Vahan Bichakhchyan wszedł z ławki na około 30 minut, a jego Armenia zainkasowała trzy punkty. Ormianie pokonali Irlandię 2:1 w domowym meczu grupy F w eliminacjach Mistrzostw Świata 2026. Ostatni remis Irlandczyków z Węgrami sugerował, że drużyna z wysp powalczy o baraże. Porażka w Erywaniu utrudni im jednak drogę do mundialu. Gospodarze pokazali zaś moc i wydaje się, że mogą sporo namieszać w grupowej rywalizacji o bilet do Ameryki Północnej.
Spotkanie w pierwszej połowie upłynęło pod znakiem intensywności. Obie drużyny szukały odbiorów wysoko na połowie rywala. Jako że to Ormianie częściej znajdowali się w ataku pozycyjnym, wyprowadzając akcje od własnej bramki, to Irlandczycy wykonywali więcej ciężkiej pracy w pressingu. Przez dobre 20 minut byli w tym naprawdę skuteczni. Brakowało jednak z ich strony konkretów. W tym czasie strzały oddali jedynie Finn Azaz oraz Evan Ferguson. Ten drugi popisał się sprytem, odbierając piłkę niepewnie interweniującemu na skraju pola karnego bramkarzowi rywali, Ognjenowi Cancareviciowi, i próbując trafić do pustej bramki. Lobującą piłkę wybił Erik Piloyan.
Armenia się rozkręca
Z czasem zaczęło się robić więcej przestrzeni w szeregach Irlandii, co starali się wykorzystać gospodarze. Dwa uderzenia oddał Lucas Zelarayan. Jedno było celne – sprawiło trochę kłopotów stojącemu w bramce Caoimhinowi Kelleherowi. Mimo wszystko wyglądało to na pojedyncze zrywy. Armenii brakowało płynności. Przeszkadzała jej niedokładność przy podaniach i przyjęciach.
Najlepsze okazje Irlandczycy i Ormianie mieli po podaniach za linię obrony. Najpierw, w 30. minucie, Ferguson dostał długie podanie, wygrał walkę o pozycję i zachował się w polu karnym przeciwników na tyle dobrze (trochę zbyt mocno wypuścił sobie piłkę, ale zdołał do niej dobiec), że strzelać na bramkę mógł Jack Taylor. Pięć minut później znakomicie wypuszczony został Tigran Barseghyan, który wypuścił w maliny Darę O’Shea, by wystawić futbolówkę Grantowi-Leonowi Ranosowi. Napastnik najpierw trafił w bramkarza, a potem w poprzeczkę.
Pierwsi dopięli swego piłkarze trenera Yeghishe Melikyana. W 41. minucie Nathan Collins sfaulował w polu karnym Zelarayana. Do jedenastki podszedł Eduard Spertsyan. Pomocnik nie pomylił się, pokonując Kellehera mocnym strzałem po ziemi.
Irlandia starała się niewystarczająco dobrze
Goście w drugiej połowie zostali zmuszeni do gonienia wyniku. Próbowali przejąć inicjatywę, lecz z marnym skutkiem, bo to Armenia podwyższyła prowadzenie. Przeprowadziła szybki atak złożony z dwóch podań – wysunięcia Spertsyana i płaskiej centry Naira Tiknizyana. Na takie ciasteczko czekał Ranos, który wbił piłkę do pustej bramki. Do kolejnego gola dążyli… gospodarze. Przynajmniej na to się zapowiadało. Ich wyjścia wyglądały lepiej. Oddali piłkę rywalom i postanowili ich kłuć. Tym razem ukłuła jednak Irlandia. W 57. minucie Ferguson otrzymał dobre podanie od Adama Idaha i dał kontakt swojej drużynie.
Trafienie, zamiast napędzić przyjezdnych, spowodowało, że Armenia złapała wiatr w żagle. Zyskała kontrolę nad meczem nie tylko skutecznie się broniąc, ale także atakując lepiej od przeciwników. Szczególnie dobrze wyglądały w jej wykonaniu zagrania za plecy Irlandczyków. W tworzeniu zamieszania pod bramką Kellehera pomagał jej wprowadzony w 66. minucie Vahan Bichakhchyan, który oddał nawet trzy strzały, w tym dwa celne.
Irlandia ostatni raz zmusiła do interwencji Cancarevicia w 75. minucie po mocnym strzale Ryana Manninga. Natomiast godpodarze zdołali strzelić trzecią bramkę. Gol Artura Serobyana został ostatecznie anulowany przez spalonego. Szkoda, bo asystę drugiego stopnia mógł Bichakhchyan. Ormianie dotrwali do końcowego gwizdka i zainkasowali trzy punkty.