Dziś na London Stadium odbyła się druga część wyścigu o mistrzostwo Anglii w 31. kolejce Premier League. Arsenal przyjechał na stadion West Hamu utrzymać przewagę nad wiceliderem. Manchester City wczoraj wykonał swoje zadanie, pokonując Leicester 3:1 i załatwiając sprawę już w pierwszej połowie strzelając 3 gole.
Kanonierzy rozpoczęli tak jakby chcieli odpowiedzieć tym samym
7. minuta – znakomita kombinacyjna akcja Arsenalu na prawej stronie zakończone dograniem wzdłuż pola karnego Bena White’a, które na gola zamienił Gabriel Jesus. 10. minuta – dośrodkowanie Gabriela Martinelliego na dalszy słupek do wbiegającego Odegaarda i mamy już 2:0. Arsenal wykorzystywał ustawienie West Hamu z czwórką obrońców rozciągając grę i tworząc przewagę liczebną angażując w ataki dodatkowych zawodników.
Wydawało się, że to będzie spokojne popołudnie dla Mikela Artety, ponieważ West Ham sprawiał wrażenie, jakby nie wyszedł z szatni. Niemniej jednak, kiedy już to zrobili zaczęli być godnym konkurentem dla lidera tabeli. West Ham grał agresywnie i nie zostawiał wiele miejsca rywalom, a odbiór Rice’a po pressingu doprowadził do rzutu karnego i w konsekwencji gola kontaktowego. Błąd popełnił Thomas Partey, który dzisiaj grał znacznie poniżej swojego optymalnego poziomu (po stracie zarobił też żółtą kartkę). Dla Kanonierów był to niemały problem, ponieważ przy braku kontuzjowanych Zinchenko i Saliby goście nie mieli tak dużej jakości w rozegraniu piłki w pierwszej fazie. Dlatego też podopieczni Artety nie potrafili odpowiednio kontrolować spotkania.
Późnej było za to jeszcze gorzej
Kluczowy był zbieg zdarzeń pomiędzy 52., a 55. minutą. Arsenal wywalczył rzut karny, ale nie wykrozystał go Bukayo Saka, a chwilę później West Ham wyrównał po dość przypadkowej bramce Bowena. Zanim Arsenal się otrząsnął minął dobry kwadrans. W tym czasie kibicom mogła przypomnieć się druga połowa meczu z Anfield, kiedy to ich ulubieńcy nie potrafili utrzymać się przy piłce.
Z czasem Kanonierzy odzyskali spokój, ale West Ham w defensywie był dziś dobrze dysponowany. Sam też nie ograniczał się tylko do utrzymania remisu, a odgryzał się szybkimi atakami. Arsenal już po 10 minutach miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, kibice pewnie dopisywali sobie 3 punkty, ale kolejne minuty nie były godne poziomu, który Kanonierzy prezentują w tym sezonie. Zespół Mikela Artety nadal jest liderem, ale przewaga nad Manchesterem City topnieje.
West Ham 2:2 Arsenal (Benrahma, Bowen – Jesus, Odegaard)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej