Przed tym spotkaniem obie drużyny na ostatnie swoje cztery mecze w Premier League wygrały trzy, notując przy tym jeden remis. Oba zespoły nie zajmowały miejsca gwarantującego grę w europejskich pucharach, lecz jak najbardziej zarówno Aston Villa jak i Chelsea do tego aspirują. Do tego oba kluby miały tyle samo punktów – 38. Wygrany tego spotkania gwarantował sobie awans w tabeli na 9. miejsce. Do Londynu przyjechała fajnie wyglądająca drużyna Unaia Emerego, więc było co oglądać. Z Chelsea bardzo chciała przedłużyć passę meczów bez porażki na boiskach Premier League, lecz po wygraniu zaledwie trzech z ostatnich dziewięciu meczów u siebie Stamford Bridge nie jest już twierdzą nie do zdobycia.
Intensywny i otwarty mecz
To, że ostanie mecze Chelsea tętnią intensywnością już wiemy, lecz wiemy także, że ta kontrola zbyt wiele w ostatnim czasie nie daje. Tak było też dzisiaj. Mudryk zmarnował dwie stuprocentowe okazje, a poza tym, nic z posiadania piłki „The Blues” nie wynikało. Klepanie dla samego klepania i czekanie na zryw w wykonaniu jednego z piłkarzy. Jednak dzisiaj przeciwnikiem była drużyna, która wiedziała po co przyjechała na Stamford Bridge. Grała z Chelsea w otwarte karty, czekała na błędy i szukała swoich szans w kontratakach. Ten błąd zawodnikom Chelsea się przytrafił, a dokładniej Marcowi Cucurelli. Jego pomyłkę bezlitośnie lobując Kepę w 18. minucie wykorzystał napastnik gości – Ollie Watkins.
Aston Villa nie grała jakiegoś wybitnego meczu, po prostu wykorzystała swoją okazję i przede wszystkim, gdy miała piłkę to wiedziała co z nią zrobić. Wiedzieli też goście, że tej piłki z tak grającą w ostatnim czasie Chelsea mieć zbyt często nie będą, dlatego takie okazje jak ta Watkinsa, trzeba bezlitośnie wykorzystywać. I to w pierwszej połowie się udało. W Chelsea po raz kolejny widoczny był brak napastnika z prawdziwego zdarzenia, egzekutora, kogoś kto wie, gdzie stanąć w polu karnym, aby piłka do niego trafiła i następnie znalazła się w siatce. Samo tworzenie okazji to nie wszystko, trzeba je jeszcze umieć wykorzystywać, a właśnie brak skuteczności w ostatnim czasie jest jednym z głównych problemów drużyny Grahama Pottera.
Ciągle te same grzechy „The Blues”
Skuteczność, skuteczność i jeszcze raz skuteczność. Gdyby w piłce nożnej chodziło o samo tworzenie sytuacji, to Chelsea z pewnością byłaby już dawno w czołówce Premier League. Co mecz to samo, co mecz Chelsea popełnia te same błędy nie niwelując żadnego z nich. Jeżeli coś się uda wcisnąć to po prostu mecz jest wygrany, jednak jeśli rywal dobrze broni lub tak jak w dzisiejszym meczu stoi między słupkami mistrz świata Emiliano Martinez to po prostu Chelsea nie może trafić do siatki. Wydawało się, że wszystko wraca do normy, wyniki były coraz lepsze. Można było zobaczyć tendencję zwyżkową, jednak nic bardziej zgubnego.
Poza tym Chelsea kolejny mecz oddaje pole przeciwnikowi na kilka minut. Najpierw w pierwszej połowie błąd Cucurelli, po którym padł gol. Z kolei w drugiej połowie rzut rożny, błędy w ustawieniu i w 56. minucie strzałem z dystansu dającego gola na 2:0 popisał się John McGinn. Drużyna Unaia Emerego niczym wytrawny bokser realizowała swój plan. Kłamstwem byłoby, gdybym stwierdził, że Aston Villa w tym meczu była lepsza. To Chelsea przeważała, tworzyła wiele sytuacji, więcej czasu była w posiadaniu piłki, lecz drużyna gości strzeliła więcej goli i po prostu wygrała mecz. Miała kilka okazji i potrafiła strzelić dwa gole. Chelsea miała kilkanaście i nie potrafiła strzelić żadnego.
To był kolejny niepokojący występ zawodników Chelsea
Z tego względu, że nie wiadomo do tej pory dokąd zmierza drużyna Grahama Pottera. Nie wiemy ile trzeba czekać aż to wszystko „zatrybi”, a Graham Potter szkoleniowcem „The Blues” już trochę czasu jest. Pozytywną informacją na pewno dla kibiców Chelsea jest powrót na boisko N’Golo Kante po ponad półrocznej przerwie. Francuz wniósł świeżość, zaczęło się dużo dziać wokół niego i niekoniecznie Francuz tylko zabezpieczał „tyły”. Starał się dużo dawać w ofensywie, lecz nie sprawił, że jego drużyna znalazła drogę do bramki, której strzegł Emiliano Martinez. Quo Vadis Chelsea?
aut. Mateusz Topolski
Chelsea 0:2 Aston Villa (Watkins, McGinn)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej