) i Hugo Ekitiké (95 mln euro) do Liverpoolu. Dwa tak poważne osłabienia powinny znacząco obniżyć jakość sportową projektu Eintrachtu Frankfurt. Tymczasem w meczu z Werderem Brema drużyna Dino Toppmöllera błyszczała w ofensywie. 19-letni Can Uzun rozegrał kapitalne zawody, zdobywając przepięknego gola. 20-letni Jean-Mattéo Bahoya popisał się dwiema bramkami, a swoje trafienie dorzucił także 23-letni Ansgar Knauff. Na pochwały zasłużyła jednak większość zawodników Eintrachtu, którzy wzięli udział w tym spotkaniu.
Można odnieść wrażenie, że Eintracht Frankfurt jest obecnie najciekawszym projektem w Bundeslidze (z oczywistym zastrzeżeniem, że Bayern Monachium pozostaje poza zasięgiem kogokolwiek) i jedynym realnym konkurentem dla Bawarczyków. Kolejne talenty, coraz to nowe perełki – ten zespół przyciąga uwagę kibiców nie tylko wynikami, ale też stylem gry. Gdyby – pomijając sympatie klubowe – zapytać neutralnego widza, czyj mecz wolałby obejrzeć: Bayeru Leverkusen, Borussii Dortmund czy Eintrachtu Frankfurt, wielu wybrałoby właśnie drużynę z Frankfurtu. Od dłuższego czasu grają bowiem atrakcyjny futbol – tak było w poprzednim sezonie i tak jest na początku obecnego. Bundesliga 2025/26 ma wyraźnego faworyta, ale Eintracht może być jej czarnym koniem.
Sebastian Hoeneß przeczekał dobry moment na opuszczenie VfB Stuttgart
Sebastian Hoeneß po zdobyciu wicemistrzostwa Niemiec nie zdecydował się na opuszczenie VfB Stuttgart, mimo że Bayern Monachium desperacko szukał wówczas nowego trenera. Jeszcze kilka miesięcy temu niemieckie media widziały w nim naturalnego następcę Xabiego Alonso w Bayerze Leverkusen. Również i ten scenariusz nie doszedł do skutku. 43-latek kontynuuje więc pracę w dotychczasowym klubie, jednak z coraz gorszym efektem. Sezon 2024/25 zakończył na 9. miejscu w tabeli Bundesligi (na pocieszenie sięgając po Puchar Niemiec). Początek nowych rozgrywek 2025/26 też nie napawa optymizmem — Stuttgart przegrał z Unionem Berlin.
Latem z zespołu odszedł Enzo Millot, a Deniz Undav od dłuższego czasu rozczarowuje formą. Nick Woltemade? W meczu z Unionem nie pokazał, że jest wart kilkudziesięciu milionów euro, których Stuttgart oczekiwał od Bayernu. Hoeneß będzie miał ogromny problem, by powtórzyć sukces z sezonu 2023/24. Wszystko wskazuje na to, że jego drużyna ponownie będzie celować w środek tabeli. Niemiec miał możliwość wyboru atrakcyjnych ofert, ale zdecydował się kontynuować dotychczasowy projekt — decyzję, która niekoniecznie mu się opłaciła.
Borussia Dortmund skazuje się na kolejny sezon przejściowy
Borussia Dortmund ułatwia pisanie tego typu podsumowań — wystarczyłoby sięgnąć po fragmenty z wniosków sprzed roku czy dwóch. Problemy BVB z poprzedniego sezonu powracają, a początek obecnych rozgrywek wcale nie wygląda lepiej. Mecz ze St. Pauli był klasyczną huśtawką nastrojów: efektowne akcje w ofensywie, przeplatane zbyt łatwo traconymi golami. Borussia wciąż ma dwie twarze i nigdy nie wiadomo, którą zobaczymy w kolejnych pięciu minutach. Jedyną stałą jest forma Yana Couto — od dawna równie nijaka.
Działacze BVB długo czekali na wzmocnienia i dopiero teraz, według medialnych doniesień, poważnie ruszają po nowych zawodników. Jobe Bellingham zaliczył bezbarwny występ, a dziennikarze skupili się na anegdocie mającej nabić wyświetlenia (choć ojciec piłkarza wcale nie został wyrzucony z szatni — kto jednak by to sprawdzał). Tymczasem władze klubu uznały, że to najlepszy moment, by przedłużyć kontrakt Niko Kovaca o rok. Jeśli Borussia nie poprawi gry, zanim sezon 2025/26 na dobre się rozkręci, strata do Bayernu Monachium może wynosić już dziesięć punktów, a w Dortmundzie znów będzie można mówić o kolejnym „sezonie przejściowym”.
Co jeszcze wydarzyło się w 1. kolejce Bundesligi?
- Jakub Kamiński zaliczył solidny występ w wygranym 1:0 spotkaniu 1. FC Köln z Mainz. Dobrze zaprezentował się także Arkadiusz Pyrka — mimo trzech straconych goli jego St. Pauli w starciu z Borussią Dortmund (Polak opuścił boisko przy stanie 1:3).
- Wolfsburg pewnie pokonał Heidenheim 3:1, Augsburg okazał się skuteczniejszy od Freiburga, wygrywając 3:1, a pojedynek Borussii Mönchengladbach z HSV zakończył się bezbramkowym remisem.