Mistrz kontra wicemistrz. Czy można wyobrazić sobie ciekawsze starcie? Bayer Leverkusen i VfB Stuttgart zajęły dwa czołowe miejsca w poprzednim sezonie Bundesligi, a w obecnych rozgrywkach miały potwierdzić, że nadal należą do niemieckiej czołówki. Tyle w teorii, bowiem oba zespoły na przestrzeni dotychczasowych ośmiu kolejek straciły zdecydowanie zbyt wiele punktów, jak na potencjalnych pretendentów do tytułu. Xabi Alonso musiał szukać sposobu na obudzenie ambicji swoich zawodników, by przynajmniej nie powiększać strat do Bayernu Monachium. Sebastian Hoeneß chciał w końcu znaleźć sposób na Hiszpana, bowiem z 5 wcześniejszych starć nie wygrał nawet jednego.
Undav fajny napastnik, tylko… Goli ostatnio nie strzela
Szkoleniowiec VfB Stuttgart postawił na duet napastników Deniz Undav — El Bilal Touré. Ten pierwszy przez cały październik strzelił tylko jednego gola dla swojej drużyny klubowej, co wypada uznać za wynik mocno poniżej oczekiwań (puszczam oko do red. Michała Treli, który przekonywał ostatnio, że piłkarskie Niemcy zachwycają się napastnikiem VfB). Na przestrzeni niedawnych spotkań błysnął za to El Bilal Touré, który wygryzł Ermedina Demirovicia. Obaj piłkarze w pierwszej połowie właściwie nie mieli nic do powiedzenia. VfB Stuttgart nie oddał ani jednego strzału (mając wyższe posiadanie piłki i wymieniając więcej podań). Tak naprawdę jedynym godnym uwagi momentem po stronie gości był uraz Jamiego Lewelinga z 8. minuty gry.
To Bayer Leverkusen kreował sytuacje bramkowe i szukał sposobu na przełamanie stanu początkowego. Mniej więcej po kwadransie gry swoje okazje mieli Jeremie Frimpong oraz Alejandro Grimaldo. Alexander Nübel nie dał się jednak zaskoczyć. Pojedynki wygrywał Florian Wirtz, standardowo — cały czas aktywny w ofensywie pozostawał Victor Boniface. Aptekarze połaskotali poprzeczkę (Edmond Tapsoba), kilka razy zakradli się pod pole karne rywala, wreszcie oddali aż 10 strzałów. Na przerwę schodzili jednak przy bezbramkowym remisie.
Dużo chęci, mało konkretów
Goście nierzadko podostrzali mecz, ale to Robert Andrich oraz Nordi Mukiele zostali ukarani żółtymi kartkami. Z obu stron widzieliśmy kilka ostrzejszych wejść, a arbiter Daniel Siebert był zaskakująco pobłażliwy. Po zmianie stron sytuacja nie uległa większym zmianom. Nadal to Bayer Leverkusen był aktywniejszą ze stron. Tempo meczu było wysokie, obie drużyny starały się stosować wysoki pressing i jak najszybciej odbierać piłkę. Nie obserwowaliśmy jedynie tego, co w futbolu najważniejsze — goli. Tak naprawdę, samemu Boniface brakowało centymetrów, by strzał, który wylądował na słupku, wpadł do siatki.
Gospodarze chcieli wygrać mecz, czego dowodem było przesunięcie Frimponga niemalże do roli napastnika. VfB Stuttgart nie chciał zadowalać się remisem, wiedząc, że jedna skuteczna akcja zapewni wygraną nad mistrzem Niemiec. Ofensywnym piłkarzom Xabiego Alonso zabrakło skuteczności, postawienia kropki nad i przy kreowaniu potencjalnych akcji bramkowych. Goście nie mieli ciśnienia, by decydować się na coś więcej niż wyczekiwanie na pojedyncze kontry. Oczywiście, nie oznacza to, że Bayer czy VfB rozegrały słabe zawody. Powtórzę — wysoki pressing, dobre tempo gry, wiele elementów meczu było na solidnym poziomie. Za takowe nie przyznaje się jednak punktów. Bezbramkowy remis premiuje przede wszystkim konkurentów obu drużyn. Gwizdy po końcowym gwizdku nie są większym zdziwieniem, bowiem obrońcy tytułu musieli przede wszystkim wygrać, a ta sztuka im się nie udała. Paradoksalnie, wiosną Aptekarze zagrali wiele gorszych spotkań, a jednak wygrywali po golach w końcówkach. Dziś mieli wysokie xG, a jednak nie zdołali przechylić szali na swoją korzyść.
6 ostatnich występów graczy Xabiego Alonso to tylko 2 zwycięstwa. Paniki nie ma, jednak straty do pierwszego miejsca pewnie wzrosną. Bayer Leverkusen wygrał dotychczas 4 z 9 ligowych spotkań, VfB Stuttgart 3 z 9 meczów Bundesligi. Wicemistrz może za chwilę tracić 10 punktów do lidera, obrońca tytułu 7.