ALFABET EKSTRAKLASY – C jak Cetnarski

Dzisiaj w „Alfabecie” przedstawimy Wam postać trochę dla młodszych widzów najlepszej ligi świata enigmatyczną. Patrząc na jego ostatnie poczynania w Ekstraklasie, można rzec, że trochę to był „ligowy dżemik”. Jednak występów w reprezentacji Polski ani swojej gablotki nikt mu nie odbierze. Mateusz Cetnarski.

REKLAMA

Cetnarski wchodzi na salony

Piłkarz urodził się w Kolbuszowej. Tam też stawiał pierwsze kroki w barwach lokalnej Kolbuszowianki. Szybko jego umiejętności dostrzegł UKS SMS Łódź, który znany jest ze kształtowania i inwestycji w młodych piłkarzy. Tam też zbierał piłkarskie szlify, miał też epizody w zespole UKS SMS Bałucz. Jednak wszystko w karierze Cetnarskiego zmieniło się, gdy zgłosił się po niego w 2007 roku GKS Bełchatów. Zespół, który podchodził do sezonu 2007/08 jako wicemistrz Polski, po dziwnym sezonie, w którym rywalizacja o zwycięstwo nie odbywała się pomiędzy starymi markami jak Legia czy Wisła, a między GKS-em a Zagłębiem Lubin. Tak też w sezonie 2007/08 Cetnarski rozpoczął grę na najwyższym poziomie w barwach Bełchatowa.

Bełchatów a Cetnarski, czyli dobra inwestycja

Swój debiut w Ekstraklasie zaliczył już w 8. kolejce (22-09-2007), kiedy to GKS mierzył się z Zagłębiem Sosnowiec. Debiut raczej nie będzie przez niego dobrze wspominany, bo bełchatowianie ten mecz przegrali 1-2. Wszyscy jednak wiedzieli, że piłkarz ma dopiero wchodzić do składu – nikt nie oczekiwał od niego grania pierwszych skrzypiec już w marcu. Dość powiedzieć, że w pierwszym sezonie zaliczył tylko 9 występów w Ekstraklasie (z czego tylko 3 od początku), za to 11 od deski do deski we śmiesznym tworze (z obecnego punktu widzenia oczywiście), jakim była Młoda Ekstraklasa. Koniec końców trenerzy dawali mu szanse w następnych spotkaniach, tym bardziej, gdy GKS tracił tą „wicemistrzowską tożsamość” przy jednoczesnym przebudzeniu ligowych hegemonów.

Dlatego nie dziwota, że w podczas trzech kolejnych sezonów Cetnarski grał już więcej. Poniżej dwudziestu występów w sezonie nie schodził. Bilans bramkowy co prawda może nie porywał (8 trafień), ale wiadomym było, że Cetnarski to trochę inny typ piłkarza. Był w tym czasie solidnym ligowcem (łącznie 83 spotkania ligowe w barwach GKS-u). Wkrótce zgłosił się po niego Śląsk Wrocław, który właśnie takich ludzi szukał, i też – jak na chichot losu – w momencie transferu Cetnarskiego był wicemistrzem Polski. Jak się okazało, był w tym jakiś pomysł. Do tego wrocławian mógł przekonać fakt, że zawodnik zadebiutował w reprezentacji Polski. Co prawda był tylko na jednym zgrupowaniu w sierpniu 2010 roku, kiedy zagrał w meczu z Serbią (0-0) oraz zaliczył kilka minut w lańsku, jakie otrzymaliśmy od Hiszpanów (0-6).

Przeprowadzka do Wrocławia

Sezon 2011/12 był chyba najlepszym w karierze naszego dzisiejszego bohatera. Co prawda grał trochę mniej niż w Bełchatowie, lecz trzeba przyznać, że konkurencja stała tam na nieco wyższym poziomie. Zagrał 17-krotnie, miał nawet okazję pokazać się w meczach eliminacyjnych Ligi Europy. Ale najważniejszy był dla niego fakt, że zdobył tytuł Mistrza Polski. W następnym sezonie dołożył do tego jeszcze Superpuchar w starciu z Legią, w którym zagrał, wchodząc z ławki. Widać było jednak ewidentnie, że powoli idzie w odstawkę.

Sukcesywnie zmniejszano mu ilość szans w Ekstraklasie. W końcu jesienią 2013/14, po dziesięciu występach Cetnarskiego, władze klubu zdecydowały się z nim rozstać. W 2,5 sezony rozegrał 42 spotkania w Ekstraklasie, zdobył mistrzostwo i superpuchar. Trafił do Widzewa Łódź – trochę w roli człowieka, który miał pomóc ratować co się da. Widzew bowiem, przez nieudolne rządy, znalazł się nad przepaścią.

Łódzka gilotyna. Cetnarski szuka sobie swojego miejsca

Trzeba powiedzieć sobie wprost – nie pomógł. Lecz prawdopodobnie nawet przyzwanie Matki Boskiej Częstochowskiej mogłoby niewiele dać. W Widzewie panował burdel. Na wiosnę w jego barwach rozegrał 16 spotkań, po czym postanowił ewakuować się do Krakowa. Cracovia, mająca swoje plan, postanowiła na niego postawić. Czy dał radę? Patrząc na to, że rozegrał 79 meczów, można uznać, że tak. Mało tego – to właśnie w barwach „Pasów” osiągnął swój najlepszy bilans bramkowy w sezonie (13 – 2015/16). Czas jednak mijał i nie dało się tego oszukać. Do tego Cracovia nie była zadowolona z formy zawodnika. Postanowiono go wypożyczyć do Sandecji. Tam też trafił na zasadzie „ratowania” beniaminka. Niestety – nie udało się. Pod koniec sierpnia 2018 r. postanowiono w Krakowie rozwiązać z nim kontrakt za porozumieniem stron.

Cetnarski po tym okresie błąkał się, szukając punktu zaczepienia. Powrót na ekstraklasową karuzelę okazał się cięższy niż prawdopodobnie zakładał – a raczej praktycznie niemożliwy. Zahaczył o Górnika Łęczna, Stomil Olszyn czy Koronę Kielce. Miał też swój epizod w łotewskim FK Tukums 2000. Wydawało się, że jest na aucie. A wtedy..

Zanzibar wzywa

O tym projekcie pisały wszystkie media sportowe. Były redaktor Canal + Żelisław Żyżyński, tworzący swój projekt na Zanzibarze, uznał, że Mateusz może być solidnym wzmocnieniem. Dlatego też w lutym 2021 r. Cetnarski przybył na wyspę, by zostać grającym trenerem Pili Pili Dulla Boys. Cel? Awans do najwyższej klasy rozgrywkowej na Zanzibarze. Czy mu się uda? Pozwolę sobie na rym. Czas pokaże.

Mateusz Cetnarski to postać dość problematyczna. Z jednej strony osiągnął dużo jak na sportowca, jednak nie da się ulec wrażeniu, że mógłby dużo więcej, gdyby nie jego wahania formy. Nie można było odmówić mu umiejętności, tyle że liczby – poza paroma wyjątkami – szału nie robiły. Niemniej można go uznać za pozytywną postać tej ligi. Teraz zaś trzeba czekać, jak sobie poradzi z egzotycznym wyzwaniem. Powodzenia!

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ