Mecz półfinałowy Superpucharu Hiszpanii nie zapowiadał się jako wspaniałe widowisko. W finale czekał już Real Madryt, a obie ekipy do starcia podchodziły z zupełnie innym nastawieniem. Barcelona musiała, Osasuna tylko mogła. Mistrzowie Hiszpanii są ostatnio w sporym dołku, a trofeum mogłoby dodać do całego obozu klubu z Katalonii spory powiew optymizmu. Od samego początku jednak mecz pokazywał, że nikt za darmo im awansu nie da.
Zmarnowane okazje, które się nie zemściły
Od pierwszego gwizdka Blaugrana próbowała narzucić swoje tempo. Ofensywni zawodnicy kreowali wiele sytuacji, ale skuteczność mocno zawodziła. Bordowo-granatowi mogli zdobyć gola na 1:0, ale za każdym razem to golkiper Osasuny wygrywał pojedynki z przeciwnikami. Sam Robert Lewandowski mógł otworzyć wynik dwukrotnie, ale niestety koncertowo zmarnował swoje sytuacje.
O ile w pierwszej sytuacji trochę łatwiej go rozgrzeszyć (uderzał ze średnio dogodnej pozycji w polu karnym), tak chwilę później gdy główkował, ciężko jest szukać wytłumaczeń. Dobrze wywalczył pozycję po rzucie rożnym, ale strzał poleciał daleko poza obramowanie bramki. Tymczasem Osasuna postanowiła pokazać pazur. Dwukrotnie pech i brak dokładności uniemożliwiał jej pierwsze trafienie. Na przerwę obie ekipy schodziły bez zdobytych goli, zawiedzione, ze nie wykorzystały swoich okazji.
Lewy wreszcie trafia z gry!
Druga połowa rozpoczęła się bardzo ospale. Barcelona znów posiadała lekką przewagę, ale długo nie przekładało się to na nic konkretnego. To zmieniło się dopiero w 59. minucie meczu. To wtedy bowiem Robert Lewandowski wreszcie pokazał swój kunszt strzelecki. Tym razem polski snajper się nie pomylił i uderzeniem po ziemi nie dał bramkarzowi rywali żadnych szans. Na pochwałę zasługuje również zagranie Ilkaya Gundogana, który rozgrywał dziś znakomite zawody. Niemiec bardzo dobrze wyczuł ruch polskiego napastnika na piłkę i posłał mu podanie w tempo. Trafienie było jeszcze sprawdzane przez VAR, ale koniec końców zostało uznane. Polak uzyskał bardzo potrzebne dla siebie przełamanie, a Barcelona naprawdę dużo spokoju. To był dobry moment w wykonaniu podopiecznych Xaviego, który nie przełożył się jednak na więcej konkretów.
Osasuna w swoim stylu starała się odgryzać szybkimi i bezpośrednimi atakami. Ekipa z Pampeluny potrafiła dojść do groźnych sytuacji, jak chociażby strzał Ante Budimira sprzed 80. minuty meczu. Ostatecznie były to jednak próby zbyt chwiejne i niedopracowane, aby wyrównać stan gry. Akcentem, który przypieczętował triumf Blaugrany było trafienie Lamine Yamala w doliczonym czasie gry. Barcelona mogła chwilami poczuć widmo dogrywki, ale w końcowym rezultacie zrobiła to co do niej należało – awansowała do finału Superpucharu. Osasuna tak czy inaczej nie będzie się czuła mocno pokrzywdzona, biorąc pod uwagę pieniądze zarobione za sam udział w ekskluzywnym miniturnieju organizowanym w Arabii Saudyjskiej.