Aston Villa, po bardzo wyrównanym spotkaniu, pokonała Club Brugge 3:1. Do tego rezultatu przyczynił się Matty Cash, który wywalczył rzut karny. Po takim meczu belgijscy kibice mogą odczuwać duży niedosyt, ponieważ ich zespół zasłużył na znacznie więcej. Z kolei drużyna z Villa Park może ze spokojem przygotowywać się do kolejnego spotkania, gdyż do awansu wystarczy jej tylko remis lub nawet porażka jedną bramką.
Wymiana Ciosów
The Villans weszli kapitalnie w to spotkanie i już w 2. minucie wyszli na prowadzenie. Strzelcem gola był Leon Bailey. Jamajczyk znakomicie wykorzystał podanie od Tyrone’a Mingsa i strzałem z woleja pokonał bramkarza Brugii. Było to dopiero pierwsze trafienie skrzydłowego Villi w Lidze Mistrzów.
Leon Bailey błyskawicznie strzela pierwszego gola w 1/8 finału Ligi Mistrzów UEFA! 🚨 Aston Villa prowadzi! 💥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 4, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ EXTRA 2 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/NPkZqZA9R6
Na odpowiedź rewelacji tegorocznej Ligi Mistrzów nie trzeba było długo czekać, bowiem 9 minut po bramce Baileya na tablicy widniał już wynik 1:1. Na listę strzelców wpisał się Maxim De Cuyper, który bardzo chytrym, kąśliwym strzałem pokonał Emiliano Martíneza. Był to również pierwszy gol utalentowanego Belga w najsłynniejszych rozgrywkach świata futbolu klubowego.
W pierwszej części meczu gra była bardzo otwarta, a piłka ciągle szybowała z jednego do drugiego pola karnego. Po bramce wyrównującej belgijski zespół nabrał więcej pewności siebie i wyprowadzał coraz śmielsze ataki w stronę bramki Martíneza. Gospodarze mogli nawet dosyć szybko wyjść na prowadzenie, ale strzał Talbiego znakomicie obronił argentyński bramkarz.
Pierwsza połowa była bardzo ofensywna. Oba zespoły wielokrotnie decydowały się na ryzykowne, wertykalne podania i grę z kontry. Po początku spotkania wydawało się, że kolejne gole dla gości będą tylko kwestią czasu. Jednak był jeden problem – zawodnicy Aston Villi większość akcji przeprowadzali skrzydłami, a środek pola praktycznie nie istniał. Najbardziej aktywni byli zdecydowanie właśnie skrzydłowi, czyli Bailey i Rashford. Przy takim wyniku, by rozruszać nieco grę w środku, Unai Emery powinien zdecydować się na wprowadzenie Marco Asensio, który znakomicie dogaduje się ze wspomnianym Anglikiem.
Pechowa Końcówka
Drugą połowę lepiej rozpoczęła drużyna gospodarzy. Club Brugge chciało jak najszybciej przejąć inicjatywę w tym spotkaniu i zdobyć drugą bramkę. Zespół z Brugii lepiej zabezpieczał także boczne sektory, a zawodnicy Nicky’ego Hayena raz po raz podwajali krycie i blokowali skrzydłowych Villi. Tym razem hiszpański trener zdecydował się rozdzielić Asensio oraz Rashforda, i w 64. minucie to właśnie Hiszpan wszedł za Anglika. W tym samym czasie za Disasiego na boisku pojawił się Matty Cash. Reprezentant Polski już trzy minuty po wejściu mógł wpisać się na listę strzelców, ale jego strzał z najbliższej odległości był bardzo niecelny.
Po obu stronach szwankowała skuteczność, przez co wynik pozostawał remisowy. Zespół Aston Villi nie prezentował się najlepiej w ofensywie, ale to szczęście było po ich stronie. W 83. minucie w pole karne gospodarzy mocną piłkę posłał Morgan Rogers, a do własnej siatki trafił Brandon Mechele. Ta bramka samobójcza całkowicie załamała gospodarzy. Goście momentalnie wykorzystali zapaść Brugii i w 86. minucie rzut karny dla The Villans wywalczył Matty Cash. Do jedenastki podszedł Marco Asensio i pewnym strzałem w lewą stronę bramki pokonał Mignoleta. Hiszpan zalicza świetne wejście do Villi, ponieważ było to już jego piąte trafienie w siódmym rozegranym spotkaniu. W doliczonym czasie gry na boisku pojawił się Michał Skóraś.
MATTY CASH WYWALCZYŁ RZUT KARNY DLA ASTON VILLI! 🇵🇱👏 Reprezentant Polski został sfaulowany, a jedenastkę na gola zamienił Marco Asensio! 🎯
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 4, 2025
📺 Oglądaj Ligę Mistrzów UEFA na antenach i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/rQgndBoMYI
Gospodarze zasłużyli dziś na co najmniej remis. Niestety, tego wieczoru zawodziła ich skuteczność i nie ustrzegli się błędów w samej końcówce meczu. Taki rezultat zdecydowanie premiuje drużynę Emery’ego i jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, awans angielskiej ekipy powinien być tylko formalnością. Zimowe transfery na razie się spłacają.