Przed startem finałowego spotkania katarskich mistrzostw świata trudno było wskazywać jednoznacznego faworyta. Zarówno Argentyna z Leo Messim, jak i Francja z Kylianem Mbappe pokazali na tym turnieju, że potrafią grać świetny futbol i mają mnóstwo atutów, by sięgnąć po najważniejsze trofeum. Mogliśmy więc spodziewać się niezwykle emocjonującego widowiska między dwiema znakomitymi drużynami.
Argentyna z wysokiego C
Pierwszy kwadrans spotkania upłynął pod znakiem wizualnej przewagi Albicelestes. Leo Messi z kolegami starali się kreować ataki pozycyjne, pozostając na połowie Francuzów. Argentyńczycy zaliczyli trzy groźne sytuacje, ale tylko jedną z nich zwieńczyli uderzeniem w światło bramki. Trójkolorowi cierpliwie czekali na okazje do kontrataku i stałe fragmenty gry. W 19. minucie po wrzutce z wolnego główkował Oliver Giroud, ale dopuścił się faulu, co zauważył Szymon Marciniak. Przebudzenie Francji? Nic z tego. Po chwili Angel Di Maria wpadł w pole karne i wykorzystał kontakt Ousmane Dembele. Polski arbiter nie miał żadnych wątpliwości, dyktując jedenastkę, którą z zimną krwią wykorzystał Leo Messi.
Francuski mur obronny został przełamany, a podopieczni Didiera Deschampsa mieli olbrzymie problemy z powstrzymywaniem ambitnie grającego rywala. Argentyna nie chciała oddawać piłki, a gdy już to zrobiła… bezlitośnie skontrowała Francuzów. Messi przytomnie uruchomił atak, a dogranie Alexisa Mac Allistera wykorzystał Angel Di Maria. Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym więcej obserwowaliśmy pewności siebie Argentyny i bezradności obrońców tytułu. Trójkolorowi przez pierwsze 45 minut wraz z czasem doliczonym uzbierali dokładnie 0 xG (goli spodziewanych). Na boisku rządził i dzielił tylko jeden zespół.
Francuzi padli na kolana…
Już po 36 minutach przekonali się, że Argentyna nie będzie okazywała litości i ma na tyle umiejętności w drużynie, że potrafi zdominować Trójkolorowych niemalże w każdym aspekcie gry. Mbappe czy Griezmann? W pierwszej połowie w ogóle nie można ich było dostrzec na murawie. W środku pola rządziła Argentyna, a w ofensywie podopieczni Scaloniego błyszczeli kreatywnością. Deschamps próbował dać impuls do walki, jeszcze w pierwszej połowie zmieniając Giroud na Thurama i Dembele na Muaniego.
Od początku drugiej połowy to Argentyna była bliższa trzeciego gola niż Francja trafienia kontaktowego. Pierwsze uderzenie Trójkolorowych miało miejsce dopiero w 68. minucie. 4 minuty wcześniej murawę opuścił Di Maria, co było sygnałem, że Albicelestes nie szukają kolejnych trafień za wszelką cenę. Mieli korzystny wynik, wkładali mnóstwo sił w spotkanie, ale w pewnym momencie musieli nieco zwolnić. Francja nie potrafiła wykorzystać zmęczenia swojego rywala. Niewiele im się układało… aż do 80 minuty.
…ale nie odpuścili
Gdy wydawało się, że Argentyna może szykować się do końcowej ceremonii, Otamendi przegrał walkę o piłkę, a następnie sfaulował w polu karnym Muaniego. Mbappe dał Francuzom nadzieję trafieniem z jedenastki. Role się odmieniły. Teraz to Alibcelestes wyglądali na zszokowanych, a Trójkolorowi przypomnieli sobie, że potrafią grać dobrze w piłkę. Futbolówka trafiła do Kyliana Mbappe, a największy gwiazdor Francji doprowadził do remisu. To, na co ciężko pracowali Argentyńczycy, Francuzi odrobili w niewiele ponad minutę. Przy takim scenariuszu, piłkarze przystąpili do dogrywki.
Francuzi po chwili pozytywnego szaleństwa wrócili do bardzo spokojnej gry i czekania na pojedyncze zrywy. To okazało się zgubne. Albicelestes otrząsnęli się po bolesnych dwóch ciosach, a na początku drugiej części dogrywki, trafieniem popisał się Leo Messi. Znowu to piłkarze Scaloniego dotykali jedną ręką piłkarskich niebios i… znowu nie potrafili utrzymać prowadzenia. Po zagraniu ręką Gonzalo Montiela, Marciniak podyktował trzeci rzut karny, a Kylian Mbappe skompletował hat-tricka.
Argentyna i Francja zapewniły kapitalny finał, zadecydowały rzuty karne
Po trzech golach Kyliana Mbappe, dwóch Leo Messiego i trafieniu Angela Di Marii, wynik finału mistrzostw świata pozostał nierozstrzygnięty. O wyłonieniu zwycięzcy zadecydować musiała seria jedenastek. W niej rozpoczęli Mbappe i Messi i obaj oddali po pewnym strzale. Spudłował jednak Kinglsey Coman, którego intencje wyczuł Emiliano Martinez. W odpowiedzi do siatki trafił wprowadzony w doliczonym czasie dogrywki Dybala. Sytuacja Francji jeszcze bardziej skomplikowała się, gdy spudłował Tchoumeni. Argentyńczycy nie pomylili się ani razu, a decydujące uderzenie wykonał Montiel, odkupując swoje winy za sprokurowanego karnego w dogrywce.
Argentyna świętuje. Francja, chociaż podjęła rękawice, musi zadowolić się wicemistrzostwem, co również wypada potraktować jako sukces.