Iga Świątek płacze, ale jej łzy to nie oznaka słabości

Iga Świątek jest świetną tenisistką. Wygrała juniorski Wimbledon w 2018 roku, dwa lata później powtórzyła ten sukces w seniorskim French Open. W tym roku w każdym z turniejów wielkoszlemowych dotarła minimum do 4. rundy, co również zasługuje na wielki szacunek. Jednocześnie, ta sama tenisistka właśnie zaliczyła bolesną klęskę z Marią Sakkari. W trzecim kolejnym starciu przeciwko greckiej tenisistce zanotowała trzecią porażkę – nadal nie wygrywając seta. Co więcej, na jej twarzy pojawiły się łzy, co dziś stało się przedmiotem dyskusji medialnych. O ile jeszcze kilkanaście godzin temu Świątek uchodziła w oczach kibiców i ekspertów za „światowy top”, o tyle coraz większe grono „ekspertów” zaczyna sugerować, że jest za słaba psychicznie na rywalizację przeciwko tym najlepszym. Gdzie leży prawda?

Polka ma 20 lat.

Jest zdecydowanie najmłodszą zawodniczką ze światowej czołówki, druga najmłodsza – Aryna Sabalenka to 23-latka. To truizm, ale oczekiwanie, że w każdym z najważniejszych turniejów będzie odnosiła sukcesy, jest zwyczajną naiwnością. Świątek potrzebuje tych porażek. Potrzebuje wysoko zawieszonej poprzeczki. Eksperci zauważają, że tak młoda zawodniczka nie powinna mieć wobec siebie tak wielkich oczekiwań. Fizycznie nie jest w stanie przeciwstawić się dobrze zbudowanej, muskularnej rywalce jak Sakkari. Greczyna stała się kryptonitem na obecne umiejętności Igi, nie ma co owijać w bawełnę.

REKLAMA
Źródło: Twitter/Maciej Łuczak

Czy to oznacza, że Polka nigdy nie przeskoczy Marii? Oczywiście, że nie. Moim zdaniem wspomniane łzy nie wynikają z samej porażki, bowiem każdy sportowiec musi potrafić poradzić sobie z niepowodzeniami. Iga Świątek wie jednak, że nie jest w stanie podjąć walki z taką przeciwniczką. Nie mówmy tutaj o stresie związanym z WTA Finals. Nie przy zawodniczce, która wygrała French Open. W Paryżu potrafiła toczyć fantastyczne pojedynki, teraz nagle przegrywa „przed wyjściem na kort”? W jej karierze nadszedł trudny moment, w którym jest już zawodniczką powiedzmy „światowego TOP10”, ale zarazem nie ma szans przeciwko lepszym przeciwniczkom. Potrzebuje czasu, by zrozumieć i nauczyć się, nad czym musi pracować.

Nie uważam, że łzy Igi są czymś złym

Ktoś może powiedzieć, że to oznaka jest słabej psychiki. Czy gdyby przegrała z Sakkari, ale po starciu zachowała powagę, albo co gorsza uśmiechała się, przyjęlibyśmy to lepiej? Nie, porażka to porażka. Łzy w tym przypadku są oznaką ambicji, takiego sportowego „wkurzenia się”. Gdyby Iga Świątek schodząc z kortu przeżywała klęski tygodniami – wtedy byłby to wielki problem. Jeśli płacze, ale potrafi przełożyć to na motywację do pracy – to co w tym złego? Na wrześniowym US Open miała „chwile słabości” przeciwko Ferro czy Kontaveit, a i tak ostatecznie sięgała po zwycięstwo. Nie pisałbym więc o problemach z mentalnością przy tak młodej zawodniczce. Ba! Jestem wręcz optymistycznie nastawiony, bo widzę, że Iga niezwykle ambitnie podchodzi do swojej kariery. Chce więcej niż obecnie może. Za chwilę sprawdzi się na tle Sabalenki i Badosy. Wygra – to znak, że ma mocną psychikę? Przegra – to oznaka, że „nic z niej nie będzie”?

To nie Iga musi wyluzować, a my. Dajmy jej czas, pozwólmy wypłakać się tyle ile potrzebuje. Nie oczekujmy, że będzie „terminatorem”. Każdy sportowiec zalicza w swojej karierze porażki, ale tylko mistrzowie potrafią się na nich uczyć i stawać coraz lepszymi. Łzy nie są symbolem słabości, nie popadajmy w skrajne nastroje, zgodnie z którymi Iga jest albo „wielką mistrzynią”, albo „płaczącą przeciętniaczką”. Niech symbolem będą łzy Cristiano Ronaldo po finale Euro 2004. Czy Portugalczyk okazał wówczas swoją słabość? Nie, przeżywał klęskę, która go mocno zabolała, ale jednocześnie pokazał, że jest silny i znalazł w sobie determinację do jeszcze większej pracy. Co było dalej, wszyscy doskonale wiemy.

Fot. PeterMenzel – Wikipedia CCA2.0

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ